Są około pięćdziesiątki, mają po tysiące obserwujących na Instagramie, zazwyczaj też kolekcje torebek od Bottegi Venety, których mogłaby im pozazdrościć niejedna młodsza koleżanka po fachu. Często noszą siwe loki, dlatego nazywa się je silverfluencerkami. Zimą buszują w sklepach vintage. Wyciągają z dna szafy wełniane swetry, a z wybiegów wyławiają najgorętsze trendy sezonów. Od pewnej Paryżanki w przydużych marynarkach, lubiącej styl kowbojski, po ekstrawagancką Polkę mieszkającą w Wielkiej Brytanii – oto cztery influencerki, których styl inspiruje nas w okresie jesienno-zimowym.
Grèce Ghanem @greceghanem: Zima z twistem i Bottegą Venetą
Mówią o niej „a Fashion Influencer With Actual Influence” (z ang.: influencerka, która ma głos), „Queen Of Ageless Style” (z ang.: królowa stylu, który nie ma wieku). I chociaż niemal zawsze wygląda, jak gdyby za chwilę miała zasiąść w pierwszym rzędzie na pokazie Bottegi Venety czy też Celine, chce być nazywana po prostu Grece. Imię pisze z błędem na potrzeby amerykolubnego Instagrama, bo zgodnie z ojczystą libańską ortografią dodałaby akcent nad pierwszą literą „e”. Z nim pożegnała się w 2016 roku, gdy najpierw z technika laboratoryjnego w Bejrucie, później trenerki personalnej w Montrealu, przebranżowiła się na pełnoetatową influencerkę.
Sprawia, że wieczorowa minisukienka pokryta srebrzystymi nićmi staje się bezpieczną małą czarną, gotową na sylwestrową noc. Pistacjowe futerko zamienia w nowy jesienny evergreen. Jest zakochana w kolorach i printach (zwłaszcza w lamparcich cętkach). W końcu jej motto brzmi: „Wyróżniaj się”. Taka też jest zimowa garderoba Grèce. Grudniowe przygotowania do sezonu radzi rozpocząć od znalezienia skórzanej kurtki, trenczu i dżinsów idealnych. Jest też zwolenniczką minimalistycznej ekstrawagancji, dlatego stawia na wyróżniające się detale, wokół których można zbudować całą stylizację. W tym sezonie są to dla niej między innymi trapery od Bottegi Venety z podeszwą w neonowym turkusie, obłędny płaszcz ze skóry w szmaragdzie, kalesony malowane w kalejdoskopowe wzory we wszystkich odcieniach fioletu czy operowe rękawiczki od Prady w kolorze jagód.
Jako zacięta fanka Old Céline (inaczej Celine z czasów kierownictwa Phoebe Philo) tej zimy będzie mieć oczy i uszy szeroko otwarte na wszelkie doniesienia na temat debiutanckiej kolekcji projektantki pod autorskim szyldem. Zwiastuje, że warto zainwestować w dobry kożuch, luźne dżinsy i dzianinowy set. A jej warto słuchać. Tylko ostatnimi zdjęciami opublikowanymi na Instagramie przewidziała najmodniejszy kolor 2022 roku według Pantone – Very Peri – energetyczny liliowy, wpadający raz w tony czerwieni, raz błękitu.
Renia Jaz @venswifestyle: Uzależniona od Balenciagi, torebek i pączków Bliklego
Do niedawna najczęściej używany hashtag? #Over50. Mniejsze i większe obsesje? Torebki i pączki od Bliklego. Z tym drugim ostatnio ciężej – rodowita łodzianka Renata Jazdzyk, znana również jako Renia Jaz, od kilkunastu lat mieszka w Newcastle. I ma to dla niej duże znaczenie, bo, jak mówi, przeprowadzka ukształtowała jej styl. – To miasto doskonale łączy stare z nowym. Są tu zamki i historyczne budynki zestawione z ultranowoczesnymi, jak Sage – tłumaczyła w rozmowie z „High Life North”. – I ja sama łączę ponadczasową klasykę z obecnymi trendami.
To na Wyspach była kuratorka sądowa nauczyła się zabawy kolorami, miksowania, eksperymentowania, a także poszukiwania balansu między tym, co z sieciówki, a tym, co wprost z wybiegu. Również Wielka Brytania rozbudziła w niej miłość do warstw i odzieży wierzchniej. Może dlatego przygotowania do zimy rozpoczyna od zakupu plisowanej spódnicy, skórzanego trenczu i puchówki? Ten zestaw uzupełnia o perfumy – dla Reni grudzień to Dior Addict. Od Diora jest zresztą uzależniona. Podobnie z Balenciagą. – Zachłystuję się ich kolekcjami. Lubię te krzywe, powiększone formy – mówiła w jednym z wywiadów. Uwielbia też JW Andersona – za prostotę, przełamaną zabawnymi szczegółami. Jacquemusa – za konstrukcję oraz Victorię Beckham – za jej definicję klasyki.
Jaz namawia, by sięgać po kolory i nadruki. Od czasu do czasu zaszaleć, łącząc panterkę z prążkami tygrysa, a przede wszystkim – by nie bać się kontrowersji. – Bój się nudy – powtarza. Nudy na pewno nie ma w jej jesienno-zimowej garderobie. Monochromatyzm zastępuje feerią barw – w tym sezonie zwłaszcza oranżem i śliwkowym fioletem.
Dzianinowe sukienki w odcieniu zbożowej kawy zestawia z pudełkowym płaszczem w ultramarynie. Dżins i gabardynę przełamuje cekinami. A gdy decyduje się na szary total look, gołębie tony miksuje z grafitem i doprawia torebką wysadzaną kryształkami.
Sophie Fontanel @sophiefontanel: Kowboj na spotkaniu z Audrey Hepburn
Na jej Instagramie nie znajdziecie porad na temat paryskiego szyku. Nie ma tam najnowszych trendów ani szczycenia się zakupowymi zdobyczami. Wyjątek zrobiła raz, dla jedwabnej pościeli vintage, którą upolowała na Etsy o czwartej nad ranem. Dziś śnieżnobiałą kołdrę dumnie prezentuje w tle lustrzanych selfie.
Pisarka i felietonistka francuskiego magazynu „L’Obs”, była dziennikarka „Cosmopolitana” i „Elle”, jest jedną z najbardziej elektryzujących influencerek Paryża. O ile nie całej Francji. – Na mój styl składają się lata 60. (czasy mojego dzieciństwa i młodości), gust mojej mamy (coś pomiędzy Gretą Garbo a Katharine Hepburn) ze szczyptą kaprysu – w okresie zimowym są to zazwyczaj trampki – mówi.
W jej szafie – niezależnie od sezonu – przeważają garniturowe spodnie w prążki, seventisowe dzwony, kloszardzkie płaszcze z czarnej wełny i oversize’owe marynarki znalezione gdzieś na pchlich targach. Jedyna zasada dotycząca mody, jaką wyznaje, to: „aby dobrze się ubrać, należy oglądać stare filmy, chodzić do muzeum i czytać. Dobre książki i dobrą poezję”. Coś z tej poezji jest w jej jesienno-zimowej garderobie: dużo za duże marynarki, w których niemal tonie. Męskie spodnie sprytnie spięte paskiem, tak by uwydatniły talię, czy swetry z ciągnącymi się po ziemi rękawami. Nawet buty nosi za duże, w komplecie z wełnianymi skarpetami. Te sprawiają, że chodzi jak mieszkanka Dzikiego Zachodu. – Kowboj na spotkaniu z Audrey Hepburn – opisuje. Do tego jedwabne bluzki i spódnice za kolana zestawione z czymś od Jacquemusa – dla wprowadzenia wesołości i szaleństwa, od Rabih Kayrouza – dla zabawy kolorystyką lub od Chanel – dla odrobiny blasku.
Alyson Walsh @thatsnotmyage: Nie chodzi o wiek, chodzi o styl – powtarza
Oldschoolowa? Tylko w kwestii czytania. Wciąż woli sięgać po papierowe wydania magazynów, niż przeglądać smartfon. Ale paradoks polega na tym, że to w sieci jako dziennikarka-freelancerka i założycielka bloga „That’s Not My Age” wypracowała swój styl. Minimalistyczny, inspirowany cyganerią, słowem: hippy-punk, jak go dumnie określa. Dopiero po pięćdziesiątce zrealizowała marzenie z dzieciństwa, by do szafy przemycić coś z estetyki tych subkultur. Strzępi dżinsy, a gdy nikt nie patrzy, kryształkowe kolczyki zastępuje przypominającymi ćwieki. – Byłam uczennicą, gdy eksplodował punk. Ale do dziś uwielbiam Debbie Harry, Patti Smith i wszelkich artystów, którzy przekraczali granice.
Poza rockandrollowym skrzywieniem na co dzień jest „denimową damą”. – Dżinsy to podstawa mojej szafy – mawia. Zimą uzupełnia je o wełniany płaszcz, kardigan o grubym warkoczowym splocie lub norweski pulower. Do tego botki i trampki, choć od kilku sezonów z punkowym zacięciem eksperymentuje z traperami, którym bliżej do martensów niż pantofelków grzecznej uczennicy.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.