Z najdłuższych w historii badań nad szczęściem wynika, że ludzie nieszczęśliwi to zazdrośnicy i ci, którzy nie potrafią zaufać innym. Okazuje się, że przyciągają do siebie tych, którzy będą ich przez całe życie zawodzić. Jak w samospełniającej się przepowiedni.
– Te kieliszki mają sto lat. Przetrwały wojnę – powiedziała nagle Magdalena.
Kieliszki miały bardzo delikatne, kruche szkło.
– Sto lat?! – spytałam. – I cały czas ich używacie?
– Tak. Babcia, ta która chodziła do uznanej we Lwowie szkoły dla przyszłych żon, dała je mamie, a ona przekazała nam. W latach dwudziestych poprzedniego wieku stłukły się dwa i od tego czasu już żaden. Mamy dziesięć i używamy ich za każdym razem, gdy przyjdą goście. W sumie bardzo dziwne, że się nie stłukły. Może dobre duchy łapią je, zanim spadną na ziemię – zastanawiała się Magdalena.
O rodzicach męża Magdaleny, Krzysztofa, napisałam w reportażu „Nieśmiertelność chrabąszczy” w książce „Polska odwraca oczy”. To historia warszawskiego profesora, który w obliczu agonii i bólu żony zdecydował się na podwójną eutanazję. 14 lipca 2015 roku w mieszkaniu przy ulicy Zwycięzców na warszawskiej Saskiej Kępie policja znalazła dwa ciała. Mężczyzna i kobieta leżeli na łóżku, trzymając się za ręce. Para ta przez całe życie powtarzała, że jedno nie będzie umiało żyć bez drugiego – tak rozpoczęłam ten tekst. Jedyny, który w całości poświęciłam miłości.
Bardzo polubiłam moich rozmówców i kilka miesięcy po publikacji reportażu rozmawialiśmy przy dobrym winie. Magdalena opowiadała o badaniach harvardzkich psychologów na temat „Co sprawia, że ludzie są szczęśliwi?”. Trwają już od 1938 roku, a najstarsi badani mają obecnie 90 lat. Zbadano grupę osób z najbiedniejszych dzielnic Bostonu oraz studentów Uniwersytetu Harvarda. Każdego roku dostawali prośbę o drobiazgowe opisanie swojej sytuacji życiowej i na końcu pytanie: czy jesteś szczęśliwy?
Ludzie z biednych rodzin już po kilku latach pytali psychologów: – Dlaczego nadal mnie badacie, warto tracić czas? Absolwenci Uniwersytetu Harvarda nigdy nie zadali takiego pytania. Wśród badanych był chłopak, który został później prezydentem Stanów Zjednoczonych, paru kongresmenów, listonoszy, sprzątaczy. Jeszcze jako dwudziestolatkowie mieli opisać swój główny cel w życiu. Większość studentów stawiała na zamożność i osiągnięcie sukcesu w życiu zawodowym.
Wyniki po siedemdziesięciu latach przedstawił psychiatra Robert Waldinger. Niezależnie od pochodzenia i przebiegu kariery, szczęście zależało od jednej rzeczy – zbudowania trwałych i udanych związków z ludźmi. Długoletnich przyjaźni, mocnych relacji ze współmałżonkiem czy partnerem, rodzicami, znajomymi z pracy.
Najbardziej nieszczęśliwe były osoby samotne. Niekoniecznie same. Niektórzy byli w związkach, mieli wielu znajomych, ale przez całe życie brakowało im poczucia, że mogą tym osobom zaufać, polegać na nich w chwilach choroby i kryzysu.
Z tych najdłuższych w historii badań nad szczęściem wynika, że ludzie nieszczęśliwi to zazdrośnicy i ci, którzy nie potrafią zaufać innym. Okazuje się, że przyciągają do siebie tych, którzy będą ich przez całe życie zawodzić. Jak w samospełniającej się przepowiedni.
Najszczęśliwsi poświęcili wiele czasu i energii na budowanie silnych relacji z przyjaciółmi, rodziną, lokalną społecznością.
A ja życzę Państwu, byście mieli tak silne związki z ludźmi, że przez całe wieki ich duchy będą ochraniać Wasze życie. Niech złapią to, co najbardziej kruche i delikatne, zanim spadnie na ziemię!
Kontakt z autorką przez stronę www.justynakopinska.pl.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.