Objadanie się pokarmami, które traktujemy jako comfort food, w reakcji na ciągłe czytanie przygnębiających wiadomości stało się powszechną praktyką wśród milenialsów i przedstawicieli pokolenia Z.
Nagłówki serwisów informacyjnych przynoszą trudne wiadomości: rozdzierające serce obrazy wojen, katastrofy klimatyczne, coraz dłuższe kolejki w służbie zdrowia i ciągle wzrastające ceny sprawiające, że koszty życia stają się przytłaczające. Do tego smutne posty w mediach społecznościowych, które wpływają nie tylko na nasze samopoczucie, ale także na to, jak jemy.
Czym jest doom eating?
– Określenie „doom eating” odnosi się do przejadania się, często pokarmami, które uważamy za comfort food w odpowiedzi na przygnębiające wiadomości z mediów społecznościowych lub innych platform – wyjaśnia dr Avinash Hari Narayanan, kierownik kliniki w London Medical Laboratory. – Zachowanie to łączy jedzenie będące odpowiedzią na stres z biernym przyswajaniem negatywnych informacji, tworząc błędne koło, które prowadzi do negatywnych konsekwencji. Doom eating nie jest więc efektem odczuwania głodu, ale raczej mechanizmem radzenia sobie ze stresem. – Używane tu słowo „doom” oznacza w tym przypadku szkodliwe działania, które mogą być stosowane w nawiązaniu do różnych okoliczności, podobnie jak „doom scrolling” czy „doom spending”.
Milenialsi oraz zetki to pokolenia najbardziej podatne na problem zajadania negatywnych informacji. – Pokolenia żyjące w świecie social mediów i internetowych newsów, które spędzają online kilka godzin dziennie, znajdują się w grupie ryzyka – mówi dr Narayanan, wyjaśniając również, że kobiety, które zmagają się z zaburzeniami odżywiania dwa razy częściej niż mężczyźni, a także „osoby z innymi problemami natury psychicznej” mogą być bardziej podatne również na to zjawisko.
Jaki jest związek pomiędzy poprawianiem sobie humoru za pomocą jedzenia a stresem?
Doom eating to niejedyny problem związany z mediami społecznościowymi. – Tiktokowy trend #stresseating, w ramach którego użytkownicy pokazują, jak objadają się fast foodami lub innymi tłustymi pokarmami, by ulżyć sobie w stresie, choć często ma humorystyczny podtekst, pokazuje, jak powszechny stał się ten sposób na radzenie sobie ze współczesnymi napięciami. Daje nam też fałszywe poczucie bezpieczeństwa związane z liczbą ludzi, która to robi. Tylko dlatego, że wiele innych osób pozwala sobie na zajadanie stresu, nie oznacza, że jest ono w porządku – wyjaśnia dr Narayanan.
Doom eating działa podobnie jak comfort food – sprawia, że przez pewien mamy dobry nastrój. – Jedzenie mające na celu poprawić nam humor na pewien czas zwiększa poziom dopaminy w mózgu, zwłaszcza gdy są to pokarmy o dużej zawartości cukru, tłuszczu lub soli. Te „satysfakcjonujące” pokarmy aktywują ścieżki neuronalne w mózgu, które odpowiadają za odczuwanie przyjemności, zapewniając chwilową ucieczkę od negatywnych emocji – mówi dr Narayanan. Jednak poprawa ta jest krótkotrwała, a jedynym sposobem na przeciwdziałanie następującemu po nim uczuciu smutku, które nie jest wynikiem wyłącznie przyswajania kolejnych złych wiadomości, ale również poczucia winy po zjedzeniu czegoś niezdrowego – jest jedzenie większej ilości jedzenia postrzeganego jako comfort food, by wytworzyć jeszcze więcej dopaminy. – Z biegiem czasu obwody neuronowe odpowiedzialne za odczuwanie przyjemności wzmacniają się przeciwko negatywnym emocjom, a wtedy pojawia się wzorzec zachowania prowadzący do powstania błędnego koła, które może być trudno przełamać –wyjaśnia dr Narayanan.
Jak doom eating może wpływać na nasze codzienne życie?
Osobą, która wpadła w to błędne koło, jest Ella, 26-latka z londyńskiego Hammersmith. –Prawdopodobnie spędzałam do pięciu godzin dziennie, obsesyjnie sprawdzając aktualności na moich kontach w mediach społecznościowych, rano przed pracą, a zwłaszcza po powrocie do domu – często czytałam kolejne historie w łóżku, do 1.30 albo i dłużej – mówi. Doom scrolling, czyli ciągłe czytanie postów dotyczących przemocy wobec kobiet i wojny w Gazie, sprawiały, że czuła „przygnębienie i bezsilność na myśl o braku możliwości jakiejkolwiek interwencji”. By radzić sobie z tymi uczuciami, sięgała po takie pokarmy, jak pizza, czekolada, chipsy i lody. – Zazwyczaj podjadałam podczas scrollowania, tak naprawdę nie będąc tego do końca świadoma. Jeśli byłam sama w domu, gapiłam się w telefon podczas wieczornego posiłku, a następnie po prostu dalej czytałam newsy i dalej jadłam. Nie zawsze były to pokarmy, które uważa się za niezdrowe, ale są jednak wysokokaloryczne, np. pistacje.
Elli udawało się bardziej kontrolować, gdy była w biurze, jednak oznaczało to tyle, że gdy wracała do domu, podwajała ilość przyswajanego jedzenia. – W pracy byłam dużo bardziej świadoma i dużo bardziej się kontrolowałam w kwestii pocieszania się śmieciowym jedzeniem i sięgania po przekąski, ponieważ wielu moich kolegów i koleżanek stara się jeść zdrowo i zwraca uwagę na to, co jedzą inni. W pewnym sensie pogarszało to sprawę – jadłam pizzę na wynos i przekąski w nocy, będąc świadoma, że ze współpracownikami czy przyjaciółmi udaję, że wszystko jest w porządku, a potem, w domu, zachowywałam się zupełnie inaczej.
Jak doom eating może wpływać na nasz stan zdrowia?
Wszyscy wiemy, że jedzenie wysoko przetworzonych pokarmów o dużej zawartości soli, cukru i tłuszczu ma negatywny wpływ na nasze zdrowie, jednak uporczywe ich spożywanie może prowadzić do trwałego uszczerbku na zdrowiu fizycznym i psychicznym. – Pokarmy te są tak przemyślane przez producentów, by dawały przyjemność, zawierały dużo kalorii, ale prawie w ogóle nie dostarczają korzystnych dla nas składników odżywczych – wyjaśnia dr Narayanan. – Długotrwałe spożywanie takich pokarmów z dużym prawdopodobieństwem będzie prowadziło do zmian metabolicznych i takich chorób, jak otyłość, nadciśnienie, wysoki poziom cholesterolu czy cukrzyca. Nakładanie się na siebie tych problemów prowadzi do pogorszenia zdrowia psychicznego i samopoczucia, co z kolei z dużą dozą prawdopodobieństwa przyczyni się do zaburzeń psychicznych, takich jak depresja, stany lękowe czy uzależnienia, obniżając jednocześnie nasze naturalne mechanizmy obronne i odpornościowe w obliczu przeciwności – w tym przypadku bodźców negatywnych.
Ella pamięta, jak zaczęła dostrzegać pierwsze oznaki pogorszenia swojego stanu zdrowia. – Zdałam sobie sprawę, że ciągle czuję się zmęczona, łapię każdą możliwą infekcję, a moja skóra jest bardzo sucha. Zaczęłam się martwić, że mam cukrzycę – mówi. – Jak na ironię, oznaczało to, że zaczęłam wyszukiwać historie dotyczące zdrowia i żywienia, przez które odczuwałam coraz większy lęk. Początkowo byłam niechętna, by pójść do lekarza pierwszego kontaktu, więc sprawdziłam, gdzie zrobić testy na cukrzycę. Odkryłam, że London Medical Laboratory robił taki, który wymagał jedynie przesłania próbki krwi pocztą. Badania krwi wykazały u Elli stan przedcukrzycowy. – Oznacza to, że byłam na dobrej drodze do cukrzycy typu II – wyznaje. Na szczęście dla niej stan przedcukrzycowy da się leczyć i jest on odwracalny.
Jak przerwać błędne koło i wyrwać się z doom eatingu?
Ella podjęła kroki, by zwalczyć doom eating. – Jestem dużo bardziej świadoma tego, co, a także kiedy jem. Staram się jeść tylko w porach posiłków i nie podjadać poza nimi. Poprosiłam też moich przyjaciół, by nie częstowali mnie ciastami, i ograniczam czas, jaki spędzam w mediach społecznościowych za pomocą specjalnej aplikacji. Nadal mam konto na Instagramie, ale zupełnie zrezygnowałam z platformy X. Teraz, gdy odzyskałam trochę kontroli i wiem, że nie jest za późno, by coś z tym zrobić, naprawdę czuję się dużo lepiej.
Dr Narayanan radzi, jak sprawić, by była to zmiana długoterminowa: – Zawsze ustawiaj sobie limit czasu lub contentu, jaki przyswajasz w sieci. Bardzo często nie do końca zdajemy sobie sprawę, jaki content przyswajamy. Radziłbym, by przeznaczać czas na zajmowanie się platformami internetowymi, kiedy jest to konieczne, a nie jako zajęcie w czasie wolnym – mówi. – Praktykujmy uważne jedzenie, skupiając się na jedzeniu bez rozpraszaczy oraz zwracając uwagę na proces jedzenia i jego doświadczanie. Jeśli czujesz, że masz z tym problem, poszukaj pomocy. Porozmawiaj ze swoim lekarzem pierwszego kontaktu, wybierz się do dietetyka lub specjalisty ds. odżywiania i nie bój się sięgnąć po pomoc terapeuty.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.