Justyna Kopińska, oglądając drugi sezon serialu „The Morning Show” na Apple TV+, zadaje pytanie o sens pracy we współczesnym świecie.
Młoda kobieta dostaje czerwone buty, które przyciągają znacznie więcej uwagi niż skromne, brązowe noszone do tej pory. Gdy zakłada je do kościoła, czuje, że jej stopy poruszają się szybciej. Zaczyna tańczyć. Nie może przestać. Tańczy godzinami, dniami i nocami. Jej stopy są zakrwawione i posiniaczone od wirowania. Już wie, że się wykrwawi. W desperackiej próbie ochrony przed śmiercią prosi o odcięcie jej stóp. Gdy prośba się urzeczywistnia, umiera.
Historia Hansa Christiana Andersena opowiadana przez dziennikarkę Alex Levy – w tej roli Jennifer Aniston – rozpoczyna drugi sezon mocnego serialu Apple TV+ „The Morning Show”.
– Zapewne w tej baśni jest cząstka patriarchalnego przekazu dla kobiet, które chcą wyjść poza schemat –mówi prezenterka. – Gdy byłam dzieckiem, myślałam, że świat może ci kazać biec tak szybko, że zamiast zrobić jeszcze krok, wolisz odciąć sobie stopy. We współczesnym świecie sukces wymaga takiego tańca. Wysysającego duszę, wyczerpującego, bez końca.
Dziennikarz, który towarzyszył Alex w telewizyjnym studio, po ujawnieniu jego romansów z osobami zależnymi od niego w pracy traci wszystko: rodzinę, karierę, twarz. Przez pierwszy sezon powtarza: „Tak, proponowałem, ale one się zgadzały”. Zupełnie nie rozumie, na czym polega #MeToo. – Przez wieki wpływowi mężczyźni robili to samo co ja i teraz ja mam za nich wszystkich płacić? – powtarza.
W studiu panuje atmosfera strachu. Mężczyźni boją się zgłosić do działu HR kilkuletni związek z koleżanką z pracy. Kobiety podejrzewane są o to, że wiedziały o czynach zwolnionego dziennikarza i w żaden sposób nie reagowały. Alex Levy bierze udział w całej machinie, dbając o szczegółowe wykonywanie każdego zadania, pilnuje także, by podejrzenia nie były kierowane w jej stronę. Niemal wszyscy w firmie wiedzieli o nieprofesjonalnym zachowaniu prowadzącego i działali na rzecz jego ukrywania.
I każdy rozpoczął desperacki taniec, by uratować swoją twarz, comiesięczne dochody, kontrakty reklamowe. Alex, gwiazda stacji, decyduje się odejść, gdy jedna z ofiar popełnia samobójstwo. Uświadamia sobie, że od dawna nie miała poczucia sensu tego, co robi.
Producent filmowy Adam Leipzig podczas konferencji TED opowiadał o spotkaniu rocznika Yale po 25 latach od ukończenia studiów. Okazało się, że zdecydowana większość absolwentów nie czuje się szczęśliwa. Niektórzy mówili o poczuciu zmarnowania możliwości, które mieli przed sobą dwie dekady wcześniej. Inni podkreślali, że nie wiedzą, „o co chodzi w życiu”. Leipzig był zaskoczony, bo z zewnątrz absolwenci jednego z najlepszych uniwersytetów na świecie mieli wszystko co trzeba: rodzinę, ciekawą pracę, byli uprzywilejowani pod względem zamożności. Do bycia szczęśliwym przyznało się 20 proc. uczestników spotkania. Leipzig zwrócił uwagę, że mieli głębokie poczucie sensu. Wiedzieli, kim byli, co zrobili, dla kogo to zrobili, czego odbiorcy ich pracy potrzebowali i jak w rezultacie się zmienili.
Wiedzieli, że nie biorą udziału w wyczerpującym tańcu.
Oglądając początek drugiego sezonu „The Morning Show”, widzimy trywializowanie pracy idealistów, sprowadzanie ich do parteru, kulturę ukrywania i donosów, ludzi pracujących ponad siły i pozbawionych wiary w znaczenie tego, co robią.
W świecie medialnej władzy i stabloidyzowanych przekazów stacji pracownicy czują strach na myśl o pytaniu: dlaczego to robię?
Kontakt z autorką przez stronę justynakopinska.pl.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.