Była pełna sprzeczności – melancholia szła u niej w parze z wyuzdaniem, zamiłowanie do kiczu mieszało się z aktorską dojrzałością. Kariera Kaliny Jędrusik do pewnego stopnia była zbudowana na spekulacji o tym, co by było, gdyby w pełni wykorzystano jej potencjał. Już wiadomo, że w „Jesiennej dziewczynie”, filmowej biografii Jędrusik w reżyserii Katarzyny Klimkiewicz, w rolę artystki wcieli się Maria Dębska. Kim właściwie była „polska Marilyn Monroe”?
We wczesnych latach sześćdziesiątych w scenariusz „Kabaretu Starszych Panów” wpisana została postać kobieca. Narracja dokładnie określała jej pochodzenie – narodziła się z zapasowego żeberka kaloryfera. Poczciwy żart na temat Starego Testamentu był skrojony pod wrażliwość pruderyjnego społeczeństwa wczesnej gomułkowszczyzny, ale sama bohaterka już nie. Kalina Jędrusik, która zdobyła rolę, była umówiona na wprowadzenie do kabaretu wątku dziewczęcego smutku. Poza smutkiem zapachniało jednak nastrojami, które ciągnęły się za Kaliną przez całą jej karierę – agresją, mrocznym seksem, niespełnieniem. Zamiast pełnej wdzięku liryczności, zaproponowała tragizm, zamiast nastoletniej ufności – mocną, dominującą kobiecość.
Uroda Kaliny Jędrusik była podstawowym fundamentem jej wizerunku. Nawet jako bardzo młoda dziewczyna wyglądała jak namiętna kobieta w średnim wieku, więc jej perypetie w filmach dla nastolatków z lat sześćdziesiątych zabarwiały się skojarzeniami wykraczającymi poza skromniutką, nietreściwą wyobraźnię PRL–owskich fanów. Kalina opracowała sobie arsenał środków wyrazu: pięciomilimetrowe czarne kreski na powiekach, obcisłe spódnice, gruchający, rytmiczny szept. Jej charyzmą był głód, nienasycenie i wieczna gotowość na miłość. Mężczyźni ulegali prawie bez walki, z mieszaniną ulgi i urazy. Kobiety przymykały oko na jej upodobanie do wulgarności i intryg. Żyła w dostatku, rzadko niepokojona przez jakiekolwiek autorytety. Ale smutek w niej nie chciał odejść.
Posmak emancypacji
W wywiadach z Kaliną Jędrusik, zwłaszcza pod koniec jej życia, powraca wątek nierozliczonego żalu i wewnętrznej pustki. Nie są to emocje rzadkie dla kobiet w jej pokoleniu. Kalina urodziła się w 1930 roku, i – pomimo wysiłków, żeby traktować tę datę umownie, bo w różnych momentach życia podawała różne metryki, z biegiem lat zbliżające się wręcz do roku 1940 – była częścią generacji kobiet, których prawo do seksualności było kwestią nieprzedyskutowaną. Obyczajowość końca lat pięćdziesiątych w Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej nie była spójna – katolicka mentalność przenikała się z odziedziczonym po radzieckiej estetyce kultem tężyzny fizycznej.
Wizerunek Kaliny Jędrusik i jej roszczeniowa seksualność miały posmak emancypacji, ale w jej postawie była pewna sprzeczność – z jednej strony do końca życia oddawała mężczyznom coś w rodzaju hołdu, z drugiej strony siała wśród swoich kochanków terror. Mówiono o niej językiem, jakiego używa się do opisywania rosiczek, modliszek i syren, ale i ona sama deklarowała poglądy otwarcie seksistowskie. Potrafiła ogłosić w wywiadzie, że jest jedną z nielicznych kobiet, które uważają, że prawdziwa twórczość jest domeną tylko mężczyzn. Nie wiem, nie widziałam, nie spotkałam nigdy Mozarta w spódnicy czy Rembrandta w spódnicy, ale nie umiała pokojowo zjednać sobie mężczyzn. Jej sceniczna postać również była oparta na sprzeczności – jej bohaterki bez przerwy domagają się męskiej obecności, rady i adoracji, ale w zamian zarażają chaosem i perwersją. Na taką transakcję nigdy nie brakowało jej chętnych.
Sceny z życia małżeńskiego
W latach sześćdziesiątych Jeremi Przybora śpiewał, a raczej radził jej, w Kabarecie – „weź tę miłość do serca na krótko”. Kalina grała zasłuchaną, ale w jej prywatnym życiu takie rozwiązania nie wchodziły w grę. Zakochiwała się bez namysłu. Jej seksapil był poważną bronią i miała pierwszeństwo w podbijaniu serc mężczyzn przy władzy, ale i tak nie układało się kolorowo. Życie Kaliny u boku starszego o szesnaście lat Stanisława Dygata było pasmem awantur. Jej wahania wagi, marazm, coraz mocniejszy makijaż i narastająca frustracja były codziennością w żoliborskim mieszkaniu, przez które codziennie przepływały strumienie bliższych i dalszych znajomych, przynoszących dalej cenne i słone plotki o życiu małżeństwa pisarza i polskiej Sofii Loren.
Ich relacja z władzami Rzeczypospolitej Ludowej była tak samo nieregularna jak ich związek – Dygat złożył legitymację partyjną rok po Odwilży, w 1957 roku, w proteście przeciwko zakazowi wydawania miesięcznika „Europa”, ale bez większych trudności poruszał się po obu stronach Żelaznej Kurtyny. Jędrusik była ulubienicą publiczności, ale za to nie dostawała ról. Bardzo dużo narzekała. Powtarzała w wywiadach: „Nie chcą mnie”.
Bunt i upadek
Kariera Kaliny Jędrusik była do pewnego stopnia zbudowana na spekulacji o tym, co by było, gdyby w pełni wykorzystano jej potencjał. W połowie lat siedemdziesiątych legendarny epizod w „Ziemi Obiecanej” Andrzeja Wajdy dał widzom przedsmak jej aktorskiego rozmachu. Jej bohaterka, pani Zuckerowa, jest rozpasana, naładowana prymitywną energią i do jakiegoś stopnia obleśna. Scena, w której Jedrusik pochłania rękami tłuste mięso w luksusowej kuszetce, w której towarzyszy kochankowi, przeszła do historii kina. Obżarstwo płynnie przechodzi w grę wstępną, której warunki dyktuje ona – ma władzę, którą gwarantują jej pieniądze i jest fizycznie większa od swojego uwodziciela, który dopiero planuje skok na kasę w industrializującej się dziewiętnastowiecznej Łodzi.
W duecie z Danielem Olbrychskim Kalina Jędrusik rozbudowała jeden z fundamentalnych wątków epickiej opowieści Reymonta – historię romansu, który narodził się w ogniu chciwości, która była tak silna, że skanalizowała się w energii seksualnej. W jej upadku jest pewien bunt – w fabule grana przez nią postać ukształtowana jest w kontraście do ofiarnej, niepokalanej damy serca głównego bohatera, granej przez Annę Nehebrecką. Publiczność odebrała Kalinę Jędrusik podobnie jak Karol Borowiecki graną przez nią bohaterkę – z podziwem, ale też ze zgrozą.
„Jedna jedyna krótka noc”
Najciekawsze w Kalinie Jędrusik nie jest to, jak zrobiła karierę – ta kwestia jest przewałkowana przez reżyserów z jej pokolenia w szowinistycznych anegdotach – tylko dlaczego właściwie jej nie zrobiła. Była profesjonalną, wykształconą na Akademii Teatralnej w Krakowie aktorką, miała szkolony, charakterystyczny głos, była piękna – a mimo to nigdy nie osiągnęła zawodowego spełnienia.
Liryczny dialog z Kabaretu Starszych Panów, w którym adorator proponuje jej „jedną jedyną krótką noc” jest trochę przepowiednią rozwoju jej kariery, w której zawodowo zaufano jej dosłownie kilka razy – we współpracy z Przyborą, z Wajdą, w kilku mniejszych, ale ambitnych nagraniach. Transformacja ustrojowa nie przyniosła żadnych nowych ról. Sierpniowej nocy 1991 roku Kalina Jędrusik zmarła w wyniku ataku astmy oskrzelowej, wywołanej przez sierść kotów, którymi się opiekowała. Pięć lat później, z okazji stulecia kina, redakcja magazynu „Film” zorganizowała plebiscyt na najlepszą aktorkę w historii polskiej kinematografii. Zajęła trzecie miejsce.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.