Najpierw projektowała ubrania, potem stylizowała sesje zdjęciowe, aż w końcu rzuciła branżę mody, by tworzyć naturalne kosmetyki. Założycielka marki Yope przyznaje, że dopiero teraz, gdy robi to dla siebie, a nie zawodowo, wyszukiwanie unikatowych rzeczy sprawia jej prawdziwą przyjemność.
W salonie na czarnym regale z książkami i magazynami czekają na nas buty Chanel, wisi też trencz Burberry. Z ceramicznej miseczki na półce połyskuje kilka pierścionków vintage i kolczyki. Poza tym, gdziekolwiek spojrzę, dostrzegam przyjemne dla oczu detale: na ścianach kolorowe plakaty, między innymi Huberta Hilschera i Jana Młodożeńca, porozstawiane w różnych miejscach piękne wazony (na przykład projektu Malwiny Konopackiej) z suszonymi jesiennymi kwiatami. W marmurowej łazience zachwyt budzi szklana gablota przypominająca apteczkę sprzed stu lat (robiona na zamówienie), Karolina trzyma w niej kosmetyki i perfumy. Jej córki – sześcioletnia Klara i dziewięcioletnia Franka – mają gdzie buszować. Najchętniej jednak nurkują w garderobie mamy, która przypomina tę Carrie Bradshaw z Seksu w wielkim mieście. Łączy korytarz z sypialnią, a wiszą w niej niesamowite ubrania: różowe cekiny Attico, ale i vintage Yves Saint Laurent. Obok wielkich trampek Balenciagi zauważam żakardowe klapki Driesa Van Notena. Nie dziwię się Klarze i France. Też bym tu pobuszowała. – Dziewczyny uwielbiają, kiedy się stroję. Podglądają i przebierają się w moje sukienki. Zawsze wybierają te najbardziej błyszczące – opowiada Karolina. Mają to we krwi.
Karolina z każdego wyjazdu przywozi coś ciekawego, jak choćby kapcie znalezione na targu w Grecji. W Kalifornii kupuje vintage: biżuterię i ubrania. Na przykład błyszczącą, brokatową suknię Yves Saint Laurent, którą po raz pierwszy włożyła podczas naszej sesji. – Szukam rzeczy wyjątkowych, jakich nikt inny nie ma. Ta sukienka taka była i wiedziałam, że poleci ze mną do domu. Wyrosłam z kompulsywnych zakupów. Nie gonię za tym, co akurat wpasowuje się w trendy. Nie znaczy to, że jestem minimalistką. Chyba umarłabym z nudów – tłumaczy.
Pełną wersję artykułu znajdziecie w styczniowym numerze "Vogue Polska".
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.