Sukienki o fasonie płaszczy, mocne kolory, neutralne dodatki – zgodnie z Kate effect wszystko, co założy Kate Middleton, natychmiast się wyprzedaje. Ale czy zachowawcza księżna Cambridge naprawdę zasługuje na miano ikony stylu?
Wróciłam właśnie z pierwszego popandemicznego wypadu do Wielkiej Brytanii. Stęskniłam się za wyspiarskim wiatrem, przenikliwym chłodem i zacinającym z każdej strony kapuśniaczkiem. Brakowało mi też widoku Brytyjek chodzących z gołymi nogami, gdy termometr wskazuje co najwyżej 10 stopni Celsjusza. Choć to Francuzki kojarzą się z je ne sais quoi, mnie urzeka nonszalancja mieszkanek Londynu i okolic. Odsłonięte łydki to jedno. Do tego dochodzą wzory zestawione najczęściej bez ładu i składu, miniówki noszone niezależnie od sylwetki, koszule rozchełstane gdzieś między drzwiami obrotowymi biurowca a barem w pubie.
Jest w tej dezynwolturze coś ożywczego. Te dziewczyny naprawdę ubierają się dla siebie, tak, jak chcą, z biglem, choć nierzadko niezgodnie z zasadami dobrego smaku. W wielu z nich widzę girl power na miarę Spicetek. Ale podczas gdy moje rówieśniczki znad Wisły nosiły krzykliwe desenie, krótkie topy i buty Buffalo jako czternastolatki, Brytyjki nie przejmują się metryką.
Od tych wyemancypowanych w swojej abnegacji Brytyjek odstaje Kate Middleton. Styl księżnej Kate jest przedmiotem popularnonaukowych analiz, raportów o trendach i strategii marketingowych. Kate effect sprawia, że wszystko, co założy księżna, natychmiast się wyprzedaje, do mody wchodzą konkretne fasony, a wyszukiwanie nazw modeli wzrasta w Google’u o kilkaset procent. Projektanci zacierają ręce, gdy księżna u nich kupuje, bo wiedzą, że w ślad za nią pójdą zwyczajne kobiety. Żonie księcia Williama sławę zawdzięczają takie brytyjskie marki jak Emilia Wickstead, Roksanda czy Alessandra Rich oraz popularne sklepy, na przykład Reiss.
Księżna Kate: Styl, jakiego oczekują poddani
Każdy look przyszłej królowej jest szeroko komentowany w mediach społecznościowych, a redaktorki mody dyskutują o tym, w czym Kate wygląda najlepiej. Żadna ekspertka nie jest może na tyle radykalna, by uznać Middleton za trendsetterkę, raczej elegantkę sprawnie operującą klasyką. Śmiem jednak twierdzić, że księżna została ikoną stylu niejako z automatu. Nie dość, że na bezrybiu i rak ryba, to jeszcze do zadań księżnej należy przecież spektakularny ubiór. Poza tym Middleton – wychowana w rodzinie z klasy średniej – uosabia marzenie o awansie społecznym. Aspirujące do arystokracji Brytyjki z klasy ludowej uwierzyły, że ubierając się jak księżna Kate (a więc porzucając na chwilę trashowy seksapil przerośniętych Spicetek), trafią może nie od razu na królewski dwór, ale pewnie do wiejskiej posiadłości szlachetniej urodzonych. W przeciwieństwie do postawy, która każe akceptować siebie taką, jaką się jest, księżna Cambridge dyktuje, jak ubierać się tak, by podobać się innym. A więc kobieco, klasycznie, konwencjonalnie. Middleton kreuje styl współczesnej księżnej tak, jak oczekują od niej tego poddani. I tak naprawdę nie wiadomo, co było pierwsze – wyobrażenia Brytyjczyków czy wizja Kate.
Gdy próbuje się zarzucać księżnej zachowawczość, z odsieczą natychmiast ruszają eksperci od etykiety, którzy podkreślają, że Middleton buntuje się na każdym kroku, prezentując mankiet dłuższy o pięć milimetrów, obcas wyższy o centymetr albo sukienkę nieomal odsłaniającą kolano. Nawet jeśli Kate definiuje królewski szyk na nowo, lansuje kobiecość w lekkostrawnej, ugrzecznionej, nienachalnej wersji. Nie bawi się modą, nie jest ani androgyniczna, ani zmysłowa, używa ubioru do petryfikacji ról społecznych, a nie ich podważenia. Trudno się dziwić, w końcu jest beneficjentką systemu. Jej konserwatyzm, który służy monarchii, może szkodzić zapatrzonym w nią kobietom z grup mniej uprzywilejowanych. Nie mówiąc już o kompleksach, które wywołuje niezgodność z kanonem Kate. Wystarczy ważyć o kilka kilogramów więcej niż ona, mieć odrobinę mniej lśniące włosy i poruszać się z mniejszą gracją, by zacząć wątpić w swoją wartość. W dobie inkluzywności, gdy modeli kobiecości jest nieskończenie wiele, Kate prezentuje ten najtrudniej osiągalny – dystyngowany, nieskazitelny, szczupły.
Na tle współczesnych ikon stylu – Kim Kardashian, Julii Fox czy Belli Hadid, które odważnie eksplorują swoją seksualność, traktują modę jak sztukę, przywracają dawne trendy i kreują nowe – Middleton wypada więc blado. Bliżej jej do mieszczańskiej paniusi w falbankach, koronkach i piórkach niż nowoczesnej kobiety.
Co nie zmienia faktu, że rozmarzam się na widok kolejnych kreacji Kate. Kupiłabym żółty zestaw z bufkami od Alessandry Rich, wzorzystą sukienkę Tory Burch czy fuksjowe cudo The Vampire’s Wife. Szkoda tylko, że nie mam gdzie się w nich wybrać, bo przecież – jak większość kobiet na świecie – nie dostaję zaproszeń na zbyt wiele balów, gali i rautów. Na co dzień wolę więc inspirację zwykłymi Brytyjkami – luz, polot i samoakceptacja wydają mi się dziś bardziej kobiece niż wystudiowana perfekcja.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.