Khloé Kardashian: Czy ciałopozytywność w dobie Instagrama jest możliwa
Gdy do sieci wyciekły jej niewyretuszowane zdjęcia, Khloé Kardashian poruszyła niebo i ziemię, by jak najszybciej je usunąć. Fani zarzucili jej problemy z samooceną, ona broniła się prawem do kreowania wizerunku. Ten spór w mediach społecznościowych to dobra okazja, by zastanowić się nad tym, czym samoakceptacja w dobie Instagrama jest w ogóle możliwa.
„Błąd asystentki” – tłumaczyła Khloé Kardashian upublicznienie nieautoryzowanych zdjęć. Na kadrach, które w ciągu kilku godzin obiegły świat, Khloé pozuje w cętkowanym bikini i wydaje się cięższa o kilka kilogramów niż w pozostałych postach na Instagramie. Na jej udach widać cellulit, na brzuchu brakuje kaloryfera, a z twarzy wygląda jak zwyczajna dziewczyna, a nie jedna z najpotężniejszych influencerek świata.
Zanim wkurzona Khloé usunęła zdjęcia, strasząc prawnikami wszystkich, którzy je kopiują, fani zachwycali się naturalnym wizerunkiem swojej ulubienicy. Gratulowali jej odwagi, chwalili krąglejsze kształty, cieszyli się, że wreszcie oddaliła się od niedoścignionego ideału. Gdy post zniknął z sieci, zarzucili jej problem z samooceną. Odpowiedziała kolejną serią zdjęć podpisanych „bez retuszu”, choć przedstawiających zgoła inną osobę, niż te wycofane. Sześciopak wrócił na miejsce, na naoliwionej skórze próżno było szukać rozstępów, a twarz została zakryta telefonem.
Khloé Kardashian: Trudno mi dorosnąć do oczekiwań, które stawia świat
Khloé wystosowała także oficjalne oświadczenie. „To moje ciało bez filtra i bez retuszu. Zdjęcie, które zobaczyliście wcześniej, jest piękne. Ale jako osoba, która przez całe życie zmaga się z samooceną, mam prawo nie chcieć, by w sieci ukazał się kadr, na którym moje ciało uchwycono niekorzystnie i w złym oświetleniu. Całe życie byłam wyszydzana. Nazywana grubą i brzydką siostrą. Oczerniano mnie, twierdząc, że nie mogę być córką mojego taty, skoro wyglądam inaczej niż reszta dziewczyn. Poniżano, twierdząc, że nie schudłam, tylko poddałam się operacjom plastycznym. Nie proszę o współczucie, lecz o potraktowanie mnie jak człowieka. Nie jestem doskonała, ale staram się żyć w szczerości, empatii i dobru. Trudno mi dorosnąć do oczekiwań, które stawia świat. Każda moja wada jest poddawana ocenie. Nie da się przyzwyczaić do ciągłej krytyki. Z czasem zaczynasz wierzyć, że inni mają rację, gdy mówią o tobie źle. Lubię zdjęcia z dobrym światłem, filtrem i odrobiną retuszu. Traktuję to jak makijaż, manikiur czy noszenie szpilek. Tak chcę być widziana. Moje ciało i mój wizerunek to mój wybór. Nikomu nic do tego. Rozumiem wszystkich, którzy mają dosyć presji doskonałości”.
Od tego czasu Khloé opublikowała kolejne zdjęcia – z urodzin córki True i imprezy siostry Kourtney – na których wygląda jak superbohaterka. Nogi do nieba, włosy do pasa, talia osy. Twarz na każdym jest trochę inna. Plastyczna jak awatar.
Strategia Khloé
Khloé nie podjęła wyzwania. Nie została orędowniczką ciałopozytywności, którą chcieli w niej widzieć fani. „Nie musisz być taka, jak inni chcą cię widzieć” – skomentowała w jednym z postów.
Khloé nie jest aktywistką. To bizneswoman, jednoosobowe przedsiębiorstwo, marka osobista. Wyrosła na reality show „Z kamerą u Kardashianów”, wzmacniana przez potężne siostry, rozwinięta na kampaniach reklamowych, własnych firmach, w tym Good American, dżinsach wszystkich rozmiarów i skandalizującym życiu prywatnym.
Obserwowana na Instagramie przez niemal 140 mln osób influencerka nie stara się być koleżanką swoich fanów. Jest dla nich guru, niedoścignionym wzorem, idolką. W dużej części za sprawą ciała. Kiedyś „najgrubsza z sióstr” dzięki dietom, morderczym treningom i zapewne kosztownym zabiegom dorównała Kim, Kourtney, Kendall i Kylie. Nic dziwnego, że strzeże wizerunku, który obejmuje fryzurę z dopinkami, ogromne usta oraz precyzyjnie wyrysowane brwi.
Gdy porówna się zdjęcia kilku Kardashianek, czasem nie wiadomo, którą akurat oglądamy. Gdy porówna się zdjęcia kilku influencerek, też trudno je od siebie odróżnić. Instagramowa uroda rządzi się swoimi prawami – musi dobrze wyglądać na zdjęciach.
Przypadek Khloé Kardashian: Czy ciałopozytywność jest możliwa?
Ten wizerunek, choć oparty na ciele, niejako się od niego oderwał. Ciało przestało być namacalne, stało się wizualne. Zamiast materii dostajemy czysty obraz. Skóra nie ma porów, przebarwień ani zmarszczek. Sylwetka wygląda jak uformowana przez jednego rzeźbiarza.
Jednocześnie w siłę rośnie ruch ciałopozytywności. Z założenia ma zwolnić od obowiązku doskonałości, a nawet szerzej – pozwolić tym, którzy nie poddają się kanonom, tworzyć własne, a tym, którzy chcą wyglądać stereotypowo, atrakcyjnie cyzelować wizerunek. W instagramowej wersji przejaw samoakceptacji często sprowadza się do jednego zdjęcia bez makijażu w morzu wyretuszowanych.
Kilka dni temu niewyretuszowany akt opublikowała raperka Lizzo, jedna z orędowniczek ciałopozytywności. Pokazała wszystkie fałdki na brzuchu, wywołując natychmiastową reakcję fanów: „Dziękujemy za odwagę!”. Dopóki pokazanie prawdziwej siebie będziemy uważać za odwagę, dopóty samoakceptacja pozostanie świętym Graalem.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.