Nie chcą siedzieć przy biurku w korporacji, wolą stać przy desce do prasowania. Zamiast ubrań modnych marek noszą skromne sukienki. Za cel stawiają sobie sprawienie, by mąż był szczęśliwy, dom posprzątany, a na stole stał obiad. To nie opis nowego sezonu „Opowieści podręcznej”. Na bycie tradycyjnymi żonami decyduje się coraz więcej młodych kobiet.
Ich zdjęcia na Instagramie przypominają kadry z serialu „Domek na prerii”, a posty opisują spokojne życie wypełnione domowymi obowiązkami: sprzątaniem, gotowaniem, robieniem zakupów. Te zajęcia są dla tradwives przyjemnością, a nie udręką, bo – jak zapewniają – właśnie z dbania o dom i rodzinę czerpią satysfakcję.
Traditional wives to młode kobiety, które zrezygnowały z pracy zawodowej, by wybrać konserwatywny model rodziny, polegający na tym, że mąż pracuje i zarabia, a żona zajmuje się domem i dziećmi.
Motto tradwives: Szczęśliwy mąż, szczęśliwe małżeństwo
Chociaż tradycyjne żony wyznają wartości, które były standardem w latach 50., ich styl życia jest nowoczesny. Prowadzą konta na Instagramie, TikToku i YouTubie. Z filmików o ich codzienności można się dowiedzieć, że domowymi finansami zarządzają przy pomoc aplikacji, wieczorami oglądają „Gwiezdne wojny” na najnowszych modelach laptopów. Są aktywne na Twitterze – jakiś czas temu jedna z popularnych polskich traditional wives właśnie w tweecie oskarżyła drugą, że ta podaje mężowi niezdrowe zupy.
W Polsce ruch tradwives jest na razie grupą młodych kobiet, które wykorzystują media społecznościowe, by opowiadać o życiu kręcącym się wokół pieczenia, gotowania, prania i prasowania. Na Zachodzie popularne tradwives mają status influencerek. Udzielają wywiadów, współpracują z markami. Niektóre z nich zbudowały wokół tradycyjnych wartości świetnie prosperujące przedsiębiorstwa.
Amerykanka Dixie Andelin Forsyth dorobiła się fortuny na „zajęciach z kobiecości w stylu lat 70.”, podczas których można się nauczyć, „jak kultywować idealną kobiecość i przyciągać mężczyzn”. Alena Pettitt, jedna z najbardziej znanych brytyjskich tradwives (zasłynęła tweetem: „Rolą żony jest podporządkowanie się mężowi, służenie mu i rozpieszczanie go. Tak, jak robiły to kobiety w 1959 r.”), wydaje książki o angielskiej etykiecie i planery ułatwiające organizację dnia, a na swoim blogu uczy kobiety, że „mąż musi być zawsze na pierwszym miejscu, jeśli chcesz mieć szczęśliwe małżeństwo”, radzi, jak planować rodzinne posiłki i „poprzez strój wyrazić swoją kobiecość”.
Zasada numer dwa: Emancypacja jest dla looserów
Ruch tradwives ma nie tylko oblicze romantyczne, idealizujące rolę żony i matki. Jest też drugie – radykalne, utrwalające konserwatywne poglądy. 29-letnia amerykańska vlogerka Abigail Shapiro, która określa siebie mianem „konserwatywnej influencerki” (prywatnie jest siostrą znanego skrajnie prawicowego dziennikarza politycznego), na swoim Twitterze @ClassicallyAbby apeluje do kobiet, żeby „przestały się puszczać”, sugeruje, że aborcja to dla feministek metoda „unikania niedogodności”, a kobiece piersi i pośladki powinien oglądać tylko mąż. Inne mówią do swoich obserwatorów: „Równość płci jest dla looserów. Feminizm to rak”.
W internecie krąży rysunek opisujący różnice pomiędzy „wyzwoloną feministką” a tradycyjną żoną. Feministka „ma włosy spalone od farbowania, toną makijażu przykrywa niską samoocenę, usunęła ciążę, a teraz wychowuje trzy koty i skończyła studia gender, przez które nie może znaleźć pracy. Nosi ubrania niepasujące do jej figury, jest gruba od jedzenia fast foodów i nie może znaleźć właściwego faceta”. Tradycyjna żona, jej przeciwieństwo, „ma dwadzieścia kilka lat, ale już jest mężatką z pięknym dzieckiem. Zna dwa języki, jest kobieca i nowoczesna. Nosi lekki makijaż, a dzięki zdrowym domowym posiłkom ma piękną figurę”. Niektóre tradycyjne żony uważają, że właśnie emancypacja oddaliła kobiety od roli żon i matek. Dixie Andelin Forsyth skwitowała to w wywiadzie z portalem „Stylist” słowami: „Mówimy feministkom: Dzięki za spodnie, ale my postrzegamy życie w inny sposób”.
CONSERVATIVE WOMEN, IT'S OUR TIME. Share a belief of your own that's been silenced with the hashtag #LetsBeClassic.
— Classically Abby (@classicallyabby) March 27, 2020
WATCH THE FULL VIDEO HERE: https://t.co/3ftPLmAJ1U pic.twitter.com/mvD3I5Xhmd
Tradycyjna żona o karierze: Nie, dziękuję
Czytając o rosnącej popularności tradwives, nie sposób nie zadać pytania: Dlaczego po tylu latach walki o równość, kobiety chcą być zależne od mężów (przede wszystkim finansowo) i spędzać dni na usługiwaniu wszystkim dokoła? I dlaczego ku tradycyjnemu podziałowi ról w związku zwraca się coraz więcej dziewczyn z generacji Z? Statystycznie zetki są przecież bardziej postępowe i mniej skłonne do trzymania się stereotypowych ról płciowych niż starsze pokolenia. Mimo to, miliony młodych ludzi obserwują na TikToku aspirujące do bycia tradwives nastolatki i dwudziestokilkulatki, które dyskredytują w swoich filmikach prawa kobiet, rozprawiają o skromnych strojach, jakie chcą nosić, oraz o posiłkach dla mężów? Chociaż podkreślają, że bycie gospodyniami domowymi, matkami i żonami to ich „prawdziwe powołanie”, według socjologów decyzja o porzuceniu (lub nie podjęciu) pracy zawsze podyktowana jest sytuacją społeczną, kulturową, ekonomiczną i polityczną. Jedną z przyczyn jest na przykład to, że dziewczynki z pokolenia Z nie chcą życia, jakie prowadzą ich pracujące matki, niesprawiedliwie traktowane w pracy, zarabiające mniej niż mężczyźni na równoległych stanowiskach, w domach pracujące dodatkowo, bez pomocy ze strony partnera, czasem opiekujące się też starzejącymi się rodzicami albo teściami. Kolejną przyczyną jest narastający lęk przed katastrofą. Pokolenie Z rozumie przez to zarówno kryzys gospodarczy, niestabilną sytuację polityczną, jak też chorobę lub wojnę. – Młodzi wchodzą w dorosłość i w tym szalonym krajobrazie gniewu i niezadowolenia próbują dowiedzieć się, kim są – mówi Michelle Janning, socjolożka z Whitman College. Według niej poczucie utraty kontroli, jakiego doświadczyliśmy jako ludzkość podczas pandemii, mogła sprowokować część kobiet do zostania w domu. – Kiedy ludzie czują, że na świecie nie ma nic pewnego, trzymają się tego, co znajome, bo daje im to poczucie bezpieczeństwa – dodaje.
Jak żona ze Stepford: W domu najlepiej
Zwrot ku tradycyjnym wartościom to także efekt szybko zmieniającej się dynamiki płci w generacji Z. W czasach, gdy aż 41 proc. młodych mężczyzn z krajów zachodnich identyfikuje się jako neutralni płciowo, rośnie liczba ich rówieśniczek marzących o idealnym małżeństwie w konserwatywnym świecie. W tej wizji, niczym z filmu o żonach ze Stepford, młode kobiety widzą siebie w roli szanowanych gospodyń domowych, otoczonych opieką zarówno finansową, jak i emocjonalną przez stereotypowo męskich mężczyzn: bogatych, przystojnych, silnych, a przy tym czułych. „Nie chciałabym być tradycyjną żoną, ale rozumiem atrakcyjność prostszego życia. Takiego, w którym być może w ogóle nie słuchasz wiadomości, żyjesz w błogiej ignorancji, czytasz tylko jedną książkę, czyli Biblię, codziennie karmisz rodzinę obiadem, prasujesz koszule męża i ubierasz się jak Ania z Zielonego Wzgórza” – napisała na swoim blogu Maya Kosoff, dziennikarka „The New York Timesa” i „Vanity Fair”. Przypomniała też, że w dzisiejszych czasach większość młodych ludzi haruje od świtu do nocy bez szans na awans, próbuje zaoszczędzić pieniądze, spłacając jednocześnie kredyt mieszkaniowy, i chodzi na terapię, żeby poradzić sobie z emocjami.
Tradycyjna bajka: On król, ona sługa
Psycholożka i psychoterapeutka Katarzyna Kucewicz zwraca uwagę, że trend na bycie tradwives jest niepokojący, ponieważ bazuje na bajkowej wizji rodziny. Nie ma nic wspólnego z tym, jak wygląda prawdziwe życie. – Bycie tradwives może być udane, pod warunkiem że mąż szanuje żonę i jej potrzeby – mówi psycholożka. – Jeśli ma na przykład skłonności do szowinistycznej wyższości i manifestuje to, podległa postawa żony może go jeszcze bardziej utwierdzić w tym, że żonę można traktować jak służącą, a nie jak równoprawną partnerkę. Jako psycholożka zastanawiałabym się, co się dzieje w związku, w którym jedna z osób traktowana jest po królewsku, a druga się wokół niej krząta. Myślę, że – jak we wszystkich relacjach, w których występuje dynamika pan-sługa – łatwo o naruszanie granic i podwójne standardy. Dodaje też, że samo pragnienie życia w tradycyjnej rodzinie nie jest niczym złym. – Jeśli obu stronom pasuje funkcjonowanie w stereotypowych rolach, nie ma problemu – właśnie na tym polega wolność, że każdy może tworzyć relacje w taki sposób, jaki mu odpowiada – uważa Katarzyna Kucewicz. Jedna z brytyjskich tradwives powiedziała kiedyś: „Daliście kobietom wolność wyboru – my wybieramy pieczenie chleba”. Trudno odmówić im do tego prawa.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.