Jak zażyłe mogą być relacje w pracy i wciąż pozostawać w granicach przyjaźni

Walentynkowe kartki dla „pracowej żony” i „pracowego męża” wywołały oburzenie, kiedy materiał o nich pojawił się w połowie lutego na TikToku. Zjawisko „pracowego małżeństwa” zaczęło być szeroko omawiane, a właściwie krytykowane. Work marriage może być podstawą związku, romansu, ale najczęściej to po prostu pracowa przyjaźń. Dlaczego więc budzi kontrowersje?
W pracy spędzamy większą część życia. Tym, co często pozwala nam w niej przetrwać lub nas w niej trzyma, są relacje interpersonalne. Wspierający zespół, w którym dobrze się czujemy, bywa ważniejszy niż inne benefity. 63,3 proc. osób ze Stanów i innych części świata, ankietowanych przez profesora studiów komunikacyjnych na Creighton University, przyznało, że obecnie lub w przeszłości miało „pracowego małżonka/małżonkę”. Mamy więc do czynienia z dość powszechnym zjawiskiem, choć określenia work wife i work husband funkcjonują przede wszystkim w Stanach Zjednoczonych.
Na czym polega „pracowe małżeństwo”?
Według profesorki Marilyn Whitman, ekspertki od biznesu z Uniwersytetu Alabama, work marriage to najczęściej platoniczna, intymna relacja między dwojgiem współpracowników, która charakteryzuje się wysokim poziomem otwartości i wsparcia, zaufania, lojalności i szacunku. Często bazuje na wspólnym języku, środowiskowych żartach i jak najbardziej może stać się początkiem przyjaźni, która wykracza poza mury biura. Zaufanie sprawia, że pozwalamy sobie szczerze ponarzekać na szefa i nie obciążać tym osoby partnerskiej. Z „pracową żoną” czy „pracowym mężem” możemy dzielić się nie tylko zawodowymi rozterkami, lecz także osobistymi – wszystkim tym, co dla nas aktualnie ważne i co potrzebujemy przegadać z bliską osobą. Spędzając osiem godzin w pracy, cenne wydaje się mieć przy sobie kogoś życzliwego.
Czy zażyła relacja w pracy dwóch osób musi skończyć się romansem?
Silna, wspierająca więź w miejscu pracy może zostać zbudowana między osobami tej samej płci niezależnie od ich orientacji. Jednak, kiedy dwie osoby heteroseksualne zaczynają być zauważalnie blisko, dostają etykietkę biurowego małżeństwa. Oczywiście takie relacje mogą przekształcić się w romans w pracy czy miłość, która zostanie przypieczętowana ślubem. Praca, poza szkołą i uczelnią, to jedno z tych miejsc, gdzie wciąż najczęściej łączymy się w pary, ale też zawieramy przyjaźnie, o które ciężko w dorosłym życiu. Popkultura przyzwyczaiła nas jednak do postrzegania związków w pracy jako typowo romantycznych, buzujących nie tylko miłością, lecz także seksualną chemią. Przykłady work wife i work husband, które prowadzą do związku czy romansu możemy znaleźć w powieści „Frankenstein i Kleopatra” Coco Mellors, „The Office” czy nowej fali erotycznych pracowych thrillerów z „Fair Play” na czele.
Jednak to, co przykuwa nas do ekranu i wywołuje wypieki na twarzy, niekoniecznie ma przełożenie na nasze codzienne życie. To po prostu podniecająca filmowa klisza. Zwłaszcza kiedy po pracy wracamy do naszych chłopaków, żon, rodzin i mamy po prostu udane prywatne życie. Do zdrady z kolegą lub koleżanką z pracy dochodzi z kolei zazwyczaj nie dlatego, że jest naszym „pracowym partnerem”, a z wielu innych powodów. Ludzie mają predyspozycje do niewierności. Często w zdradzie upatrują rozwiązania problemów w związku, z którymi nie potrafią się zmierzyć. W takiej sytuacji zdrada z kimś z pracy w teorii wydaje się łatwa, w praktyce wiąże się jednak z ostracyzmem, koniecznością zmiany pracy i wieloma innymi reperkusjami, których nie chcemy w życiu zawodowym.
Przyjaźń między kobietą a mężczyzną w miejscu pracy na cenzurowanym
Bez wątpienia więc stereotypy i nazywanie pracowych więzi tak, jak nazywamy te ważne, prywatne i intymne, oparte na seksie i miłości, mogą sprawić, że na biurowe związki spojrzymy z podejrzliwością. Ciekawe jest jednak, że walentynkowe kartki, które stały się wiralem w mediach społecznościowych, wywołały ogromne oburzenie. Mogłoby się wydawać, że podarowanie takiej walentynki to niewinny, zabawny gest bazujący na niezbyt trafnym nazewnictwie, jak i docenienie bliskiej nam osoby, która wspiera nas w pracy. Choć najbardziej odpowiednim momentem do świętowania w tym przypadku jest Dzień Przyjaźni. Rzuca to światło na kolejny społeczny problem opierający się na stereotypach – nie wierzymy, że przyjaźń damsko-męska jest możliwa. Wydaje nam się, że zawsze jest podszyta erotycznym kontekstem. Kiedy jednak porzucimy heteroseksualną optykę i zastanowimy się przez chwilę, jak miałyby wyglądać zatem przyjaźnie tej samej płci osób homoseksualnych, a jeszcze lepiej przyjaźnie osób biseksualnych, dostrzegamy absurd naszego myślenia. I wręcz obsesyjne doszukiwanie się zawsze i wszędzie romansów oraz nieczystych intencji.
Kiedy posiadanie „żony w pracy” zaczyna oznaczać niewierność?
– Nie ma nic złego w nawiązaniu przyjaźni z kimś, z kim pracujesz – zapewnia terapeutka par Jordanne Sculler. – To naturalne, że ludzie tworzą bliskie więzi ze współpracownikami ze względu na długie godziny pracy, dzielenie się doświadczeniami i wspólne stawianie czoła zawodowym wyzwaniom. Ekspertka zwraca jednak uwagę, że warto zachować czujność i przyjrzeć się relacji, kiedy mamy poczucie, że zaczynamy zatajać pracową więź przed osobą partnerską, czujemy, że work wife czy work husband zaczyna zaspokajać nasze emocjonalne potrzeby, budzi w nas nadmierną ekscytację i jest główną motywacją, która sprawia, że pędzimy do pracy jak na skrzydłach. – Bliskość fizyczna, dotyk, jak i flirt, zarezerwowane dla relacji romantycznych, jak i erotyczne fantazje powinny wzbudzić w nas czujność – przestrzega Sculler. Mogą oznaczać, że „pracowy związek” wszedł na niebezpieczny poziom. Co wtedy? Ustalanie granic. – Nie oznacza to całkowitego odcięcia się od drugiej osoby — chodzi o zmianę dynamiki, aby zachować profesjonalizm i szacunek, przy jednoczesnym zachowaniu harmonii w miejscu pracy – wyjaśnia terapeutka.
Co mówi o nas zazdrość o „pracowego męża” lub „pracową żonę” osoby partnerskiej?
Powszechne oburzenie kartkami walentynkowymi potwierdza i to, że mamy problem z zaufaniem do partnerek i partnerów. Nierealnie wierzymy, że ani nam, ani naszym mężom czy żonom nie spodoba się nikt inny. Zakładamy, że nie potrafią kontrolować swoich pragnień. Mówi to więc sporo o współczesnych relacjach, w których czujemy się niepewnie i nie wiemy, jak to zakomunikować, by znaleźć rozwiązanie. Zamiast tego robimy sceny zazdrości, obrażamy się, co tylko pogłębia problemy. Pozostaje wówczas nadzieja, że „żona” czy „mąż” w biurze, pozwoli nam się w takim wypadku wyżalić.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.