Istnieją dwie historie wyjaśniające uwielbienie, jakim Coco Chanel darzyła kamelie. Po raz pierwszy sfotografowano ją z tym kwiatem w 1913 roku na plaży Étretat, gdzie wpięła świeżo zerwaną kamelię w podtrzymujący bluzkę pasek. Od tego momentu roślina nieustannie pojawiała się w kolekcjach marki – na ubraniach i dodatkach, w biżuterii i kosmetykach. Jest, jak mówi Virginie Viard, nie tylko związanym z Chanel motywem, ale jej ponadczasowym kodem – delikatnym i silnym jednocześnie, dającym ukojenie i kojarzącym się z uniwersalnym pięknem.
Według jednej z opowieści Coco Chanel odkryła kamelie, gdy dostała ich bukiet od ukochanego, Arthura „Boya” Capela. Inna mówi o tym, że miłością do tych kwiatów zapałała już jako trzynastolatka, gdy po raz pierwszy ujrzała sztukę na podstawie „Damy Kameliowej” Aleksandra Dumasa z Sarą Bernhardt w roli głównej. – To moje życie – miała komentować opisywaną w książce historię kurtyzany Marguerite Gautier, która nosiła kamelie różnych kolorów, gdy chciała zasygnalizować swą dostępność dla kochanków lub przeciwnie, obwieścić, że jest niedysponowana.
Bez względu na to, który ze scenariuszy jest prawdziwy, nie da się ukryć, że Chanel uwielbiała kamelie. Sadziła je w ogrodach swoich rezydencji, wypełniała nimi wnętrza apartamentu przy rue Cambon, ozdabiała nimi stroje – zarówno własne, jak i będące elementem jej autorskich kolekcji. Od 1913 roku, kiedy po raz pierwszy sfotografowano Coco z kamelią, kwiat stał się nieodłącznym elementem estetyki i historii jej domu mody.
Kultywowanie dziedzictwa projektantki nie byłoby więc możliwe bez uwzględnienia rozmaitych wariacji na temat tej rośliny. Korzystał z tego motywu zarówno Karl Lagerfeld (w 2005 roku zaprezentował nawet suknię ślubną, wysadzaną czterema tysiącami kamelii), jest też ważną częścią projektów Virginie Viard, która kontynuuje tłumaczenie największych kodów marki na współczesny język mody.
No właśnie, kodów – Viard przestała myśleć o kamelii jako o motywie blisko związanym z Chanel. Jest dla niej nieodzowną częścią jej własnego wizualnego języka, czymś, co doskonale uosabia ponadczasowe piękno, połączenie delikatności i siły, wolność i romantyzm. Nie bez powodu zadedykowała tej roślinie kolekcję na jesień-zimę 2023 – kwiat ten, przybyły do Europy w XVIII wieku i nazwany na cześć botanika Georga Josepha Kamela – kwitnie późną zimą.
Choć zbudowanie kolekcji wokół kwiatu dawałoby przyzwolenie na stworzenie projektów na wskroś kobiecych, delikatnych i eterycznych, Viard dopilnowała, żeby bardziej niż dosłownie, korzystać z jego formy w sposób, w jaki robiła to Coco Chanel – wykorzystywać go na inspirowanych męską szafą ubraniach, ozdabiać nim zarówno typowo codzienne, jak i wyrafinowane, wieczorowe stylizacje, stosować na różnych tkaninach, od jedwabnej satyny po wełnę.
W tej interpretacji kamelia, choć kojarzy się z subtelną elegancją i dyskretnym romantyzmem, staje się środkiem do realizowania idei indywidualizmu w modzie. Miks tego, co damskie i męskie, połączenie klasyki i bohemy, a także zestawienie prostych i asymetrycznych fasonów znakomicie oddają sens słów Coco Chanel, która mawiała, że „są setki sposobów na to, by nosić kamelię”. Przypieczętowują też jej status symbolu nieśmiertelności i wieczności. Podobnie jak niegdyś projekty Gabrielle, kreacje Virginie Viard także zdają się być odporne na upływ czasu.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.