W trakcie ośmioletniej kadencji na stanowisku dyrektorki kreatywnej domu mody Dior Maria Grazia Chiuri zdążyła przejrzeć archiwa marki wzdłuż i wszerz. Zreinterpretowała klasyki, tchnęła nową energię w rewolucyjne sylwetki – od tulipana po New Look. Czy to możliwe, by w trakcie tych niemal laboratoryjnych badań coś umknęło jej uwadze? Charakterystyczna dla atelier mora. Tkanina niezwykła, wybarwiająca się w świetle i pokryta wątkiem tkackim iluminującym niczym tafla wody. To przeoczenie stało się dla Marii punktem wyjścia do najnowszej kolekcji oraz refleksji nad cienką granicą rozdzielającą świat rzeczywisty od baśniowego haute couture.
– Po raz pierwszy w życiu pracowałam z morą – mówiła za kulisami pokazu Dior haute couture na wiosnę-lato 2024 dyrektorka kreatywna marki Maria Grazia Chiuri. – Dotąd kojarzyła mi się jako tkanina wykorzystywana przez dekoratorów wnętrz. Ale potem odkryłam jej niesamowitą paletę barw i wzór, które tworzy sama z niewielką pomocą światła. No i uszytą z niej suknię Le Cigalle autorstwa Monsieur Diora.
Kolekcja Dior haute couture wiosna-lato 2024: Między modą a rzeczywistością
Kreacja pochodzi z kolekcji „Profile Line” z 1952 roku. Przejawia się w niej emblematyczne dla projektanta dogłębne studium sylwetki (wyjątkowo ostrej, o obfitej spódnicy i misternym gorsecie z pasowanymi rękawkami), ale i żyłka motoryzacyjna (konstruując kreacje couturier miał się bowiem inspirować nie tylko strojem dworskim z okresu panowania Ludwika XVI, ale i ergonomiczną linią samochodów z lat 50. XX wieku). Urzeka jej kolor – gołębia szarość – która w zależności od nasycenia promieni słonecznych, może przybrać odcienie beżu lub fioletu. Oraz struktura, sprawiająca wrażenie ciężkiej, jak gięty metal.
Ta równowaga między artyzmem a użytkowością, sztuką a modą, ośmieliła Marię do wymieszania modowego sacrum i profanum.
W tym celu, wraz z pracownią tkacką z okolic Lyonu, Chiuri opracowała nową morę: ścienioną, udelikaconą. Bardziej prêt-à-porter aniżeli couture. Konstruowała z niej wieczorowe suknie, bombastyczne draperie, kokardy i baskinki oraz całkiem przyziemne garsonki, marynarki, plisy. Przynajmniej kilkakrotnie zreinterpretowała ideę brytyjskiego trencza, zachwycała się kolorami tkanin (od czerni i beżów po złoto czy karminową czerwień) oraz linią, jaką narzuca kobiece ciało. Testowała ażury, dzianiny, koronki. Raz stosowała asymetrię, innym razem igrała z optyką, podszywając grube warstwy spódnic girlandami pierza.
Pokaz dopełniła niezwykła scenografia
Jej wizję dopełniła instalacja Isabelli Ducrot „Big Aura” rozmontowana w ogrodach Muzeum Rodina. W kompozycję nieregularnych czarnych pasków przypominających wątek i osnowę tkaniny wpisano 23 stroje sułtanów osmańskich, wysokie na mniej więcej pięć metrów. Wymiary były celowo nieproporcjonalne. Miały burzyć równowagę między artyzmem a użytkowością, sztuką a modą. Raz jeszcze zamącić w relacji modowego sacrum i profanum.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.