Co łączy kobiety ze śmietanki towarzyskiej Nowego Jorku lat 70. z socjalistyczną robotnicą? Oglądamy kolekcję dyplomową jednego z najciekawszych projektantów młodego pokolenia, Jana Chodorowicza.
Modę studiował na Shenkarze w Tel Awiwie, a później na londyńskim Central Saint Martins. Wśród wielu nagród może poszczycić się wyróżnieniem w prestiżowym konkursie marki Tod’s. W dniu premiery oglądamy jego kolekcję dyplomową
– Robiąc research, zauważyłem na zdjęciach, że niektóre kobiety pracujące przy linii produkcyjnej miały podobnie upięte włosy jak Lee Radziwill wychodząca z opery pod ramię z Trumanem Capote. Łączy je wyczucie stylu, bez względu na okoliczności – mówi Jan Chodorowicz. – Zarówno w haute couture tamtych czasów, jak i w strojach roboczych wszystko do siebie pasowało – sukienka w kolorze podszewki płaszcza, ogrodniczki w kolorze fartucha – dodaje. To był impuls do stworzenia dyplomowej kolekcji na CSM
Idea garsonki – mundurku do pracy wydaje się równie retro jak brzmienie tego słowa. – To kompletna, a zarazem surowa forma. Interesujące jest dla mnie właśnie to, że takich kompletów się nie widuje. To ubranie uosabia kobietę pewną siebie i bezkompromisową, dla której moda jest jednym ze sposobów na manifestację siły i kobiecości.
Kolekcja Chodorowicza powstawała w trakcie pandemii. Projektant zamknął się w mieszkaniu na warszawskiej Ochocie. Wszystkie przymiarki, korekty i rozmowy z promotorami odbywał na Zoomie. – Z jednej strony byłem absolutnie skupiony i do nikogo się nie porównywałem, z drugiej, na pewno też na tym sporo straciłem. Nie poznałem nikogo z mojego roku, nie byłem w tym czasie ani razu na uczelni w Londynie, a przecież kreatywność innych ludzi i miejsc też inspirują – przyznaje
Czego się nauczył w tym procesie? – Wiary w swoją wizję, odwagi w podejmowaniu decyzji, współpracy. Moja kolekcja nie powstałaby bez niezastąpionych konstruktorek i szwaczek oraz pana Czesława, specjalisty od rękawiczek – przyznaje.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.