Nikt z taką czułością nie ogląda się za siebie, jak Duet RAD. W najnowszej kolekcji sięgają dalej niż ich własna pamięć, bo do czasów PRL-u, którego nie mogą pamiętać. Ale na całe szczęście mogą czerpać z niego inspiracje i symbole, które mimo upływu dekad świetnie odnajdują się w dzisiejszych czasach.
Kolekcja „Irena” to druga część tryptyku, w której Maciej Józwicki i Juliusz Rusin, czyli Duet RAD, biorą na warsztat kolejny rozdział polskich opowieści. Po folkowej „Wiesi” wkraczają do epoki PRL-u, skupiając się na okresie „dobrobytu” lat 70. minionego wieku. Odczarowują kolejny, estetycznie kontrowersyjny etap dziejów. Inspirują się przy tym filmami Andrzeja Wajdy, reinterpretują styl granej przez Krystynę Jandę Agnieszki w „Człowieku z żelaza”. Niebieska koszula staje się symbolem młodzieńczej wolności i wiary, a przewrotny motyw stonki – wroga narodu.
Pocztówka z PRL-u
– Czasy PRL-u są dla nas bardzo nostalgiczne, podobnie jak dla wielu ludzi z naszego pokolenia, prawdopodobnie dlatego, że nie przyszło nam w nich żyć – opowiadają projektanci. – Epoka PRL-u wytworzyła specyficzny typ wzornictwa nacechowany tożsamością narodową i wielkim przywiązaniem do rzemiosła. Uwielbiamy wzornictwo PRL-u, historię, kino ze szczególnym uwzględnieniem Wajdy i Barei. Warto dodać, że wiele z tych absurdów, m.in. propaganda, niewyciąganie wniosków z błędów przeszłości, jest wciąż aktualnych w dzisiejszych czasach.
RAD słynie z zabawy konwencją, żonglowania dosłownością i symboliką, ale przede wszystkim ze świetnego krawiectwa. By wykorzystać potencjał podjętego tematu, postanowili podzielić „Irenę” na trzy sekcje: robotniczą, rewolucyjną i propagandową.
Sekcja robotnicza wyróżnia się użyciem dżinsu z recyklingu i haftów, które nawiązują do pikowań w uniformach pracowników stoczni i hut. – Chodzi w niej o podstawowe dążenia, aspiracje, ambicje, pracę u podstaw – wyjaśniają ideę stojącą za projektami.
Sekcja rewolucyjna, której najbardziej wyrazistymi elementami są płaszcz wyborczy (także stworzony z dżinsu z recyklingu), skłania do rozważań na temat przyszłości Polski.
W sekcji propagandowej dominują autorskie printy ze stonkami. – W latach 50. wykorzystano tego owada do manipulacji politycznej, traktując plagi stonki ziemniaczanej jako główny powód niedoborów na rynku żywności, sprowadzonych do Polski przez wrogów socjalizmu. Dziś wróg ojczyzny pojawia się cyklicznie w postaci ideologii LGBT+, sędziów, czarnych parasolek, osób z niepełnosprawnością. Cykl życia stonki od jajka do imago przedstawiliśmy w postaci geometrycznych printów w stylu lat 70. XX wieku.
Ale powiedzmy sobie szczerze – stonka nie jest wdzięczną biedronką czy romantycznym motylem, który da się z łatwością ukazać wizualnie. Projektanci przyznali, że podjęcie tego tematu było estetycznym wyzwaniem. – Motyw stonki był pierwszym pomysłem do kolekcji, ale sylwetki Stonki zostały zrealizowane jako ostatnie. Długo nie mogliśmy ugryźć tego tematu wizualnie, aby nieatrakcyjnego robaczka, szkodnika przekuć w piękne, zmysłowe sylwetki. Stworzyliśmy więc geometryczne wzory nawiązujące do stadiów rozwojowych stonki (od jaja do imago) i ziemniaka, jednocześnie chcieliśmy wpisać je w klimat kolorowych deseni z lat 70. minionego wieku. Powstała sylwetka „matki Stonki”, czyli patchworkowa, plisowana, szyfonowa suknia, i towarzyszące jej sylwetki „dzieci Stonki” w sportowych fasonach.
Na samej stonce nie kończy się symbolika kolekcji. – Nie moglibyśmy komentować tej epoki bez jej ciemnej strony – mówią Maciek i Julek. – Czarnym charakterem kolekcji jest sylwetka Dyktatora. Demoniczny, taliowany żakiet z ostrymi klapami i ołówkowa spódnica uszyte zostały z aksamitu, prześmiewczo zadrukowanego w wirujące baretki z dziesiątek odznaczeń generała Wojciecha Jaruzelskiego. Na zdjęciach w kampanii Dyktator zapowiada stan wojenny, „operację pokojową”, a może mówi o prawach kobiet?
„Płaszcz Wyborczy” zamyka kolekcję RAD. Powstał z dżinsów z recyklingu, z setkami haftowanych kieszeni, szlufek i pęknięć, w które na filmie autorstwa Marty Kaczmarek wpadają karty z pytaniami o przyszłość Polski.
Perły PRL-u oraz odzyskany blask
Na całą kolekcję można spojrzeć jeszcze w inny sposób, dzieląc ją na dwie inne sekcje: codzienną i wyobrażoną. Pierwsza z nich oddaje zwykłe, codzienne życie, którego sielskość przejawia się w mnogości kolorów, kwiatowych printów, w szydełkowych elementach. W niej także znajdziemy dopasowany płaszcz z upcyklingowanych narzut i puchową kurtkę z kołdry wyszywaną cyrkoniami, ręcznie robiony na szydełku kombinezon czy aksamitną marynarkę w print drewnianych intarsji z motywem jeleni na rykowisku. – Ta sekcja ma charakter reporterski, realistyczny i nawiązuje do kreatywności, którą wywołują w społeczeństwie ciężkie czasy – mówią o niej projektanci. Nawet kolory odgrywają tutaj konkretną rolę, nawiązując do towarów deficytowych: cytryn, pomarańczy oraz bananów.
– Sekcja iluzoryczna, którą nazywamy także kryształową, opiera się na charakterystycznym dla nas wykorzystaniu surrealizmu. Opowiada o spełnieniu pewnych dążeń, zaspokojeniu potrzeb, jest to romantyczny obraz ducha epoki: ulotny, efemeryczny, i ukazuje PRL w wyidealizowanym obrazie glamour – opowiadają Julek i Maciek.
Skarby PRL-u
Perłą w koronie „Ireny” są sylwetki z kryształowymi elementami. – Proces powstawania kryształów był niezwykle złożony i długotrwały. Każdy kryształ należało kolejno: zaprojektować graficznie, stworzyć bryłę cyfrową, wydruk 3D, odlew silikonowy, odlew z żywicy, wielokrotnie odpowietrzyć w komorze próżniowej, a następnie każdy gotowy kryształek wyszlifować kilkunastoma gradacjami, umyć, wypolerować, polakierować, nawiercić dziurki, a następnie ręcznie przyszyć – objaśniają żmudny proces.
Skalę tego przedsięwzięcia niech zobrazują liczby: na potrzeby kolekcji stworzono trzysta różnych wzorów kryształów. Wszystkich kryształów w całej kolekcji jest kilka tysięcy. – Cały proces od początku do końca odbywał się w naszej pracowni. Oprócz samych odlewów kryształowych równie czasochłonne było stworzenie kryształowego haftu oraz kryształowych printów.
Sylwetki dopełniają ręcznie odlewane okulary, torebka, klamry, paski, sprzączki i guziki.
Kim jest „Irena”?
Za nazwą kryją się aż trzy ukryte znaczenia. Pierwszym z nich jest imię babci Julka i prababci Macieja, silnych kobiet, które żyły w czasach PRL-u. To właśnie im dedykowana jest kolekcja.
Drugim powodem jest grecki źródłosłów imienia „Irena” – „ta, która niesie pokój”. Trzecie znaczenie nawiązuje do nazwy huty szkła kryształowego z Inowrocławia, która działała przez prawie sto lat, a jej ostatni piec wygasł tuż przed pandemią koronawirusa.
Prace nad kolekcją zajęły ponad dwa lata. Złożyło się na to wiele wypadkowych: z jednej strony bardzo wymagające i czasochłonne sylwetki, z drugiej – sytuacja na świecie: najpierw pandemia, potem wybuch wojny w Ukrainie, przez co, jak przyznają, nie czuli, żeby był to dobry moment na prezentowanie kolekcji haute couture.
Projektanci Maciej Józwicki i Juliusz Rusin w niezwykle barwny sposób budują mosty między przeszłością i przyszłością. Są w tym zabawa, żart, ironia, ale przede wszystkim wysokie krawiectwo, które poza symboliką i pomysłem zachwyca stroną wizualną. Badając blaski i cienie PRL-u, przekładają na dzisiejszy język analogie do przeszłości.
Zdjęcia: Weronika Walijewska
Film: Marta Kaczmarek
Modele: Angel, Julia, Klaudyna / GAGAMODELS, Philip Eko, Gosia Józwicka
Włosy i makijaż: Joanna Huczko, Sandra Broniszewska
Asystent fotografki: Kamil Spasiński
Asystent oświetlenia: Mateusz Śnieciński
Plakat: Aleksander Walijewski
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.