Francuz podjął współpracę z Japonką Chitose Abe, by stworzyć nową wizję swojego domu mody. Powstała kolekcja łącząca dziedzictwo ze współczesnością.
W styczniu zeszłego roku, kiedy nikt w Europie o pandemii koronawirusa jeszcze nie słyszał, Jean Paul Gaultier w paryskim Théâtre du Châtelet wystawił wielkie show. Gwiazdy obok modelek, reinterpretacja kultowych fasonów, występy wokalne – Superbowl świata mody. Pokaz był zarazem rocznicą i pożegnaniem – jubileusz 50-lecia pracy twórczej miał rozpocząć projektową emeryturę Gaultiera. Kilka lat wcześniej wypisał się z prêt-à-porter, by zrezygnować z masówki na rzecz na rzecz kreatywności wysokiej mody.
Gaultier chciał przetestować nowy model współpracy – wykorzystać swój kapitał, by wspierać nowe talenty. – Pomyślałem, że chcę zobaczyć, jak markę Gaultier zreinterpretują ludzie, których podziwiam – mówi Gaultier w wywiadzie z Liamem Freemanem.
Jego wybór padł na Japonkę Chitose Abe z marki Sacai, która zwróciła jego uwagę pasiastymi t-shirtami z wycięciem na plecach obszytym koronką. Choć bretoński top odmieniał latami przez przypadki, na takie rozwiązanie nie wpadł. O wyborze zdecydowały więc podobieństwa i różnice.
Gaultiera z Abe łączą pewien rozmach w formie, patchworkowość i upodobanie do uniformu. U Gaultiera teatralne, u Sacai zdekonstruowane. Zanim powstała kolekcja, Abe zajrzała do archiwów. Kody marki pomieszała z nieokiełznanym minimalizmem. Na cielistych siatkach nadrukowała tatuażowe grafiki, miseczki uszytych z satyny gorsetów przepikowała, choć nie zachowała stożkowatego kształtu miseczki. Tkaniny, których użyła w kolekcji, też są bardzo w stylu Gaultiera – garniturowe prążki mieszają się tu z marynarskimi paskami malowanymi niedbałym pociągnięciem pędzla i szkocką kratą.
Od siebie Chitose dodała oversize, wydłużyła sylwetkę, wprowadziła trenczowe elementy i dużo denimu. Jej projekty wyglądają jak pozszywane z kilku, czasem tak właśnie jest, bo choć to couture, w kolekcji pojawiają się sylwetki z tkanin z recyklingu – suknię uszyto z marynarek, a płaszcze z pociętych dżinsów. Ekologiczne rozwiązanie jest zgodne ze skromnymi początkami Gaultiera w świecie mody – zanim trafił na szczyt, ćwiczył na starych ubraniach.
Ciekawym elementem kolekcji są powstałe we współpracy z Pierrem Hardym buty – satynowe sneakersy, trzewiki na platformach i skórzane kozaki na klockach – ciężkie, niebotycznie wysokie i trudne do chodzenia.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.