Wycięcia, wyznania zapisane na skrawkach papieru, serca zupełnie na wierzchu – walentynkowa kolekcja Le Petit Trou jest jak flirt.
Motyw serca był w historii mody niezwykle popularny. Lubiły go epoka wiktoriańska i secesja, lata 50. i 70. Pojawiał się w zdobieniach, w haftach i filigranach. Ukryty w ornamentach, miał nadawać przedmiotom codziennym symbolicznego znaczenia. Bywał życzeniem o spełnionym uczuciu albo emblematem systemu wartości, opartego na wzajemnej miłości do bliźnich i nieożywionej reszty świata.
Projektanci dziś wciąż muszą szukać takich wartości, bo ostatnie sezony obfitowały w nowatorskie zastosowania symbolu. Serca w najrozmaitszych interpretacjach widywaliśmy i widujemy na światowych wybiegach, ale i w kolekcjach topowych polskich marek. Tą, która ten motyw eksploruje najgłębiej, jest Le Petit Trou.
Neonowe, wycięte, biżuteryjne
– Serce to dla nas element charakterystyczny. Lubimy do niego wracać, zwłaszcza przed walentynkami – mówi założycielka marki Zuzanna Kuczyńska, która ciągle szuka nieoczywistych form i zastosowań tego motywu. – To szczególnie przyjemne, gdy możesz obdarować kogoś bielizną z symbolem sugerującym czy wyrażającym twoje uczucia oraz intencje – dodaje.
Marka w aktualnym dropie umożliwia komunikat wyrażony wprost – pomoże neonowy haft LOVE na cieniutkim czarnym tiulu, z którego marka konstruuje fikuśne braletki i figi. Haftowanych serc w nowościach natomiast brak. Pojawiały się na modelach, które premierę miały jeszcze niedawno – wtedy motyw serca pojawiał się na przykład w okolicach biodra na koronkowym body. Czasem można było pomylić z sercem haftowane na linii sutków małe biedronki. – Odchodzimy od tego pomysłu, bo zaczęło kopiować go wiele marek. Choć nie ma tego złego, bo to dla nas dodatkowa motywacja, żeby wciąż coś zmieniać – tłumaczy.
W jesiennej kolekcji Zuza wypuściła do sprzedaży dwa swetry z bufiastymi rękawami w kolorze kobaltu i maliny. Poza precyzyjnie wypracowaną formą, akcentującą walory sylwetki, miały jeszcze jeden atut – umieszczone między łopatkami sercowate wycięcie odsłaniające skórę. Ten element wraca. Najpierw przeskoczył na kark topów z długim rękawem, teraz jest na białym T-shircie. – Szyjemy go z grubej mięsistej bawełny, dzięki czemu doskonale układa się na sylwetce. Z przodu wygląda jak oversize’owa baza, którą każda z nas ma w swojej szafie. Jak element męskiej garderoby, który można swobodnie łączyć z wielką marynarką i prostymi dżinsami. Zachowawczą całość przełamuje właśnie ten delikatny w charakterze ażur z tyłu. Zuza zdradza, że w przyszłości takich dekoracyjnych wycięć znajdziemy w Le Petit Trou więcej. Chodzi jej o to coś, jakiś drobiazg, który zwykły element garderoby, noszony codziennie, może wzbogacić o coś, co pozwala poczuć się niezwykle. Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić. Kuczyńskiej ciągle się udaje. Kto wątpi, niech spojrzy na staniki z miseczką w kształcie serca, objętą falbankami i na tyły majtek, gdzie sercowaty kształt albo tiulowy motylek okala małą dziurkę.
Obok tkaninowych serc są też biżuteryjne. Staniki z ażurowym złotym łącznikiem w kształcie serca między miękkimi miseczkami z elastycznego tiulu to już bestseller, który właśnie zyskuje trzecią odsłonę. Wcześniej zdobił oranżową i śmietankową wygodną koronkę, teraz – czerwony tiul ze wzorem róży. Przy niektórych stanikach z kolekcji wiszą sercowate sekretniki. W każdym można ukryć zdjęcia kogoś bliskiego albo szczere wyznanie miłości. – Można odpiąć go od stanika i nosić jak biżuterię – na łańcuszku. Jesteśmy dumni z tego detalu, bo to coś unikalnego, niespotykanego u innych marek – mówi Kuczyńska.
Podobnie jest z owocowym „kolczykiem”, który można dopiąć do specjalnie zamontowanego na T-shirtach i stanikach kółeczka. Te rozwiązania można uznać za nowoczesną wariację na temat piercingu.
Wariacje na temat falbanki
Kolczyk w tradycyjnej formie też pojawi się wśród projektów Le Petit Trou, ale dopiero wiosną. Wkrótce premierę będzie miała kolekcja ślubna. – Spośród naszych dotychczasowych miała największe wzięcie wśród kupujących – wtrąca Zuza. Ślubny potencjał mają też romantyczne topy i spódnice, wykończone wariacją na temat falbanki, przypominającą krawędź herbatnika. Przy okazji walentynek – różowe, w dostępnej już części kolekcji – w złamanej bieli i żółci. Niezależnie od koloru i modelu można je ze sobą łączyć. – Nasze kolekcje są coraz bardziej złożone, składają się z coraz większej liczby kategorii, ale to wciąż zamknięty, spójny estetycznie świat, w którym wszystko do siebie pasuje. Naszej bielizny nie trzeba nosić w komplecie. Choć pozornie liczba elementów dekoracyjnych, wzorów i odcieni nie sprzyja łączeniu jej w eklektyczne zestawy, zmiksowane prezentują się świetnie – stwierdza.
Sama Kuczyńska coraz chętniej w projektach miesza. Dominujący wcześniej w Le Petit Trou haft zastępuje coraz ciekawszymi połączeniami struktur materiałów. Przykładem w tej kolekcji jest choćby gęsto marszczona falbanka z połyskującego jedwabiu, górująca nad cieniutkim transparentnym tiulem. – To bielizna, którą chce się odsłaniać, a sprzyjają temu trendy – dodaje Zuza. Równą przyjemność sprawia noszenie jej pod ubraniem, w zupełnie prywatnych pieleszach, co na romantycznych wyjazdach pod słońcem Toskanii, do których inspiruje kampania. Jeszcze przed walentynkami marka tradycyjnie już uruchomi akcję specjalną dla klientek. Na razie to tajemnica, ale możemy już zdradzić, że te działania pomogą rozwiązać intymne problemy klientek.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.