W kolekcji polskiej marki Acephala precyzyjny plan został zastąpiony przez ciąg eksperymentów, które układają się w logiczną całość. Tak powstała seria unikatowych egzemplarzy, które odszyto z różnych tkanin i w różnym stylu.
– Niektóre rzeczy muszą swoje poleżeć – mówi Bartek Korzeniowski, który od dekady prowadzi markę Acephala z partnerką, Moniką Kędziorą. W tym czasie w pracowni na warszawskim Powiślu i w magazynie uzbierało im się wiele takich elementów oczekujących na swój moment. – Nie lubię niczego wyrzucać. Przechowujemy ścinki poprodukcyjne, próbki od producentów, kupony tkanin, nawet cały karton kieszeni jeansów, które ostały się po jakimś upcyklingowym projekcie sprzed lat – dodaje Kędziora. Po raz pierwszy z tymi resztkami projektanci eksperymentowali w 2019 roku. W niepewnych czasach pandemii wykorzystali je, by zaspokoić swoją potrzebę tworzenia, bez ponoszenia kosztów standardowej produkcji. Stworzyli wtedy unikatowe ubrania dostępne w jednym egzemplarzu. Nastawiali się na to, że projekt będzie czysto wizerunkowy, a temat podchwycą media chętne wtedy do komentowania twórców zmierzających ku zrównoważonemu rozwojowi. – Nikt o kolekcji nie napisał, ale klienci i klientki ją pokochali. Wszystko natychmiast się rozeszło – wspominają. W takim projektowaniu odkryli nie tylko szansę na trochę inny sposób pracy, lecz także radość wynikającą z projektowania, które niejako dyktuje dostępna tkanina.
Eksperymentalna kolekcja marki Acephala na sezon wiosna-lato 2024 powstała w oparciu o tkaninę
– Każdy materiał jest inny, ma swoje możliwości i ograniczenia. Jeden się pruje albo troczy, inny leje albo trzyma formę, niektóre można ze sobą połączyć, inne nie – tłumaczy Bartek, przechodząc już do opowieści o projektach na wiosnę-lato 2024. – Poprzedni sezon zatytułowaliśmy Furia Addormentata („drzemiąca furia”). Chcieliśmy wyrazić nią wszechogarniający niepokój związany z sytuacją geopolityczną i zbliżającymi się wyborami. Tym razem takiej odgórnej idei nie było. Zaczęliśmy od pracy rękami, od prób i eksperymentów. Reszta wyklarowała się w trakcie – tłumaczy drobiazgowo Monika. Twórców ciągnęły struktury haptyczne, po których z ciekawością można wodzić palcami. Do lekko zmienionych konstrukcyjnie, choć obecnych od wielu sezonów spodni garniturowych i marynarek zaczęli przyszywać surowo cięte kawałki strzępiącej się tkaniny, tworząc swoisty ornament. Bawełny marszczyli, szukali różnych struktur koronek. – Z błękitnej bawełnianej uszyliśmy sukienkę z kołnierzykiem i krótkim rękawem. Długo szukaliśmy dla tej romantycznej tkaniny sportowej formy. Z zielonej, miejscami spranej i gęstszej w splocie, powstało coś podobnego – krótki top bawiący się konwencją bielizny dawnej i zapinana koszula z krótkim rękawem – tłumaczą. Elementy koronki Acephala wykorzystała także jako niby stanik wszyty pod ramiączka czarnej klasycznej slip dress. Ze ścinek użytych przy odszyciu wzorów, bawełnianego sznurka i resztek z poprzednich sezonów powstały dwa ręcznie tkane na małych krosienkach gorsety. Trzeci unikat nie doczekał premiery – z pracowni wyniosła go jedna ze stałych klientek.
Celebracja różnorodności motywem przewodnim kolekcji polskiej marki
Z niewykorzystanych ściągaczy zamówionych przed kilkoma laty powstały ażurowe dzianinowe sukienki i topy w mocnych kolorach. Jarzeniowy żakard, który przeleżał w pracowni prawie pięć lat, stał się sukienką w neonowe pasy. Monice i Bartkowi kolekcja skojarzyła się z rodzinną imprezą, na którą przychodzi wiele różnych osób z różnym podejściem do stylu. Każdej sylwetce nadali więc imię. – Grażyny mieszały się z ciotkami z Antwerpii, a całość zaczęła kojarzyć się nam z nastrojem pojednania, zjednoczenia, celebracji, które koniec końców stały się tematem tego sezonu – dodają.
W tym eklektycznym bałaganie jest wiele elementów wspólnych – to uciekające nitki, cienkie ramiączka, charakterystyczne marszczenia w różnych wariantach ułożone w pionowych pasach jak na nadrukach i sekwencjach ściągaczy, trapezowa objętość. Tę ostatnią mają nie tylko sukienki z gumką podniesioną z talii na mostek, lecz także płaszcze o kroju peleryn, które okazały się największym konstrukcyjnym wyzwaniem. – Praca nad tym wzorem trwała osiem tygodni i tyle samo przeszyć. Początkowo udrapowaliśmy ją na manekinie, potem trudno nam było utrwalić w konstrukcji charakterystyczną lekkość i objętość – wyjaśnia Monika. – Przy okazji pasuje prawie do wszystkiego – dodaje Bartek, tłumacząc, że ich klientki nie szukają powtarzalnych basiców.
Kampania kolekcji nawiązuje do klimatu wesela z lat 90.
Pomysł na zdjęcia nowej kolekcji też wyrósł z inspiracji weselem. Monika i Bartek w butiku Acephali zbudowali ścianę, którą wyłożyli tapetami vintage, również z piwnicznych wzorów. Całość dopełniły pożyczony dywan i podwieszone pod sufitem chmury, które parze skojarzyły się z wystrojem sal weselnych z lat 90. – Kampanie zazwyczaj robimy sami, tym razem po raz pierwszy od dawna skorzystaliśmy z pomocy stylistki Ani Poniewierskiej, która na nasze ubrania spojrzała z dystansu, zbalansowała je, dopełniła akcesoriami – mówią. Tak zorganizowano wesele może i nietypowe, ale takie, na jakim chciałoby się zatańczyć.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.