Dla Aleksandry Wiśniewskiej ubrania, które powstawały w duchu zrównoważonej mody, były zbyt zachowawcze, z kolei te fajnie zaprojektowane – zbyt poliestrowe. Założyła więc z Sonią Włoszyńską markę JAAF, a znakiem rozpoznawczym tego młodego polskiego brandu stają się piękne kolory, autorskie printy, lekkie jedwabie i mięsiste lny. Właśnie premierę ma ich kolekcja na wiosnę-lato 2024.
Gdy Aleksandra Wiśniewska napisała pierwszą wiadomość do Soni Włoszyńskiej, ta prowadziła markę wzorzystych kostiumów i koszul na plażę Imprm Studio. Miała za sobą też studia projektowe w School of Form w Poznaniu, doświadczenie w polskich i zagranicznych markach takich jak Bizuu i Zimmermann.
Gdy Ola przedstawiła jej wizję marki, którą chciała założyć, Sonia zmieniła plany życiowe i żeby podjąć wyzwanie projektowania w JAAF, zrezygnowała z emigracji do Australii. Początkowo dziewczyny rozważały rozwijanie konceptu Imprm. – Finalnie zdecydowałyśmy się zacząć od nowa, bo zależało nam, żeby wyrwać się poza letnią garderobę, budować warstwy wzorem skandynawskich marek – tłumaczy Ola, absolwentka ekonomii i finansów, która doświadczenie z zarządzania zdobywała w rodzinnej firmie. – Do świata mody zawsze mnie ciągnęło, miałam też cenną perspektywę klientki, nieco sfrustrowanej ograniczoną ofertą kolorowych ubrań z naturalnych tkanin wyprodukowanych w transparentny, zrównoważony sposób – dodaje. Wszystko, co odpowiedzialne, było dla niej zbyt zachowawcze, co fajnie zaprojektowane – zbyt poliestrowe. Chciała uzupełnić tę rynkową lukę.
Projektowanie z myślą o przyszłości – marki i planety
Założenia Oli od początku były klarowne i ambitne. – Chciałyśmy się skupić na kolorach i autorskich nadrukach. Najpierw wybieramy u producentów materiały najwyższej jakości, potem kolory z wzorników Pantone. Nie bazujemy na tym, co jest dostępne od ręki, nigdy nie kupiłyśmy nawet gotowego beżu. Wykluczamy tkaniny syntetyczne, dopuszczamy tylko drobny dodatek elastanu. Ciągle jeździmy na targi i sprawdzamy dostępne, bardziej przyjazne dla skóry i środowiska innowacje w tkaninach – opowiada Ola.
JAAF współpracuje z organizacją Green Story, która liczy i rekompensuje ślad węglowy. – Trafiłyśmy na nich poprzez Pangaię. Działa to tak, że dostarczamy im wszystkie niezbędne informacje dotyczące produkcji – kraj pochodzenia materiałów, miejsce drukowania i farbowania, składy, certyfikaty. Na tej podstawie powstaje kalkulacja wpływu na środowisko. Publikujemy ją przy każdym produkcie w naszym sklepie internetowym, a część ceny produktu przeznaczamy na kompensację. Green Story te pieniądze przekazuje organizacjom, które sadzą drzewa, budują wiatraki itp. – wyjaśnia Ola. To ważne dla nich osobiście – bo mają świadomość, jaki wpływ branża mody ma na środowisko naturalne – i coraz ważniejsze dla ich klientek z takich krajów jak Francja czy Dania. – Dodatkowo 1 proc. ceny każdego sprzedanego produktu przekazujemy na jedną z trzech wybranych organizacji pozarządowych – mówi Ola.
Ola zrozumiała, że biznes odzieżowy jest trudniejszy, niż myślała, a budowanie świadomości marki trwa nie miesiące, lecz lata. Wierzą jednak z Sonią, że spójna wizja i wyrazista estetyka dopasowana do potrzeb życia codziennego zaowocują w przyszłości. – Właśnie wystawiamy się z agencją wholesale’ową w showroomie w czasie paryskiego tygodnia mody. Wiemy, że może za wcześnie na zamówienia od dużych partnerów, ale w przyszłości planujemy rozszerzyć model sprzedaży bezpośredniej o współpracę B2B – mówi Ola.
Najnowsza kolekcja marki JAAF to letnia beztroska w eleganckiej odsłonie
Można mieć pewność, że ich łatwe do noszenia na różne okazje sukienki, bluzki i garniturowe zestawy znajdą szerokie grono klientów. – Do klasyki konsekwentnie dodajemy ciekawe detale i elementy, szukamy zbalansowanej całości – dodaje Sonia, wprowadzając w klimat nowej kolekcji na wiosnę-lato 2024 roku.
Proces rozpoczęła od fotografii Jacques’a Henriego Lartigue’a „La Havane” z 1957 roku, przedstawiającej kwiat hibiskusa dryfujący na powierzchni turkusowej wody. Falująca tafla błękitu w interpretacji Soni trafiła na koszulę z krótkim rękawem i luźne spodenki, luźna interpretacja nakrapianych kwiatowych płatków na sukienki o kroju zbliżonym do slip dress. Tropikalne są odcienie sukienek – szczególnie żółć jedwabnej mini z nacięciami i pokręconymi paskami luźno opadającymi z ramion. Kolor wody oddaje błękitny kombinezon z wiązaniem na plecach, beżowy garniturowy komplet przypomina o piasku i eleganckiej wakacyjnej beztrosce.
Ten kalejdoskop wzorów i barw marka zdecydowała się sfotografować w Marsylii. – Doskonale podkreśla charakter kolekcji, która łączy kurort z miejską rzeczywistością. Chcemy wyróżnić naszą klientkę z tłumu, ale tylko do tego stopnia, żeby nie była przebrana – podsumowuje Ola.
Fotografka: Diane Betties
Modelka: Antonella Delgado
Stylistka: Marta Zaczyńska
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.