Premierowo na Vogue.pl: Lebrand lato 2023

W tle włoskie jezioro Iseo, wciśnięte między Como i Gardę, a na pierwszym planie zwiewne sukienki w soczystych kolorach, muślinowe zestawy i shoppery we wzór bandany. – Moim celem na ten rok jest rozbudowywanie społeczności Lebrand – mówi projektantka Paulina Pyszkiewicz.

– Pod koniec minionego roku zrewidowaliśmy wszystkie plany i zmieniliśmy strategię rozwoju marki – mówi założycielka Lebrand Paulina Pyszkiewicz. Przyznaje, że utrzymanie dotychczasowego systemu produkcji z czterema kolekcjami rocznie po kilkadziesiąt modeli w każdej, w nowych rynkowych realiach byłoby niemożliwe bez dużego zewnętrznego finansowania. – Decyzja o wdrożeniu zmian była dla mnie wyzwaniem, bo przez ostatnie ponad osiem lat pracowałam nad rozwojem konceptu, który założyłam sobie na początku powstania firmy – tłumaczy. Jej obawy okazały się zupełnie nieuzasadnione, bo podjęte zimą decyzje zabezpieczyły firmę na trudne czasy destabilizacji. – W listopadzie zrobiliśmy sobie wewnętrzny audyt i burzę mózgów z moim zespołem – mówi. Jej efekty zaowocowały wprowadzeniem nowego rytmu premier i innym planem komunikacji wizualnej. – Przed wdrożeniem zmian stawialiśmy na bardziej surową, minimalistyczną estetykę. Nie pokazywaliśmy, jak łączyć nasze rzeczy ze sneakersami i jak stylizować je na co dzień – mówi. Marka postanowiła nieco ocieplić wizerunek, by wyjść naprzeciw potrzebom klientek.

Jedną z istotnych zmian było zastąpienie skóry naturalnej (jednego z elementów rozpoznawczych Lebrand) ekoskórą. – Ciągle mamy w sprzedaży modele ze skóry. Zdałam sobie sprawę, że nie ma sensu wprowadzać nowych form, że wystarczą te, które już mamy – doskonale dopracowane spodnie Baggy, dwa modele trenczy czy klasyczna marynarka. To nasze ponadsezonowe klasyki, jakościowe i bardzo uniwersalne – mówi. Teraz po raz pierwszy zastosowała wegańską alternatywę, podobną wizualnie, równie starannie wykończoną, ale przystępną cenowo. – W krótkim czasie nasza oversize’owa kurtka Cerda stała się najpopularniejszym okryciem wierzchnim. Ta decyzja otworzyła nam drzwi do klientek, które ze względów etycznych nie decydowały się na zakup produktów ze skóry naturalnej. Teraz za niższą cenę dostają ubranie cruelty free – dodaje Pyszkiewicz.

Dużą częścią zmiany było też wykreowanie popytu na akcesoria, szczególnie te pokryte wzorami z bandany. Ten deseń stał się przepustką do świata marki – #bandanaclub, to już nie tylko hashtag wykreowany na potrzeby mediów społecznościowych, ale klub fanek, które do ulubionej chusty będą mogły dodać teraz wielki bawełniany shopper w ten sam print. Co prawda wyprzedał się już w przedsprzedaży, ale wciąż może zamówić go każdy, kto gotów jest czekać do czterech tygodni. – Dzięki takim produktom trafiamy do nowych odbiorców. Moim celem na ten rok jest właśnie rozbudowywanie społeczności Lebrand – mówi Paulina.

W dniu naszej rozmowy ma na sobie lekki płaszcz z nowej kolekcji dostępny w dwóch kolorach – czerni i kości słoniowej. – Jest lekki jak mgiełka, idealny na polskie lato, zazwyczaj raczej nieprzewidywalne niż gorące – uśmiecha się. Głównym motywem letniej kolekcji są luźne, zwiewne sety, które świetnie sprawdzą się podczas słonecznych miejskich dni, jak i na wakacjach. Pastelowe chłodne odcienie mieszają się w tej kolekcji z mocnymi nasyconymi barwami – głównie trawiastą zielenią i magentą. – Róż świetnie się u nas przyjął, kontynuujemy więc ten motyw – przyznaje Pyszkiewicz. Duża jak na Lebrand ilość koloru jest przeciwwagą dla monochromatycznych propozycji, np. lnianej kamizelki z prostymi spodniami czy oversize’owej koszuli z szortami. – Potrzebowałam trochę czasu żeby przekonać się do lnu, teraz nie wyobrażam sobie bez niego kolejnych kolekcji – deklaruje.

W letniej wersji powróciła także delikatna koronka, z której uszyta została długa, transparentna sukienka idealna na upalny wieczór. W nowej odsłonie wracają bestsellerowe topy Yena z opadającym i drapowanym hiszpańskim dekoltem. Lekkie marszczenia widoczne są na wielu modelach – pod biustem minisukienki Dalhia z długimi rękawami i na ramionach topu Alice o kroju bombki. Te napompowane nieco kształty podkreślają cieniutkie ramiączka – gdzieniegdzie skrzyżowane albo sznurowane. Alternatywa to natomiast fasony typu bodycon – obcisłe sukienki tuby i mikrotopy, które kto lubi pokazać brzuch może połączyć z ołówkową elastyczną spódnicą. Obok nich pojawiają się minimalistyczne desenie – geometryczny, abstrakcyjny i drobne kropki. Choć ta kolekcja ma miejski potencjał, świetnie wpisała się w krajobraz naturalny.

Za zdjęcia do nowej kampanii po raz pierwszy odpowiada Dorota Szulc. – Gdy usłyszałam o Iseo, chciałam je koniecznie zobaczyć. Okazało się, że na miejscu jest modelka Marysia Dębicka, którą Paulina chciała zobaczyć w edytorialu Lebrand. Spakowaliśmy kolekcję i pojechaliśmy na zdjęcia. Plan okazał się świetnym pretekstem by pozaglądać w okoliczne zakamarki. Cały dzień jeździliśmy po wybrzeżu i szukaliśmy odpowiednich lokacji. Nie czułam się jak w pracy – mówi Szulc. – Moim ulubionym motywem kampanii są zdjęcia z jeziorem Iseo w tle. Widok z błękitnymi zacienionymi górami wpływa na mnie kojąco. Lubię kontrast tego pejzażu z delikatną, kobiecą urodą Marii. Jej postawa jest jednocześnie silna i zdecydowana. Połączenie tych dwóch jakości to dla mnie clue marki Lebrand – trafnie podsumowuje fotografka.