Kampania pierwszej ważnej kolekcji Krystiana Szymczaka – kostiumografa, scenografa teatralnego i młodego projektanta – powstała w ogrodzie jego babci w Rogowie. – Było w tym coś magicznego – wspomina w rozmowie z Vogue.pl. Od rana padało. O przekładaniu sesji nie było mowy, bo następnego dnia modelka wylatywała za granicę. Rozpogodziło się na cztery godziny. W trzy zrobiliśmy zdjęcia i znów zaczęła się ulewa. Pracom nad kolekcją „Soul” również towarzyszyła atmosfera niezwykłości – od odmawiającej posłuszeństwa maszyny do szycia po nagły przypływ weny. I tym razem, też po okresie niepogody, wyszło słońce, które zdaje się nie zachodzić.
Na co dzień Krystian Szymczak pracuje w teatrze jako kostiumograf, scenograf, a od niedawna także reżyser świateł. – Często odpowiadam za całą część wizualną spektaklu – mówi. – Dotychczas kolekcje marki szyłem więc w przerwach między próbami. Zamykałem się w pracowni i tworzyłem. Od szkicu po ostatnie szwy wykonywane na pożółkłej maszynie do szycia, którą dostał jeszcze w czasach gimnazjum.
„Soul” jest inna. – Przed nią miałem niemal roczny przestój w projektowaniu. Kolekcja pozwoliła mu przepracować emocje. Uchwycił w niej wspomnienia z minionego roku – chorobę, utratę bliskiej osoby, smutek, ale również chwile szczęścia.
Co w duszy gra
W pewnym momencie Krystian trafił do szpitala. – Żyłem zbyt szybko. Nie dosypiałem, nie dojadałem. Organizm wysłał sygnał ostrzegawczy – opowiada projektant. – W zaawansowanych pracach był spektakl, którego premiery nie mogliśmy przesunąć. Do wykonania miałem 100 kostiumów. Na zmianę płakałem z bólu oraz rysowałem, ale udało się. Na OIOM-ie powstały też setki osobistych szkiców. Po wyjściu z czterotygodniowej kuracji miał zaplanowane trzy kolekcje. – I wtedy zmarła babcia. Osoba, która zawsze mnie wspierała, cokolwiek by się działo, wierzyła we mnie. Zacząłem projektować od nowa.
Najnowszą kolekcją Krystian rozprawia się z przeszłością, ale to nie wszystko – „Soul” niesie też przesłanie nadziei. – Pod koniec prac w moim życiu pojawił się Michał. Z miłością w pakiecie zyskałem córkę i psa. Tydzień temu przeprowadziliśmy się do wspólnego domu.
Masz wiadomość
Fuzję tych skrajnych emocji pozwoliły mu oddać tkaniny – welur i woal, które magazynowane w szafie od dawna, czekały na swoją kolej. A także ulubiona organza Krystiana, przewijająca się w „Soul” w najróżniejszych odsłonach. Od kreszowanej i skrzącej jak tafla lodu po „bankietową”, stosowaną na przyjęciach weselnych i „kryształka” o perłowej poświacie. Ważną rolę odegrała również oscylująca wokół bieli paleta barw. – Wiedziałem, że kolekcja ma być jasna. Całe życie chodzę ubrany na czarno. Czułem, że duża koncentracja tego koloru dodatkowo mnie przytłoczy. Biel to oczyszczenie, zrzucenie z siebie emocjonalnego bagażu – tłumaczy. – No i skupienie na warstwach, detalu, formie. A ta jest szczególna.
Razem z „Soul” Krystian niejako dystansuje się od charakterystycznych falban, szuka alternatyw, bada nowe koncepcje, techniki, linie. – Za motyw przewodni obrałem łzy, formę zacieków wodnych. Widać je przede wszystkim na zwiewnej sukience w waniliowym beżu (który bardziej przypomina odcień babcinego pudru), na spódnico-spodniach w gołębiej szarości i tunice o fioletowym rąbku. Jeśli dobrze się przyjrzeć, można dostrzec je też w kolumnowej sukni w alabastrowej bieli. – Kreacja ta sprawia, że kobieta wygląda, jakby właśnie wstała z łóżka, owinięta tylko w prześcieradło. To był nagły przypływ weny. Wszedłem do pracowni, zrobiłem kilka upięć na manekinie i mamy to.
Szczególne miejsce zajmuje organzowe futro, czy też żakiet wykonany z płatków gęsto marszczonej tkaniny. Raz, że chyba najlepiej odzwierciedla artystyczną ewolucję Krystiana, dwa, że to za jego sprawą powstały dwie dodatkowe sylwetki, które spójnie domknęły kolekcję. – Prace miałem zakończyć miesiąc wcześniej, co nie udało się przez szwankującą maszynę do szycia. Coś psuło się przez trzy dni z rzędu. Gdy kolejny raz wybrałem się do mechanika, ten powiedział, że ubiegłej nocy działy się rzeczy, jakich przez 13 lat pracy nie widział. Nie wiem, czy pokonały ją falbany na żakiecie, czy to babcia – śmieje się. – Doszyłem dwa looki. Może więc tak miało być?
Bezsenność w Warszawie
Podczas prac nad kampaniami swoich kolekcji Krystian oddaje pałeczkę zespołowi. Jubilerka Paulina Nowak wniosła do sesji metaliczną biżuterię zwieńczoną perłami, makijażystka Anna Piechocka – kryształowe aplikacje przypominające łzy, co na analogu uchwycił Krystian Lipiec. Jedyne co może zaskakiwać, to tło (Krystian jest w końcu scenografem) ograniczone do minimum. Ale, po dłuższym namyśle czuć, że i ono dopełnia jego opowieść. Mimo statyczności zdjęć, dostrzegalne są ruch, zwiewność tkanin i zapowiedź nowego. – Pracuję już nad inną historią – zdradza. W międzyczasie chciałby spróbować sił w filmie. – Jak na razie wszystko, o czym kiedykolwiek marzyłem, się spełnia.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.