Witajcie w Klubie Couture! Wyobraźnia nie ma tu granic, tworzenie nie podlega ograniczeniom, a perspektywa rozszerza się do trudnych do objęcia rozumem rozmiarów. Na piedestał wynosi się tu pracę ludzkich rąk – niepowtarzalne savoir-faire, jedyny w swoim rodzaju kunszt pozwalający urzeczywistnić niemożliwe. Nic nie jest takie, jakim mogłoby się wydawać. To przestrzeń fantazji i iluzji, wolności myśli i celebracji indywidualizmu.
W 2014 r. w Muzeum Wiktorii i Alberta otwarto wystawę „From Club to Catwalk: Fashion in the Eighties”, która pomagała zanalizować wpływ, jaki clubbing miał na projektantów mody. Przywoływała stylizacje Boya George’a i członków Pet Shop Boys, które później były reinterpretowane na wybiegach, przypominała o niepowtarzalnym klimacie najbardziej znanych klubów nocnych w historii na czele z Haciendą w Manchesterze, oferowała solidną dawkę nostalgii za kolorową i krzykliwą modą przełomu lat 70. i 80. minionego wieku. Nade wszystko jednak celebrowała energię – przedstawiała clubbing jako przestrzeń wolności i niepowtarzalności, niczym niepohamowanej ekstrawagancji i indywidualizmu, który najczęściej manifestowano za pomocą ubioru. Przestrzeń, w której nie istniały żadne ograniczenia, a radość osiągano dzięki uwolnieniu od schematw. Było w niej miejsce dla wszystkich.
W kolekcji Valentino haute couture wiosna-lato 2023 Pierpaolo Piccioli powraca do tej myśli. W „Le Club Couture”, jak nazwał najnowszą odsłonę włoskiego domu mody, kreśli podobieństwa między wysokim krawiectwem a nocnym życiem. Przypomina, że w obu kluczową rolę odgrywa wiara, że to, co nieprawdopodobne staje się prawdziwe.
Na pokaz ten można patrzeć jak na kolejny etap „uczłowieczania” couture, jakie Piccioli rozpoczął już kilka sezonów temu. Włoch, nadal hołdując najwyższej jakości rzemiosłu, kunsztowi i artyzmowi, zrywa z wizerunkiem mody tak dystygnowanej, że aż niedostępnej, chłodnej i tworzącej dystans, na rzecz tej, która zachwyca, inspiruje, ale i daje radość. Staje się platformą do celebrowania inności, ekspresji i zabawy, jaką daje strojenie się.
Na wybieg posłał więc sylwetki, które mogą stać się częścią performance’u. Przeskalowane w formie, zachwycające feerią soczystych i wyrazistych kolorów, pełne unikatowych detali projekty, urzekały różnorodnością. Raz były krzykliwe, kiedy indziej utrzymane w duchu subtelniejszej elegancji. Pełne objętości lub dopasowane do sylwetki. Romantyczne lub mroczne. Klasyczne lub teatralne.
Słowem, które prawdopodobnie najtrafniej określi tę kolekcję, jest „mnogość” – mnogość osobowości i charakterów, jaką w kolekcji podkreśla Piccioli, mnogość środków, jakich używa do tego, by zrealizować swoją wizję. Pozwala, by mikro spódniczka w kształcie kokardy zestawiona z marynarką od smokingu i krawatem płynnie przeszła w bieliźnianą sukienkę w stylu gothcore lub godną czerwonych dywanów kreację w kolorze Valentino Pink. Pastelowa suknia w groszki i z falbaną staje się preludium do plejady czarnych, mrocznych stylizacji. A te ostatnie przygotują scenę na nadejście wyrafinowanych, ale pełnych młodzieńczego wigoru looków, w których pierwsze skrzypce grają eksperymentalne proporcje i zaskakujące detale. Couture nie jest już jedynie dyskretnym szeptem – wybrzmiewa jak klubowy remiks.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.