Doceniono go jako głos globalnego Południa. Jako nowy „dziki”, który wyczuwa puls społecznych i artystycznych trendów, szturmem zdobył serca kolekcjonerów. Po pokazie w Hali Turbin w Tate Modern coraz częściej mówi się, że laureat Turner Prize Oscar Murillo zapracował już na miano klasyka.
Wielkoformatowe płótna rozpięte zostały na dwóch specjalnych rusztowaniach i połączone ze sobą w podwójne, ponad dwudziestometrowej długości panneau o lekko zakrzywionym kształcie. Umieszczone naprzeciwko siebie wstęgi malarskiego podłoża tworzą eliptyczną przestrzeń. W środku, pomiędzy płótnami ustawiono budowlane metalowe stoliki na kółkach, a na nich – puszki z niebieską farbą, pędzle. Każdy z przyglądających się, co też urodzony w Kolumbii, a wychowany w Londynie Oscar Murillo zmalował w monumentalnej przestrzeni Hali Turbin Tate Modern, mógł minionego lata wejść do środka i dołożyć do dzieła swój gest. Czyli chlapnąć niebieską farbą na przygotowane płótno, uruchamiając przy okazji grę w skojarzenia. A to odnajdując odniesienia do Jacksona Pollocka, a to widząc, że przestrzeń zaaranżowana przez malarza i nałożona przez niego zielona podmalówka to puszczenie oka do „Lilii wodnych” Claude’a Moneta i sposobu ich ekspozycji w paryskim Musée de l’Orangerie. Ależ fikołki, ależ erudycyjne przypisy. I w sumie czego innego można się było spodziewać po Murillu? Odkąd sześć lat temu, jako 33-latek, otrzymał Turner Prize, niemal nieustająco wprawia muzealników, galerzystów i miłośników sztuki w podziw i drżenie.
Oscar Murillo uważany za jednego z „dzikich”, sam identyfikuje się z arte povera
– Malarze burżuazyjni malują obraz w taki sposób, żeby stworzyć grę wielowymiarowych planów i za pomocą cienia dać iluzję przestrzenności, podczas gdy przedstawiciele arte povera malują tak, by stworzyć obiekt, namacalną rzecz. W ten sposób obraz staje się tu niemal narzędziem – mówił Jannis Kounellis, grecko-włoski artysta lat 70. XX wieku. Oscar Murillo w wywiadach bardzo lubi powoływać się na ten cytat. Ten autoprzypis może zaskakiwać, bo arte povera jest nieoczywistym punktem odniesienia dla kolumbijskiego artysty. Prasa stawia go raczej w jednym ciągu z „dzikimi” współczesności: Georgiem Baselitzem, Julianem Schnablem, Jean-Michelem Basquiatem. Murillo przekonuje jednak, że farba, jej gęstość, materialność, lepkość fascynują go dużo bardziej niż gry kolorem, formatem, dekonstrukcja kompozycji czy przedstawienia na płótnie.
Cały tekst przeczytasz w nowym wydaniu „Vogue Polska Leaders”. Numer możesz zamówić już teraz. Jest też dostępny w kioskach przez trzy miesiące.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.