Codziennie przybywa zakażonych koronawirusem. Rośnie też liczba wyleczonych. WHO ogłosiło pandemię, polski rząd – stan zagrożenia epidemicznego. Boimy się, czy nie – musimy nauczyć się żyć inaczej. Jak zachowując ostrożność, nie wpaść w panikę? O tym rozmawiamy z ekspertami. Jednogłośnie zalecają, by często i długo myć ręce.
Nieznana wcześniej choroba COVID-19 wywołana przez koronawirusa SARS-CoV-2 okrąża świat. W Europie najmocniej uderzyła we Włoszech, gdzie zmarło już ponad 4800 osób. W Polsce potwierdzono ponad 930 zakażeń, dwanaście osób zmarło. Każdego dnia na świecie przybywa chorych, ale też wyleczonych z COVID-19.
Zgodnie z informacjami opublikowanymi przez WHO 1 marca 2020 r., większość pacjentów z chorobą COVID-19 to osoby dorosłe. Tylko dwa proc. pacjentów z Chin z potwierdzoną infekcją miało poniżej 20 lat. Najczęściej zgłaszanymi objawami były gorączka, suchy kaszel i duszność. Większość pacjentów doświadczyła łagodnej postaci choroby, 14 proc. – ciężkiej, a pięć proc. było w stanie krytycznym. Prawdopodobnie nasilenie się COVID-19 powiązane jest z wiekiem – powyżej 60 lat i chorobą współistniejącą. Wirus, zdaniem WHO, przenosi się drogą kropelkową, ale źródło infekcji wciąż nie jest znane, więc może nadal być aktywne i prowadzić do kolejnych zarażeń. 11 marca WHO ogłosiła, że to już pandemia.
W Polsce zamknięto placówki oświatowe i instytucje kultury, w czwartek minister zdrowia wprowadził stan zagrożenia epidemicznego. Wszyscy musimy przez jakiś czas nauczyć się żyć inaczej. Jak zachowując ostrożność, nie wpaść w panikę? O tym rozmawiamy z ekspertami.
Główny Inspektor Sanitarny, dr hab. n. med. Jarosław Pinkas
Gdzie szukać informacji o koronawirusie? Warto codziennie śledzić wytyczne i zalecenia na stronie GIS i w specjalnym rządowym serwisie. To najbardziej aktualne i potwierdzone treści o skali zakażeń i sposobach zapobiegania. Jak więc nie zakazić się koronawirusem?
– Przede wszystkim przestrzegając higieny – mówi dr hab. n. med. Jarosław Pinkas, główny inspektor sanitarny. – Myć ręce ciepłą wodą i mydłem przez co najmniej 30 sekund i dezynfekować odpowiednim środkiem. Po powrocie do domu, wyjściu z toalety – zwłaszcza publicznej (WHO potwierdziła, że cząsteczki wirusa obecne są także w kale osób zakażonych wirusem – dane z 1 marca), po podróży, po zakupach itp. Nie powinno się także przebywać w tłumie i zachować dystans co najmniej jednego metra od osób wokół nas. Trudno zachować taką odległość w biurach, szkołach czy środkach transportu, ale widząc lub słysząc osobę, która kaszle, warto się odwrócić.
Profesor Pinkas, podobnie jak inni eksperci, nie poleca osobom zdrowym noszenia maseczek. – Jeśli ktoś ma katar i kaszel, jest chory, maseczka może ograniczyć rozprzestrzenianie wirusa. Ale nie warto kupować masek, by chronić siebie.
Profesor Jarosław Pinkas potwierdza, że koronawirus najgroźniejszy jest dla osób starszych lub cierpiących na inne choroby. Pozostali mogą się nim zarazić, ale niekonieczne zachorować. Jak rozpoznać u siebie lub najbliższych koronawirusa? – Do objawów charakterystycznych dla grypy, takich jak gorączka, bóle mięśni, katar i kaszel, należy dodać jeszcze duszność i zmęczenie. Chory może przez kilka dni nie mieć świadomości, że jest zakażony.
Jeśli podejrzewa się u siebie koronawirusa, należy zadzwonić do stacji sanepidu. Tam odbierze telefon lekarz pierwszego kontaktu. A pacjent otrzyma dokładne informacje, jak ma się zachować. W szpitalu wykonuje się specjalistyczny test, ale tylko wtedy, kiedy są do tego przesłanki. – Nie robimy testów profilaktycznie – dodaje prof. Jarosław Pinkas. Przypomina, że – jeśli nie ma potrzeby – nie podróżować samolotem.
Dr n. med. Paweł Grzesiowski, specjalista immunolog
Jeden z najbardziej zaangażowanych lekarzy komentujących koronawirusa w Polsce dr n. med. Paweł Grzesiowski, specjalista immunolog i nauczyciel akademicki w Centrum Medycznego Kształcenia Podyplomowego, mówi, że memy i żarty z koronawirusa są sposobem na rozładowanie napięcia. W czasach zagrożenia przydaje się czasem dystans.
– Grunt, żeby nie żartowali sobie z koronawirusa ludzie, którzy powinni leczyć i ratować życie innym. Żeby lekarze traktowali sprawę odpowiedzialnie. Ale nie ma sensu zachowywać się, jakbyśmy żyli w średniowieczu i miała nas wszystkich wymordować czarna ospa. Najważniejsza jest rzetelna informacja. Nie kreujmy rzeczywistości, nie nadinterpretujmy faktów, podawajmy jedynie informacje, które mają potwierdzenie naukowe – mówi dr n. med. Paweł Grzesiowski.
Jego zdaniem koronawirus stał się dyżurnym tematem dla wszystkich mediów, a to prosta droga do wypaczania faktów. Relacje z miejscowości, z której pochodzi pierwszy zakażony koronawirusem człowiek – to po prostu niepoważne.
Jak sprawdzić, czy jest się zakażonym? – Testy w kierunku koronawirusa z dróg oddechowych wykonuje się w szpitalach zakaźnych lub na oddziałach zakaźnych. Jeżeli osoba powraca z wakacji lub wyjazdu z terenów objętych epidemią i ma objawy podobne do grypy oraz duszność, powinna się właśnie tam zgłosić lub zadzwonić do lokalnego sanepidu. Ale testy nie zostaną przeprowadzone, jeśli pacjent ma po prostu katar czy zwykłe przeziębienie. Wówczas nie powinien w ogóle zgłaszać się do szpitala.
Maseczki? Noszone przez zdrowe osoby w otwartej przestrzeni są, według dr. Grzesiowskiego, karykaturą. Sens mają wtedy, gdy chcemy ochronić innych przed własnym kaszlem. Wystarczy wówczas założenie maseczki chirurgicznej i to tylko na czas kontaktu z ludźmi. Dobrze, gdyby maseczki mieli pod ręką pracownicy banków czy urzędów i wręczali je kaszlącym petentom.
Podobnie jak większość ekspertów immunolog radzi bardziej niż zwykle dbać o higienę. – Polacy wreszcie zaczęli myć ręce. Cieszę się z tego, bo zapobiegniemy dzięki temu zachorowaniom na wiele chorób. Ale w istocie zakażalność koronawirusem przez dłonie jest znacznie niższa [dłońmi dotyka się ust, nosa i oczu – przyp. red.] niż na przykład przez pozostawioną na wierzchu chusteczkę, w którą zakażony kichał lub czyścił nos.
Koronawirus na tkaninach może przetrwać kilkadziesiąt minut. Ale już na drewnianym lub laminowanym blacie – trzy do pięciu dni. W niskiej temperaturze (cztery stopnie) wytrzymuje nawet cztery tygodnie. – Mitem jest jednak, że zabiją go upały. Przecież doskonale się czuje w prawie 37 stopniach wewnątrz ludzkiego organizmu! Po prostu w upalnym klimacie krócej przetrwa na powierzchni przedmiotów, ale drogą kropelkową można się nim tak samo zarazić jak zawsze – przestrzega dr Grzesiowski.
Przewiduje, że największy wzrost zachorowań jest dopiero przed nami. – W Chinach zamykane są wsie i miasta, a wojsko pod groźbą kary śmierci pilnuje, aby nikt się stamtąd nie wydostał, żeby nie zarażać kolejnych osób. Natomiast na przykład w Lombardii ludzie nie boją się władz. Podróżują i „częstują” wirusem kolejne osoby. Wirus rozprzestrzenia się więc po Europie wolniej, niż robił to w Chinach, ale za to walka z nim będzie dłuższa. Może się okazać, że najwyższy wzrost zachorowań odnotujemy w Polsce w maju.
W związku z chorobą COVID-19 i koronawirusem w internecie co chwilę pojawiają się nowe porady. Na przykład, że świetnym środkiem dezynfekującym jest alkohol.
– Żeby zabić wirusa, musi mieć stężenie co najmniej 60 proc. Takim alkoholem można dezynfekować ręce albo przedmioty, to nawet wskazane. Ale spożywanie może uszkodzić błony śluzowe. A wówczas rośnie ryzyko zakażenia wirusem – mówi Paweł Grzesiowski.
Narażeni na zakażenie są wszyscy dorośli, którzy stosują złą dietę, unikają ruchu i za mało śpią.
Doktor odradza robienie zapasów żywności. Jest to, jego zdaniem, wykreowane przez media i przez jedną nieostrożną wypowiedź niemieckiego ministra. Poleca ostrożność w podróżowaniu i po powrocie z terenów epidemii. – W przypadku powrotu z regionów zagrożonych wirusem lub objętych już czerwoną strefą, należy odbyć 14-dniową kwarantannę w izolacji.
Radzi unikać paniki, ale odradza bagatelizowanie sytuacji. Za niepoważne uznaje porównywanie liczby zachorowań na koronawirusa ze zwykłą grypą. Ta bowiem panuje od września, a koronawirus dopiero od stycznia. Dlatego nie patrzmy na liczby, ale na odsetki. Na dziś WHO potwierdza prawie 135 tys. przypadków zachorowań i blisko 5 tys. zgonów z powodu choroby COVID-19. Wyleczono prawie 69 tys. osób.
Dr Gabriel Serrano, dermatolog
Hiszpański lekarz, specjalista dermatolog i twórca marek kosmetyków aptecznych i wypełniaczy z kwasu hialuronowego, jest ciągle w podróży. Przemieszcza się nie tylko po krajach, lecz także kontynentach, a o koronawirusie wie już od grudnia 2019 r.
– Mamy biuro w Szanghaju i już w pierwszej połowie grudnia wiedzieliśmy, że niektórzy pracownicy mają koronawirusa. Zaczęliśmy się zastanawiać, jak się przed nim uchronić. W Walencji oficjalnie jest 60 osób zakażonych, ale każdego dnia przybywają kolejni pacjenci.
Doktor śledząc przebieg zakażeń w Walencji, dostrzegł wspólny mianownik osób chorujących. Otóż, jego zdaniem, szczególnie podatni na koronawirusa są pacjenci z niskim poziomem laktoferyny (to białko, które występuje w pierwszym mleku matki, w mleku krowim i w ludzkim organizmie). – Najwięcej zachorowań odnotowano wśród osób, które przeszły zawały, wysokociśnieniowców, cukrzyków, otyłych oraz cierpiących na inne choroby obniżające odporność. Oni wszyscy mają mniej laktoferyny niż osoby zdrowe – mówi dr Gabriel Serrano.
Naturalnie laktoferyna znajduje się w śluzówkach i organach wewnętrznych. – Koronawirus dostaje się do organizmu przez nos, usta, spojówki. Możemy go zablokować, używając specjalnego spreju do nosa i ust, który odkaża i chroni. Nie zawiera alkoholu. Nośnikiem w nim są fosfolipidy identyczne ze ścianami komórkowymi nabłonka. Celem jest cząsteczka koronawirusa. Nie jest naga, ale uzbrojona w wyrostki, które sterczą jak antenki. I dlatego wygląda ona jak w koronie (stąd nazwa wirusa). Laktoferyna wyłapuje żelazo z koronawirusa i tym samym blokuje jego możliwości replikowania – wyjaśnia dr Gabriel Serrano.
Dodaje, że prowadzi badania, żeby tę teorię potwierdzić naukowo. Polscy eksperci, z którymi rozmawiałam, nie sądzą, żeby odkażanie nosa i gardła mogło uchronić przed zakażeniem. Przestrzegają też przed rozpowszechnianiem wiadomości niepotwierdzonych naukowo.
Wszyscy trzej są zgodni, gdy mówią o sposobach zapobiegania rozprzestrzeniania się wirusa. – Bardzo ważna jest higiena rąk, bo koronawirus może przetrwać w temperaturze pokojowej niemal na każdej powierzchni kilka dni – podkreśla Gabriel Serrano. – Radzę unikać lotnisk, bo nie są przygotowane, żeby chronić pasażerów i pracowników. Wszyscy dotykają tam wszystkiego: wózków, klamek, siedzeń, blatów. Jeśli już znajdziemy się tam, dezynfekujmy co się da, ale jako dermatolog odradzam nakładanie środków dezynfekujących na skórę. Niszczą bowiem barierę hydrolipidową naskórka. A skóra, żeby uchronić się przed mikroustrojami właśnie jej potrzebuje – tłumaczy dr Serrano.
Dr Gabriel Serrano zaznacza, że leki antywirusowe na koronawirusa nie działają i wciąż poszukuje się na niego skutecznej szczepionki. Pracuje nad nią co najmniej 20 laboratoriów. Sam doradza niepopadanie w panikę.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.