Odwołane pokazy, setki zamkniętych sklepów i drastyczne spadki sprzedaży – rozprzestrzeniający się na świecie wirus to poważny test dla globalnej gospodarki i mocno zależnego od chińskiego rynku świata mody. Covid-19 obnażył jego największe słabości.
Wystarczył moment. Jeden weekend. Jeszcze w piątek w Mediolanie tłumy przeciskały się, by z bliska przyjrzeć się najnowszej kolekcji Emporio Armani. Dwa dni później, w niedzielę, na pokazie Giorgio Armani mistrz kłaniał się przed rzędami pustych miejsc. Symboliczne, niepokojące? Jak podkreśla projektant, po prostu konieczne. Na ten ruch zdecydował się w ostatniej chwili. Z uwagi na szybko rozprzestrzeniającego się koronawirusa (Włochy, w ciągu zaledwie paru dni, stały się trzecim po Chinach i Korei Południowej ogniskiem epidemii) i bezpieczeństwo swoich gości. Ci nowe propozycje marki obejrzeć mogli na nadawanym na żywo nagraniu.
Zapoczątkowany w chińskim mieście Wuhan i szybko roznoszący się koronawirus, Covid-19, jest dużym zagrożeniem pod wieloma względami. Światowa organizacja Zdrowia (WHO) ogłosiła stan globalnego zagrożenia zdrowia publicznego. Mimo licznych prób ograniczenia rozwoju epidemii (zamykanie miast, szkół, uniwersytetów, wstrzymanie transportu publicznego), liczba chorych stale rośnie. Covid-19 potwierdzono już w 84 krajach (w tym w Polsce) u ponad 96 tys. osób (z czego ponad 3300 poniosło śmierć).
Niebezpieczeństwo widzą też ekonomiści, którzy podkreślają, że Covid-19 może wywrzeć znaczący wpływ na globalną gospodarkę. Wybuch koronawirusa prawdopodobnie będzie koszmarem dla włoskiego przemysłu modowego wartego ponad 100 mld dolarów – mówi Carlo Capasa, szef Camera Della Moda, Narodowej Izby Włoskiej Mody. Krajowe firmy modowe spodziewały się dobrego początku 2020 r., ale obecnie zmagają się z problemami z dostawami i słabym popytem. Szczególnie w Chinach, które są centrum wybuchu koronawirusa – dodaje. Z podobnymi problemami zmagać musi się cała branża.
Maseczki Mediolanu i odwołane pokazy
Epicentrum branży. Trzeci tydzień miesiąca mody. Mediolan. Nieoczekiwane wieści o grasującym na północy Włoch i rozprzestrzeniającym się po Europie koronawirusie robią zamieszanie w harmonogramach. Najpierw Armani, później kolejne (także paryskie) marki odwołują swoje pokazy, m.in. Agnes B, Rosie Assoulin i A.P.C. Wcześniej na taki ruch zdecydowało się większość chińskich domów mody: Masha Ma, Shiatzy Chen, Uma Wang, Jarel Zhang, Calvin Luo i Maison Mai. Anulowane są też liczne pokazy cruise i resort 2020. Prada wstrzymuje swój pokaz w Japonii, Burberry w Szanghaju, Chanel w Pekinie, a Gucci w San Francisco.
Wielu redaktorów, stylistów, a co najważniejsze kupców chińskich domów towarowych odwołało swój przyjazd na europejskie tygodnie mody. Anulowane lub przekładane w czasie są również szanghajski i tokijski tydzień mody, a także Baselworld, brytyjski szczyt Sustainable Future for Fashion, szwajcarskie Watches & Wonder i wiele innych.
Globalny problem
Ekonomiści nie mają wątpliwości – to, co dzieje się obecnie w Azji i Europie, odbije się echem w globalnej gospodarce. W tym także w branży mody. Dlaczego? Podobnie jak wiele innych gałęzi, moda mocno polega na rynku chińskim. To największy producent tekstyliów i niezbędnych elementów, takich jak guziki czy zamki błyskawiczne. Zdecydowana większość tych produktów wytwarzana jest tylko w Chinach – mówi Gary A. Wassner, dyrektor generalny Hildun Corporation i prezes Interluxe. Przyznaje, że wpływ na to mają niskie koszty produkcji. Ponieważ było to opłacalne, staliśmy się kompletnie zależni – dodaje. Ale nie na tym kończą się problemy.
Dotychczas najmocniej dotknięte przez Covid-19 Chiny stanowią ponad 12 proc. światowego handlu. Duża część chińskich fabryk została zamknięta bądź (od końca stycznia) pracowała na mniejszych obrotach, co zdestabilizowało światowe łańcuchy dostaw. Oprócz szoku podażowego, koronawirus drastycznie obniżył też popyt chińskich konsumentów, którzy stanowią ponad 30 proc. światowych konsumentów towarów luksusowych – tłumaczy Wodzisław Kiciński, Associate w singapurskim biurze Morgan Stanley. Inwestowanie w modę luksusową to ostatnia rzecz, o jakiej myślą obecnie mieszkańcy Chin. Miasta zostały zamknięte, ludzie żyją w strachu i koncentrują się na przetrwaniu. Podstawowe potrzeby codziennego życia, jak żywność i artykuły higieny osobistej oraz możliwość spotkania się ze znajomymi i rodziną, stały się luksusem – mówi Andrew Keith, prezes grupy luksusowych domów towarowych Lane Crawford ze sklepami w Hongkongu, Pekinie, Szanghaju i Chengdu.
Główny problem leży w tym, że Chiny to teraz supermocarstwo o wiele bardziej związane z resztą świata niż kiedykolwiek wcześniej. Przez to, że jego rola w handlu światowym stała się kluczowa, eksperci przewidują, że kryzys związany z koronawirusem może kosztować gospodarkę światową trzy lub cztery razy więcej niż SARS, który w 2002 r. rozprzestrzenił się na 26 krajów i spowodował straty o wartości ok. 40 mld dolarów. Chiny były wówczas siódmą co do wielkości gospodarką na świecie. Obecnie są drugą i największym światowym rynkiem mody. Jeśli dorzucić do tego niepewność związaną z brexitem, napięcia polityczne w USA, Europie i Hongkongu oraz globalne spowolnienie finansowe może zrobić się naprawdę nieciekawie.
Miliardy w plecy?
Początek 2020 r. nie będzie łatwy nawet dla najsilniejszych graczy na rynku. Nowy raport firm Altagamma, BCG i Bernstein przewiduje, że branża może stracić w tym roku przez Covid-19 nawet 40 mld euro. Jej wartość spadnie do 309 mld. To najniżej od pięciu lat. Głównym powodem są nie tylko problemy z dostawami, lecz także setki sklepów, które wciąż pozostają zamknięte lub pracują w skróconych godzinach. Capri Holdings, firma, do której należą takie marki jak Michael Kors, Versace i Jimmy Choo, zamknęła w Chinach ponad 150 sklepów i przewiduje, że jej przychody w następnym kwartale spadną o 100 mln dolarów. Podobnie reaguje wiele firm, w tym Nike, Ralph Lauren, Adidas czy Levi’s. Francuski dom mody Hermès zamknął 15 z 43 sklepów, ale przyznaje, że w tych, które pozostają otwarte, ruch jest wyraźnie zmniejszony. Spada także sprzedaż online.
Weźmy na przykład Louis Vuitton i Burberry. Obie firmy są bardzo zależne od chińskich konsumentów. Pierwsza koncentruje się na wyrobach skórzanych, druga na odzieży prêt-à-porter. Jeśli w jednym momencie tracą jedną czwartą zainteresowanych klientów, łatwiej będzie nadrobić straty Louis Vuitton. Zakup akcesoriów można odłożyć na później, podczas gdy skupione na odzieży Burberry może stracić cały sezon – zauważa Mario Ortelli, partner zarządzający Ortelli & Co., firmy doradczej w segmencie luksusowym.
Kolejną trudnością, która rzutuje na sprzedaż, jest ograniczenie podróży. Najnowsze statystyki Międzynarodowej Organizacji Lotnictwa Cywilnego pokazują, że ok. 70 linii lotniczych odwołało wszystkie loty do Chin kontynentalnych, a 50 drastycznie zmniejszyło ich liczbę. Szacuje się, że oprócz Chin, w sektorze turystyki, najbardziej ucierpi Japonia, która w pierwszym kwartale 2020 r. ma stracić nawet 1,29 mln dolarów. Ograniczenie lotów łączy się z mniejszą liczbą podróżujących osób, a co za tym idzie, ograniczonym ruchem w sklepach duty free.
Zdrowie przede wszystkim
Branża mody walczy z gigantycznymi spadkami, ale podkreśla też, że przede wszystkim ma na uwadze zdrowie swoich pracowników. Louis Vuitton zabroniło amerykańskiemu teamowi przyjazdu do Europy na czas paryskiego tygodnia mody, a Gucci nakazało ograniczyć wyjazdy służbowe i zachęca personel w Mediolanie do pracy zdalnej. Podobnie do włoskiego domu mody działa Moncler, Tommy Hilfiger i Calvin Klein. Nie inaczej sprawa wygląda w magazynach mody. Redaktor naczelna „T magazine”, Hanya Yanagihara, namawia, by osoby wracające z Paryża przez 14 dni nie przychodziły do biur „The New York Timesa”.
Co dalej?
Pozostaje pytanie o to, jak dalej potoczy się sytuacja związana z Covid-19. Czy to jedynie chwilowe spadki, czy sytuacja, do której musimy się przyzwyczaić? Ta sprawa jest jeszcze niepewna. Im dłużej trwa epidemia, tym bardziej wydłuża się czas rekonwalescencji – mówi Mario Ortelli. To, że słyszymy o coraz to nowych przypadkach w Europie i Stanach, świadczy o tym, że powinniśmy przygotować się na scenariusz, w którym efekty wirusa będą też bezpośrednio odczuwalne na Zachodzie, pogarszając nastroje konsumentów i sytuację przedsiębiorstw. Już u progu 2020 r. światowa gospodarka zmagała się ze spowolnieniem, a koronawirus jeszcze pogorszy tę sytuację. Przykładowo, Organizacja Współpracy Gospodarczej i Rozwoju obcięła o połowę prognozy światowego wzrostu w 2020 r. z 2,9 proc. do 1,5 proc. – mówi Wodzisław Kiciński. Eksperci podkreślają też, że część marek może mieć poważne kłopoty. Te, które mierzyły się z problemami finansowymi pod koniec zeszłego roku, na początku tego będą musiały stoczyć niełatwą walkę o przetrwanie.
Zgodnie z przewidywaniami Światowej Organizacji Zdrowia znalezienie szczepionki na Covid-19 może zająć nawet ok. 18 miesięcy. Mimo wszystko Sun Xi, wykładowca chińskiego i wschodnioazjatyckiego biznesu w London School of Economics, optymistycznie twierdzi, że wpływ epidemii na rynek mody będzie krótkotrwały. W przypadku dóbr luksusowych myślę, że po wyciszeniu koronawirusa popyt znowu wzrośnie. Czego ludzie nie skonsumują teraz, skonsumują później – podkreśla. Tylko po jakim czasie nastąpi wzrost? Czy będą to miesiące, a może lata? To pytania, na które odpowiedzi przyniesie tylko czas.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.