To jedna z bardziej wyczekiwanych premier kosmetycznych roku. Zapowiadana od miesięcy Rhode – linia kosmetyków Hailey Bieber – wczoraj trafiła do sprzedaży. Trudno się dziwić rozbudzonemu na nią apetytowi (i popytowi – to już kasowy sukces), bo modelka od dłuższego czasu pokazywała się z pełną blasku skórą. Czy nowe kosmetyki to najprostsza droga do wymarzonego efektu glazed donut skin? Sprawdzamy!
Hailey Bieber nie można zarzucić, że nie zna się na pielęgnacji twarzy. Jej spójny od lat image, który opiera się na cerze o zdrowym glow i minimalnym lub wręcz zerowym make-upie, pozwala wierzyć, że modelka stawia na pierwszym miejscu na zdrową cerę i regenerujące ją zabiegi. Warto dodać, że przez ostatnie lata była ambasadorką marki BareMinerals – naturalnych, opartych na roślinnych składach produktów do twarzy oraz mineralnej kolorówki z koncepcją nagiej skóry w tle. W 2022 roku Bieber postanowiła działać na własny rachunek. W środę 15 czerwca zaprezentowała światu Rhode.
Linia, w której na razie znalazły się tylko trzy produkty w konfiguracji treat – glaze – restore, oparta jest na idei tzw. essentiali – najbardziej potrzebnych, uniwersalnych i niezawodnych przedmiotów potrzebnych w życiu. Sama Bieber porównuje je do ulubionych dżinsów czy białego T-shirtu, które sprawdzają się niezależnie od okazji i w których zawsze czujemy się dobrze. Podobnie ma być w kosmetyczce. W Rhode nie ma miejsca na zbędne kokardy, a nawet kolor – opakowania utrzymane są w minimalistycznej, wręcz aptecznej stylistyce. Linia jest też bardzo oszczędna w liczbie produktów. Bieber zapewniła, że żaden produkt nie będzie kosztował więcej niż 30 dolarów.
W dniu premiery Rhode zadebiutowało z trzema kosmetykami. Pierwszy z nich to najbardziej obiecujący Peptide Glazing Fluid – żelowe serum nawilżająco-wypełniające, któremu Bieber zawdzięcza ikoniczny blask swojej połyskującej skóry. W składzie produktu znalazły się niacynamid, kwas hialuronowy, peptydy i olejek marula. Kosmetyk jest pozbawiony zapachu, więc nadaje się również do wrażliwej skóry. Kolejnym kosmetykiem z linii jest Barrier Restore Cream, czyli barierowy krem do twarzy o bogatym składzie, ale wciąż stosunkowo lekkiej konsystencji. W składzie znalazły się odżywcze masło shea, skwalan i wyciąg z jogód acai, a także niacynamid i peptydy, które pracujący z modelką technolodzy uczynili podstawą wszystkich kosmetyków Rhode. Ostatni produkt to kosmetyk do ust, który występuje w trzech wariantach smakowych, a w zasadzie dwóch – słonym karmelu i zapachu świeżo ukrojonego arbuza, bo trzeci z nich jest całkowicie pozbawiony smaku i zapachu. Peptide Lip Treatment (do kupienia również w secie trzech naraz) to połyskujący na ustach jak tafla wody balsam, który daje efekt skóry „miękkiej w dotyku jak poduszka”. W jego składzie znalazły się m.in. olej babassu, masło cupuacu i shea.
Modelka w wywiadzie dla magazynu „Allure” wyznała, że jej marzeniem jest, by ludzie sięgali po produkty Rhode, nie wiedząc, że to jej marka. Przy okazji odpowiedziała też na pytanie, którym wszystkim automatycznie przychodzi do głowy – to kolejna, a w tym miesiącu nawet druga (po SKKN Kim Kardashian) premiera kosmetycznej marki założonej przez gwiazdę. – Razem z moim zespołem mamy świadomość, że ludzie mogą być już zmęczeni kolejnymi markami i związanymi z nimi twarzami celebrytów. Oczywiście mam pewne obawy co do przyjęcia Rhode, bo rynek kosmetyczny jest już bardzo nasycony. Z drugiej strony jestem pewna swojej marki, bo wiem, że będzie to coś innego i bardzo świeżego – powiedziała w rozmowie z magazynem.
Wszystkie produkty Rhode są wegańskie i cruelty free, kosztują od 16 do 29 dolarów (poza zestawami) i dostępne są na rhodeskin.com. Dostawa na razie możliwa jest tylko na terenie Stanów Zjednoczonych, ale autorka marki obiecała, że wkrótce się to zmieni – jej zespół pracuje już nad dostawą ogólnoświatową. Co ciekawe, po dodaniu produktów do wirtualnego koszyka i opłaceniu zamówienia wyświetla się komunikat „yummy skin, coming soon”. To oczywiste nawiązanie do „pysznego” efektu skóry lukrowanej niczym pączek, ale także do hitu męża modelki, Justina Biebera, „Yummy”. Można mówić wiele, ale trudno odmówić spójności nowemu konceptowi Bieber.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.