Znaleziono 0 artykułów
29.12.2022

Maria Anna Potocka: Od mężczyzn trzeba wydrzeć wszystko, co służy szczęściu

29.12.2022
(Fot. Getty Images)

W domu nie trzymam – odpowiedziała Maria Anna Potocka, zapytana o mężczyzn w jej życiu. Nowa książka dyrektorki MOCAK-u, „Kobieta postfeministyczna. Dyktatura kobiet”, to zdroworozsądkowa analiza zjawiska zmitologizowanego, a więc podporządkowanego jednostronnej, obciążonej emocjonalnym „wzmożeniem” narracji. Autorka uważa, że rewolucja feministyczna w XX wieku zmieniła bardzo wiele w sposobie, w jaki kobiety są postrzegane społecznie, lecz nie w tym, jak postrzegają same siebie.

Uprawia wiele pól, wybiegając daleko poza obszar właściwy dla dyrektorki muzeum. Owszem, robi wystawy, zabiega o fundusze, dokonuje zakupów, bada sztukę. Nie zajmuje jej jednak klasyczna historia sztuki, lecz jej filozofia. Wynikiem tych zainteresowań jest cykl wystaw pokazujących sposób, w jaki na język sztuki przekładane są takie pojęcia, jak zbrodnia, polityka, wojna, natura, ojczyzna czy sama sztuka. Z pozycji filozoficznych napisała książki o malarstwie, rzeźbie, fotografii, wreszcie o samej estetyce. Jej wieloletnie badania nad Zagładą przyniosły kilka wystaw i pozycji książkowych, w tym dokumentalną opowieść o Zofii Posmysz i filmowe wyznania Wilhelma Brassego, fotografa z Auschwitz.

Jej przyjaźnie owocują darami dla muzeum. W ten sposób MOCAK wzbogacił się o archiwum profesora historii sztuki Mieczysława Porębskiego i legendarnego redaktora „Przekroju” Mariana Eilego, a także wielu innych osobistości i znanych artystów. Do zbiorów muzeum przekazała też własną kolekcję europejskiej neoawangardy, pozyskiwaną w trakcie prowadzenia czterech kolejnych galerii autorskich (1972-2010). Swoją obywatelską powinność rozumie bowiem jako pracę dla dobra publicznego. Czyli wspólnego.

Z tej obywatelskiej postawy wynikają też zapewne jej wypowiedzi niemające związku ze sztuką, w których Potocka korzysta z prawa do wyrażania własnych, odrębnych przekonań na tematy związane z aktualnym dyskursem społecznym. W roku 2010 wydała „Wypadek polityczny”, pisaną na bieżąco, chłodną analizę katastrofy smoleńskiej. Dziesięć lat później ukazała się „Skuteczność prawicy”, rozprawka na temat powiązań władzy i Kościoła poprzedzona mottem: „Prawica to upór światopoglądowy uzbrojony w sfanatyzowane idee”.

Teraz zajęła się postfeminizmem. „Kobieta postfeministyczna. Dyktatura kobiet” to kolejna pozycja, która nie przysporzy jej przyjaciół. Podobnie jak dwie poprzednie, reprezentuje zdroworozsądkową analizę zjawiska zmitologizowanego, a więc podporządkowanego jednostronnej, obciążonej emocjonalnym „wzmożeniem” narracji. 

(Fot. Materiały prasowe)

Potocka zadała sobie trud wytropienia źródeł wielowiekowego ubezwłasnowolnienia kobiet w politycznych i społecznych systemach strefy euroatlantyckiej. Poczynając od tekstów biblijnych i wypowiedzi starożytnych myślicieli, prześledziła religijne, ideowe, ekonomiczne i praktyczne przesłanki umożliwiające, a niekiedy nakazujące zepchnięcie kobiety zamężnej do podrzędnej funkcji, wynikającej z jej przydatności do zaspokajania popędu i rodzenia dzieci. Sytuacji obwarowanej przepisami prawa w większości państw aż do końca I wojny światowej, a w niektórych nawet dłużej.

Nowością na tle dotychczasowych badań jest tu nie tylko historyczny przegląd postaw filozoficznych często związanych z postawami religijnymi, lecz także próba rekonstrukcji strategii przyjmowanych przez uprzedmiotowione kobiety już od epoki paleolitu, kiedy człowiek kształtował się biologicznie. Wówczas bowiem nastąpiło utajenie owulacji, co znacząco wydłużało okres seksualnej atrakcyjności kobiet. Zdaniem autorki miało to fundamentalne znaczenie dla procesu kształtowania się kobiecych sposobów przeżycia w grupie, gdyż to właśnie przez akt seksualny uzyskiwały one dostęp do zdobywanego przez mężczyzn jedzenia. W dużym uproszczeniu oczywiście, gdyż kobiety dość szybko zdominowały teren „domowo-kuchenny” w wydaniu jaskiniowym. Były jednak słabsze i musiały wypracować sposoby gwarantujące im jak najdłuższe zajmowanie dobrych pozycji w obszarze wspólnoty, bez której nie mogły przeżyć.

„Gra społeczna, jaką umożliwia ukryta owulacja, głęboko zaprogramowała kobiecą psychikę”, pisze Potocka. Tę grę kobiety musiały rozwijać i konsekwentnie prowadzić aż do czasu uzyskania równych praw. 

Z małymi wyjątkami, takimi jak brytyjska aktywistka Mary Wollstonecraft, skądinąd matka Mary Shelley, która już w roku 1792 napisała książkę „Wołanie o prawa kobiety”. Lecz osiągając upragnione równouprawnienie, nie potrafiły zmienić głęboko zakorzenionych kodów swojego postępowania. 

Autorka uważa, że rewolucja feministyczna w wieku XX zmieniła bardzo wiele w sposobie, w jaki kobiety są postrzegane społecznie, lecz nie w tym, jak postrzegają same siebie. 

Postfeminizm natomiast zamienił walkę o prawa kobiet w walkę przeciwko mężczyznom, co nie jest tym samym. Równouprawnienie oznacza prawo do pełnego kobieco-męskiego partnerstwa w każdej dziedzinie: intelektualnej, ekonomicznej i seksualnej. Tymczasem – zdaniem Potockiej – cały ruch #MeToo napędzany jest nie z pozycji partnerek, kiedyś gotowych na wymianę swoich usług seksualnych na dobra materialne lub sukcesy medialne, lecz z pozycji ofiar mających teraz poczucie krzywdy za to, że do takich transakcji doszło. Bo, oczywiście, nie powinno było. Kobiety powinny mieć prawo do kariery bez świadczenia seksu. Niektórym się to udawało, lecz nie było ich wiele w takich dziedzinach jak film. Bo w innych zawodach – owszem. Autorka zauważa, że nagłośnione są tylko przypadki, których negatywni bohaterowie reprezentują (czy reprezentowali) wielkie wpływy medialne i wielkie pieniądze. Jej zdaniem celem tego ruchu nie jest sprawiedliwość czy zadośćuczynienie, ale pognębienie mężczyzny stojącego na społecznym świeczniku. Lecz zbudowany na tych przykładach rozległy kodeks nakazów i zakazów musi doprowadzić wielu innych mężczyzn do psychicznej impotencji, a w konsekwencji zagrozi rozwojowi naszej populacji. 

„Nie ma najmniejszej wątpliwości, że kobieta na wszystkich polach musi być równa mężczyźnie i posiadać te same prawa. Ten stan nie jest jednak prezentem, tylko zobowiązaniem”, pisze na koniec Potocka. I zamyka książkę zdaniem: „Dążąc do równości z mężczyznami, trzeba od nich wydrzeć i przejąć to wszystko, co służy szczęściu, niezależności i rozwojowi”.

Można dodać, że ona sama nie ma z tym problemów. Od najwcześniejszej młodości potrafiła negocjować granice swojej niezawisłości w każdej dziedzinie życia. Nie dała się zepchnąć do „uświęconych tradycją” ról żony, matki czy kochanki, choć się w nich sprawdziła. I w wielu innych również. Nie musiała manifestować swojej kobiecości, wolała ją podmiotowo realizować. Taka postawa wymaga odwagi. Również w daniu sobie prawa do wyrażania odrębnych poglądów.

Anda Rottenberg
  1. Kultura
  2. Książki
  3. Maria Anna Potocka: Od mężczyzn trzeba wydrzeć wszystko, co służy szczęściu
Proszę czekać..
Zamknij