Opowiadają o tym, co tu i teraz lub dawniej, ale są ponadczasowe. Przynoszą odpowiedzi na pytania, które nurtują nas w każdej epoce. Niektóre są już w kanonie klasyki, inne jeszcze czekają na miejsce. Polecamy książki, które warto przeczytać przynajmniej raz w życiu.
Na dziś
James Baldwin „Zapiski syna tego kraju”
tłumaczenie Mikołaj Denderski, wyd. Karakter
Rok 2020 upływa pod znakiem strajków, które odbywają się nieprzerwanie w niemal wszystkich częściach świata. Protestują kobiety, osoby LGBTQ+, studenci, przedsiębiorcy i wielu innych. Jednymi z najgłośniejszych wydarzeń były protesty #BlackLivesMatter, które wiosną przetoczyły się przez Stany Zjednoczone. Choć George Floyd i wiele innych ofiar wciąż czeka, aż sprawiedliwości stanie się zadość, protesty sprawiły, że na całym świecie zaczęto otwarcie rozmawiać o rasizmie i potrzebie zmiany.
Dla osób, które chcą pogłębić wiedzę, jedną z obowiązkowych pozycji są „Zapiski syna tego kraju” Jamesa Baldwina. Głośny zbiór esejów wybitnego amerykańskiego pisarza i działacza na rzecz praw obywatelskich został w ubiegłym roku po raz pierwszy wydany po polsku. Znajdziemy tu szkice Baldwina poświęcone afroamerykańskiej literaturze i kinematografii oraz przejmujące eseje, łączące zapis osobistego doświadczenia i refleksje na temat polityki, amerykańskiego i europejskiego społeczeństwa, naznaczonych piętnem niewolnictwa i apartheidu, oraz napiętych relacji między czarnymi i białymi. Wiele z tych esejów trafiło do kanonu literatury XX w., stając się punktem odniesienia dla kolejnych pokoleń pisarek i pisarzy. Siła i piękno głosu Baldwina wciąż poruszają.
(Julia Właszczuk)
Franz Kafka „Proces”
tłumaczenie Jakub Ekier, wyd. Officyna
Józef K. to przykładny obywatel, który rzetelnie wykonuje swoją pracę, starając się nikomu nie wadzić. Pewnego dnia jednak dowiaduje się, że został mu wytoczony proces, który grozi poważnymi konsekwencjami. Powód? Nieznany. Bohater musi opuścić swoje ułożone życie, stawić czoła oskarżeniom i zapobiec katastrofie.
Świat Kafki pełen jest absurdu, zawiłych labiryntów i niejasności. Czytając „Proces” zanurzamy się w totalitarny i biurokratyczny system, w którym głos jednostki nie ma znaczenia. Fatalistyczną wizję można czytać zarówno jako ostrzeżenie przed wiecznie nienasyconą, oderwaną od rzeczywistości władzą, jak i przestrogę, by angażować się w życie społeczne i być aktywnym.
(Julia Właszczuk)
Susan Sontag, „O fotografii”
tłumaczenie Sławomir Magala, wyd. Karakter
W latach 70. XX w., długo przed erą aparatów cyfrowych czy telefonów wyposażonych w obiektywy, Susan Sontag napisała zdanie: „Zbierać fotografie to zbierać świat”. Przewidziała rewolucyjny rozwój medium i konsekwencje tej zmiany.
Kim może się stać współczesny fotograf? Jak zmienią się kanony piękna? Czy robienie zdjęć pozostanie sztuką? To tylko kilka z zagadnień poruszonych w esejach, które można uznać za podręcznik dla każdego, kto choć raz w rubryce „zainteresowania” napisał „fotografia”.
(Basia Czyżewska)
Na jutro
Yuval Noah Harari, „21 lekcji na XXI wiek”
tłumaczenie Michał Romanek, Wydawnictwo Literackie
Harari jest ekspertem od przyszłości, tej niezbyt odległej, z którą zetkniemy się prawdopodobnie my i na nasze dzieci. Izraelski myśliciel opracowuje 21 przystępnych lekcji, które są gimnastyką dla wyobraźni i szczepionką na panikę.
Wciągająca opowieść o procesach, którym podlegamy, ma oswoić nas z takimi aspektami, jak wkraczanie sztucznej inteligencji do kolejnych sfer życia, konsekwencje katastrofy ekologicznej czy wkroczenie biotechnologii do ludzkich ciał. Przyszłość dzieje się dziś, a my musimy się na nią po prostu przygotować – zdaje się mówić autor, który w prywatnym życiu równowagi szuka w medytacji i vipassanie.
(Basia Czyżewska)
Mariusz Szczygieł, „Nie ma”
wyd. Dowody na Istnienie
Jeden z najznamienitszych reportażystów w książce nagrodzonej podwójną Nike (jury oraz czytelników) zbiera opowieści o stracie. Jego bohaterowie są w różnym wieku, pochodzą z różnych środowisk i światów. Brak, z którym się mierzą, czasem przynosi cierpienie, a innym razem uwalnia, ale zawsze okazuje się doświadczeniem przemeblowującym ich świat.
(Basia Czyżewska)
Na zawsze
Virginia Woolf, „Własny pokój”
tłumaczenie Agnieszka Graff, wyd. OsnoVa
Choć głośny esej Virginii Woolf ukazał się ponad 90 lat temu, do dziś stanowi manifest feministyczny, wyrażający ciągle aktualną potrzebę niezależności kobiet i ich prawa do własnego głosu. Pomimo intensywnych przemian, kolejnych rewolucji i niesłabnącej woli walki o swoje prawa, sytuacja kobiet daleka jest od ideału, a wiele z postulatów pisarki pozostaje aktualnych i jeszcze pilniejszych niż kiedykolwiek.
W ubiegłym roku „Własny pokój” doczekał się nowej odsłony, tym razem w tłumaczeniu Agnieszki Graff, która na nowo zinterpretowała tekst Woolf w odniesieniu do historii ruchów emancypacyjnych kobiet. Esej dopełniły rozmowy Sylwii Chutnik i Karoliny Sulej, m.in. z Edytą Bartosiewicz, Joanną Bator czy Katarzyną Kozyrą.
(Julia Właszczuk)
Lew Tołstoj, „Anna Karenina”
polski przekład Kazimiera Iłłakowiczówna
Na dużym ekranie w tytułową postać do tej pory wcieliły się m.in. Vivienne Leigh, Sophie Marceau czy Keira Knightley. Postać młodej kobiety z wyższych sfer, ulubienicy petersburskich salonów wydaje się być rolą na miarę Oscara. Karenina ma wszystko: pieniądze, pozycję, spełnia się jako matka. Jej życie wywraca się jednak do góry nogami, kiedy poznaje młodego hrabiego Wrońskiego. Tołstoj, który w żadnej ze swoich powieści nie stroni od namiętności i wielkich uczuć, tym razem w mistrzowski sposób portretuje rozterki, które targają głównymi postaciami. Czytelnik razem z nimi przeżywa jedną z najtragiczniejszych historii miłosnych w historii literatury, a jednocześnie poznaje rosyjskie społeczeństwo XIX w., panujące w nim obyczaje i postawy moralne.
(Katarzyna Pietrewicz)
„Duma i uprzedzenie” Jane Austen
Powieść, która sprawiła, że pozostałe dzieła Jane Austen przeczytałam w oryginale w niespełna dwa tygodnie. Historia o ludzkich słabościach i o tym, jak piękne potrafi być prawdziwe uczucie łączące dwoje ludzi.
Spokojne życie Elizabeth Bennet i jej czterech sióstr zakłóca pojawienie się młodego i zamożnego dżentelmena, który zakochuje się z wzajemnością w Jane Bennet. Na drodze do szczęścia zakochanym staje jednak przyjaciel Bingleya, pan Darcy. Z czasem arogancki i nieprzyjemny arystokrata zaczyna darzyć uczuciem Elizabeth. Austen powiedziała podobno kiedyś, że skoro jej samej nie było dane zaznać szczęścia w miłości, bohaterów jej powieści nigdy nie spotka taki sam los. Iskierka optymizmu, podana z nutką humoru i ciekawym portretem klas społecznych w Anglii z przełomu XVIII i XIX w.
(Katarzyna Pietrewicz)
J.R.R.Tolkien, „Władca Pierścieni”
polski przekład Maria Skibniewska
Nie ma chyba we współczesnej literaturze drugiego twórcy, który z równym rozmachem wykreował tak złożony i jednocześnie niezwykle realny świat. W epickiej trylogii Tolkiena, która stała się biblią dla fanów fantasy, nie ma zbędnych elementów. Każdy detal i każdy opis jest istotny dla hipnotyzującej całości.
Przejmująca historia ludzi, elfów, krasnoludów i hobbitów, którzy walczą ramię w ramię o przyszłość swojego świata. Opowieść o przyjaźni, poświęceniu i honorze, która z biegiem lat nie traci na autentyczności. Na twórczość brytyjskiego pisarza ogromny wpływ miała I wojna światowa, w której uczestniczył oraz przyjaźń z C.S. Lewisem, który później zasłynął „Opowieściami z Narnii”. To on był jego pierwszym recenzentem i udzielał wskazówek odnośnie Śródziemia i losów jego bohaterów.
(Katarzyna Pietrewicz)
C.S. Lewis, „Opowieści z Narnii”,
polski przekład Andrzej Polkowski
Zaczęło się od obrazu, a nie słów. Gdy byłam jeszcze w przedszkolu i zerówce, polska telewizja emitowała angielski serial „Lew, czarownica i stara szafa” z 1988 r. Aslan z ogromną grzywą przeraził mnie niemal tak samo, jak Biała Czarownica upozowana trochę na Morticię z „Rodziny Addamsów”. Z rodzeństwem Pevensie zanurzałam się powoli w magiczną Narnii, od której nasz świat dzieli stara szafa…
Potem przyszedł czas na wszystkie tomy C.S. Lewisa („Książę Kaspian”, „Podróż Wędrowca Świtu”, „Srebrne krzesło”, Koń i jego chłopiec”, „Siostrzeniec czarodzieja” i „Ostatnia bitwa”) o alternatywnej rzeczywistości, która zmaga się z bliskimi nam problemami – nienawiścią, walką o władzę, wojną. Pewnie nie dostrzegałam z początku, że angielski pisarz baśniową parabolą chciał opowiedzieć o uniwersalnej walce dobra ze złem, i to jeszcze w chrześcijańskim kluczu. Poznawałam fantastyczne stwory, przeżywałam łotrzykowskie przygody, uczyłam się potęgi wyobraźni.
Do dziś „Opowieści z Narnii” oferują niezbędną dawkę eskapizmu. Tak też zostały pomyślane – w końcu Zuzanna, Piotr, Łucja i Edmund odnajdują starą szafę tylko dlatego, że spędzają czas w wiejskiej posiadłości, z dala od ogarniętego w 1940 r. wojną Londynu.
(Anna Konieczyńska)
J.K. Rowling, seria o Harrym Potterze
tłumaczenie Andrzej Polkowski, wyd. Media Rodzina
Nie ma tygodnia, żebym nie wracała do ścieżki dźwiękowej z ekranizacji brytyjskiej sagi, nie ma miesiąca bez maratonu wszystkich ośmiu filmów, nie ma roku, kiedy nie sięgałabym po tomy J.K. Rowling, które kupowałam regularnie od daty polskiej premiery „Harry’ego Pottera i Kamienia Filozoficznego” w 1998 r.
Wcześniej książki polecali mi rodzice. Do pokaźnej domowej biblioteczki wniosłam najpierw właśnie opowieść o dorastającym czarodzieju, który ze wsparciem przyjaciół musi zmierzyć się z największym wrogiem, Lordem Voldemortem. Podczas gdy młodsze ode mnie roczniki na Harrym się wychowały, a do poduszki czytali im o walce dobra ze złem rodzice, ja byłam właściwie rówieśniczką Harry’ego, więc wraz z nim stawałam się dorosła. Może dlatego dla mnie to przede wszystkim saga o dorastaniu – odpowiedzialności, rozczarowaniach, stracie. Najważniejsze życiowe lekcje ukryte między wierszami sagi dowcipnej, genialnej w warstwie językowej, budującej od podstaw świat czarodziejów równie namacalny jak nasz.
(Anna Konieczyńska)
Lucy Maud Montgomery, „Ania z Zielonego Wzgórza”
Nigdy nie zapomina się pierwszej samodzielnie przeczytanej książki. Miałam sześć lat, gdy mama wręczyła mi swoją ukochaną lekturę sprzed lat. „Ania z Zielonego Wzgórza” miała być inicjacją w dziewczęcość. Chociaż imię dostałam po prababci, a nie głównej bohaterce kanadyjskiej sagi z początku XX w., włosy mam ciemne, a nie rude, a moja wyobraźnia nie sięga tak daleko jak Ani z Avonlea, natychmiast poczułam się jak ona – zawsze odrobinę niestosowna, lekko zbuntowana, inna niż rówieśnicy. Do wszystkich tomów „Ani” powracam regularnie. Gdy zamykam oczy na plaży w Gdyni, wyobrażam sobie, że szumi ocean uderzający o brzeg Wyspy Księcia Edwarda.
(Anna Konieczyńska)
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.