„Masz wiadomość” to jedna z pierwszych ekranowych fantazji o odnajdywaniu miłości życia przez internet. Film sprawdza się dziś jako kapsuła czasu, która przenosi nas do schyłku lat 90., kiedy ulice Nowego Jorku rozbrzmiewały piosenkami the Cranberries, Carole King i Steviego Wondera, zakupy robiło się w stacjonarnych sklepach, a monopolizujący rynek kapitaliści wciąż mogli kojarzyć się z poczciwą twarzą Toma Hanksa, a nie Jeffa Bezosa.
„Masz wiadomość” z 1998 roku to trzecia komedia romantyczna, na planie której Meg Ryan spotkała się z Tomem Hanksem. Wcześniej wystąpili razem w „Bezsenności w Seattle” Nory Ephron (1993) oraz „Joe kontra Wulkan” Johna Patricka Shanleya (1990). Nic dziwnego, że tak często ich zestawiano: łącząca ich chemia wydaje się zupełnie naturalna, w niewymuszony sposób ożywiając przewidywalną konwencję rom-comu. Dzięki nim nawet mało prawdopodobny romans bezlitosnego spadkobiercy sieci Fox Books z właścicielką lokalnej księgarni dla dzieci zyskuje aurę autentyczności. A czy nie takiej iluzji często szukamy w kinie?
Feminizm w wydaniu romantycznym
Trudno odmówić opowieściom Nory Ephron wdzięku. Zmarła w 2012 roku reżyserka była nie tylko „królową komedii romantycznych”, stojącą za sukcesem takich hitów jak „Kiedy Harry poznał Sally”, „Czarownica” czy „Julie i Julia”, lecz także cenioną reporterką „The New York Post” oraz dowcipną felietonistką. Pisząc teksty o trudnościach napotykanych w życiu przez kobiety, zyskała miano feministki.
Napisane razem z siostrą Delią „Masz wiadomość” stanowi luźną inspirację „Sklepem na rogu” Ernsta Lubitscha z 1940 roku. W pierwowzorze bohaterowie pracują w tym samym butiku i korespondują ze sobą za pośrednictwem tradycyjnych listów. W filmie Ephron romans rozwija się przez e-mail i czat AOL. Choć remake’owi brakuje błyskotliwości pierwowzoru, to dzięki świetnie dobranej obsadzie i sprawnej reżyserii ta oglądana po latach bajka o miłości na przekór przeciwnościom losu wciąż spełnia oczekiwania stawiane komediom romantycznym. Uderza też ambicją w łamaniu konwenansów: choć Kathleen pozostaje w związku, pewnego dnia loguje się na czacie dla osób po trzydziestce, gdzie wdaje się w anonimową rozmowę z zabawnym i inteligentnym mężczyzną o pseudonimie NY152 (jak się okaże – również będącym w stałej relacji). Bohaterowie zaczynają regularnie wymieniać maile, wypełnione po brzegi spostrzeżeniami na temat życia, literatury i „miłości do Nowego Jorku jesienią”. W ich korespondencji obowiązuje tylko jedna zasada: nie mogą podawać szczegółów na temat swojego życia prywatnego. Sytuacja komplikuje się, gdy Fox odkrywa, że adresatką listów jest właścicielka malutkiej księgarni dla dzieci, której podkradł klientów, otwierając w sąsiedztwie jedną ze swoich nowoczesnych księgarni.
Samotność w sieci przed erą Tindera
Już rozpoczynające film dźwięki łączącego się z siecią modemu zapowiadają nostalgiczną podróż do tego krótkiego momentu w historii, gdy surfowanie po internecie ograniczało się do sprawdzenia skrzynki mailowej, a wirtualny flirt stanowił ekscytujący ewenement, wciąż pozostający w szarej strefie moralności („Czy można zdradzić kogoś przez e-mail?”, zastanawia się w jednej ze scen Kathleen). Sposób opowiadania o zdalnym romansie Foxa z Kelly uderza dziś swoją niewinnością. Pomimo poruszania z pozoru nowoczesnych tematów, film nie wychyla się poza ugrzecznioną konwencję gatunku (znaczenie, jakie cyberseks zyska w nadchodzących dekadach, zostanie tu co najwyżej zaznaczone). Zdaje się wciąż nieświadomy rewolucyjności procesów, które de facto sam zwiastuje – nadejście epoki mediów społecznościowych, nowatorskich aplikacji randkowych, ale i niebezpiecznego, wirtualnego stalkingu. Owa niewiedza działa jednak na jego korzyść: oglądane po latach „Masz wiadomość” nie okazuje się ponadczasowe, ale to właśnie owa anachroniczność dodaje mu uroku. Film sprawdza się dziś jako kapsuła czasu, która przenosi nas do schyłku lat 90., kiedy ulice Nowego Jorku rozbrzmiewały piosenkami the Cranberries, Carole King i Steviego Wondera, zakupy robiło się w stacjonarnych sklepach, a monopolizujący rynek kapitaliści wciąż mogli kojarzyć się z poczciwą twarzą Toma Hanksa, a nie Jeffa Bezosa.
Z drugiej strony film trafnie antycypuje emocje, które w XXI wieku tylko przybrały na sile – poczucie, że to, co wirtualne, może być prawdziwsze i bardziej satysfakcjonujące niż rzeczywiste życie. Te wszystkie „nic, które znaczą więcej niż coś”, o których wspomina Kathleen w jednym z maili, w nadchodzących latach zdominują okienka komunikatorów tysięcy ludzi na całym świecie.
Po premierze filmowi zarzucono powierzchowność i konwencjonalność, których nie spodziewano się po autorce błyskotliwych tekstów publikowanych na łamach „Esquire’a”. Także po latach ciekawsze niż miłosne perypetie wydaje się to wszystko, co wylądowało na marginesie romansu. Po pierwsze, urzeka bajecznie sfilmowany Nowy Jork, wypełniony klimatycznymi kawiarniami, przestronnymi parkami i kamienicami o przytulnych apartamentach. W kontekście współczesnej dominacji kultury audiowizualnej wzrusza też podejście bohaterów do słowa pisanego. Rację miał dziennikarz „New Yorkera”, pisząc, że „romanse Ephron są fizycznie czyste, ale retorycznie gorące”. Miłość wydarza się tu w strefie słów, nie czynów, sprawiając, że nawet pokochanie wroga wydaje się czymś zupełnie naturalnym (pod warunkiem, że ten wystarczająco dobrze opanował sztukę pisania). No i, last but not least, moda: złożone z dzianinowych swetrów, luźnych spodni i koszul oxfordstylizacje Kathleen przeżywają dziś drugą młodość, pod hasłem „Meg Ryan Fall” podbijając serca kolejnych pokoleń na TikToku.
Niepowstrzymany urok sklepików za rogiem
Z drugiej strony, te same elementy, które wywołują nostalgię, budzą wątpliwości. Wątki romantyczne i ciepło tej historii stanowią zasłonę dymną dla smutnego przecież faktu zwycięstwa korporacji nad rodzinnym biznesem, które dziś, w erze Amazona, odczytujemy bardziej ambiwalentnie niż 24 lata temu. Upadek uroczej, małej księgarni z wieloletnimi tradycjami i wykwalifikowanym personelem zostaje przyjęty przez bohaterów z milczącą akceptacją. Więcej nawet: fiasko lokalnego biznesu staje się szansą dla Kathleen na rozpoczęcie kariery redaktorki i pisarki. Pozwala też ziścić się romantycznej miłości z szefem korporacji, który bynajmniej nie został pokazany jako winowajca. Można zatem interpretować „Masz wiadomość” w nowoczesnym kluczu jako opowieść o tym, jak kapitalizm pochłania swoją krytykę. Dokument „Księgarnie Nowego Jorku” (2020),pokazywany w ramach festiwalu Millennium Docs Against Gravity, potwierdza, że los Sklepu za rogiem swego czasu podzieliło bardzo wiele sklepów z książkami. Ale czy na pewno o takie przesłanie w tej miłosnej historii chodziło?
Nie masz żadnych nowych wiadomości
W maju 2022 roku 62-letnia Ryan po kilkuletniej przerwie ogłosiła powrót do kariery aktorskiej. Reżyserowana przez nią komedia „What happens later”, w której wystąpi u boku Davida Duchovny’ego, ma mieć premierę w przyszłym roku. Po chłodno przyjętym dramacie „Ithaca” (2015) w jej reżyserii aktorka wycofała się z dużego ekranu. Jak przyznała na łamach wywiadu dla „New York Timesa”, w pewnym momencie poczuła się wypalona i odizolowana. Czuła, że nie już nic nowego do zaoferowania widowni. Niektórzy twierdzą, że krytyczny odbiór jej późnych ról to nic innego jak ageizm. W czasie, gdy Hanks spełniał się zawodowo, zgarniając kolejne nominacje do prestiżowych nagród, Ryan zyskiwała popularność raczej na łamach tabloidów, skrupulatnie donoszących o jej kolejnych operacjach plastycznych. Gdyby więc Meg została dziś bohaterką filmu Ephron, wysyłane przez nią maile mogłyby mieć jeszcze smutniejszy wydźwięk. Lub, co gorsza, w jej skrzynce nie byłoby już żadnych nowych wiadomości. Z drugiej strony świat filmowych baśni, szczególnie tych o romantycznym zacięciu, często pozostaje dużo bardziej łaskawy. A przed bohaterkami Ryan, być może, kolejne miłosne perypetie, tym razem w dojrzałym wieku. Jak pokazuje przykład „Masz wiadomość”, świat przecież idzie do przodu. Na szczęście.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.