Znaleziono 0 artykułów
06.03.2025

Kultowy fotel Typ 366 projektu Józefa Chierowskiego powraca na salony

06.03.2025
Fot. Dzięki uprzejmości 366 Concept, Art direction: Agata Górka

Zaprojektowany u progu lat 60. i sprzedany w czasach PRL-u w setkach tysięcy egzemplarzy. Kilka lat temu powrócił, by znów cieszyć wygodą i wyglądem – w przestrzeniach prywatnych i publicznych. Z tak ponadczasowych pomysłów rodzą się ikony designu. 

Psioczyliśmy przez lata na nasz przemysł meblarski ile wlezie i to bez skutku. Ale od dwóch lat zaczęło się wyraźnie poprawiać. Na Poznańskich Targach Krajowych przemysł i handel meblarski tak się „wystawił”, że aż dech zapierało. Ludzie chodzili i wzdychali „żeby tylko coś z tego weszło do produkcji!” – No i weszło. Nie wszystko co prawda, ale trochę ładnych i nowoczesnych mebli pokazało się na rynku – pisał Wacław Terlecki w magazynie „Ty i Ja” z 1961 r. W kolejnym roku w tym samym piśmie Felicja Uniechowska zaprezentowała mieszkanie z pewnymi fotelami w holu. Zanim fotele zyskały status ikony designu okresu PRL-u, stanowiły także jeden z symboli rodzimego przemysłu, który w końcu zaczyna sobie radzić z produkcją niebrzydkich i funkcjonalnych mebli. Wymyślił je Józef Chierowski.

Fot. Dzięki uprzejmości 366 Concept, Art direction: Agata Górka

Narodziny „Typu 366”

Zacznijmy od fotela. Jego przyszły projektant urodził się w 1927 r. we Lwowie, a po wojnie rozpoczął studia na Wydziale Architektury Wnętrz Państwowej Wyższej Szkoły Sztuk Plastycznych we Wrocławiu, gdzie w 1952 r. uzyskał dyplom. Pozostał na uczelni, gdzie od 1976 r. kierował Katedrą Wzornictwa, a od roku 1980 prowadził Pracownię Projektowania Mebla w Katedrze Architektury. Zaprojektował wiele wnętrz użyteczności publicznej, a zaraz po studiach współpracował z fabryką mebli w Świebodzicach (nazwa na przestrzeni lat się zmieniała, podobnie zresztą jak liczba zakładów produkcyjnych przynależących do fabryki). I właśnie na jej potrzeby Józef Chierowski ok. 1959, może 1960 r. zaprojektował fotel, który dziś znamy jako „366” czy też bardziej oficjalnie i zgodnie z nomenklaturą Zjednoczenia Przemysłu Meblarskiego – „Typ 366”. Pożar fabryki i zniszczenie większości hal produkcyjnych przyspieszyły decyzję o produkcji nowoczesnych mebli w miejsce starych wzorów. Skorzystał na tym fotel Chierowskiego, który został błyskawicznie wdrożony do produkcji. Sam projektant także miał na tym skorzystać, choć tylko ambicjonalnie, bo ówczesne zwyczaje nie zakładały, że autor dostanie pieniądze od każdego sprzedanego egzemplarza. 

Fot. Materiały archiwalne, dzięki uprzejmości 366 Concept

A szkoda, bo produkcja 366-tki była wyjątkowo duża. Fotel był bodajże najchętniej kupowanym meblem w PRL-u. Można natknąć się na informację, że w samych latach 60. wyprodukowano aż 500 tys. egzemplarzy. Chociaż fotele miały służyć do meblowania małych mieszkań, trafiały także do szpitali, przychodni, biur, muzeów, kawiarni, a nawet placówek dyplomatycznych. Gdzie stolik, poczekalnia, korytarz, hol – tam obowiązkowa 366-tka. 

W czasach, gdy wszystko było wspólne, projekt fotela Chierowskiego wyszedł poza fabrykę w Świebodzicach, co spowodowało pewne różnice w obrębie tego typu. Można było spotkać szlachetne egzemplarze dębowe, jak również bukowe i jesionowe; z drewnianymi elementami pokrytymi jedynie bezbarwnym lakierem, ale także przyciemnionymi czy pomalowanymi czarną kryjącą farbą. Oprócz tkaniny (w najróżniejszych kolorach i wzorach) za obicie mógł służyć skaj. Pewne rzeczy pozostawały jednak niezmienne – tapicerowane siedzisko i oparcie, charakterystyczne widoczne śruby łączące drewniany stelaż z siedziskiem, nóżki zwężające się ku podłodze, nadające meblowi optyczną lekkość, wygodne podłokietniki, wykończony tył fotela, dzięki któremu mógł on stanąć także na środku pomieszczenia. 

Projekt wnetrza klubowego, proj. Jozef Chierowski, lata 60., Fot. Materiały archiwalne, dzięki uprzejmości 366 Concept

Rewolucja w podejściu do mebli

Wiele wydarzyło się we wzornictwie, by fotel, taki jak „Typ 366”, mógł wejść do produkcji i zawładnąć wyobraźnią klientów. Musiał minąć czas, gdy o meblach myślało się w kontekście miejsca do spania w cudem odzyskanej, zajętej lub otrzymanej przestrzeni. Musiał także minąć czas, gdy sklepy kusiły klientów zestawami mebli, których nie chciały rozdzielać. Składały się na nie trzydrzwiowa szafa, małżeńskie łoże, szafki nocne, czasem jeszcze jakaś szafka bądź toaletka, a do tego coś do pokoju dziennego, czyli stół z krzesłami, kredens, który miał pomieścić serwis obiadowy na specjalne okazje oraz serwis do mokki. A tymczasem obywatel nie miał pokoju gościnnego i sypialni, nie miał nawet serwisu. Miał za to problemy z nabyciem kawy i przestrzeń wielkości naparstka, którą chciał nie tyle umeblować, co raczej się w niej pomieścić. 

Gdy już stawał się szczęśliwcem, który dostał przydział na mieszkanie, wówczas dopiero meblowanie mogło mu przemknąć przez myśl. „Ty i Ja” w 1961 r. pisało, że w Warszawie mieściły się 23 sklepy meblowe, a w całej Polsce – niemal 100. Wtedy obsługa dawała się już czasem przekonać do rozdzielenia kompletu, a na ekspozycji pojawiało się coraz więcej nowoczesnych mebli. Te wszystkie zgrabne regaliki, stoliki, krzesła, tapczaniki – wszystko filigranowe i unoszące się na cienkich nóżkach, dające patrzącemu poczucie, że wyposażenie zawłaszcza możliwie najmniej miejsca. Wrażenie to potęgowały dodatkowo modne w poodwilżowej rzeczywistości fotele, stołki, lampy stojące, kwietniki, gazetniki robione z prętów zbrojeniowych i wyplatane kolorowymi żyłkami z igielitu. Było fotogenicznie, interesująco i eterycznie, lecz ta estetyka nie do wszystkich trafiała. Pojawiały się głosy, że to nie są rozwiązania dla robotniczej rodziny – co najwyżej dla kawalera lub panny, którzy nie mają nic do przechowywania i nie potrzebują wygodnego fotela. 

Józef Chierowski, Fot. Materiały archiwalne, dzięki uprzejmości 366 Concept

Tak więc po latach, gdy meblowanie wydawało się abstrakcją, przyszła kolejna dekada. Profesor Irena Huml pisała, że meble przemysłowe stały się najważniejszym wydarzeniem lat 60., i wskazywała na takie ich zalety, jak funkcjonalność, dostosowanie do małych mieszkań, stosunkowo przystępne ceny. Pojawiła się meblościanka i ściany wielu mieszkań w kraju na dekady pokryły się szczelnymi konstrukcjami z płyt paździerzowych lub wiórowych. To była prawdziwa pokojowa rewolucja – odtąd można było nie wyrzucać zbędnych rzeczy, lecz je upychać. Pojawienie się meblościanki zmieniło także relacje, w jakie wchodziły ze sobą meble – odtąd to ona patrzyła z góry na to, co działo się tuż przy podłodze. A tam miejsce stołu z krzesłami zajęła niska ława z fotelami, tapczan lub wersalka. Pokoje w mieszkaniu zostały podzielone między domowników, a nie funkcje. 

Fotel, który się nie starzeje

Fotel projektu Józefa Chierowskiego doskonale odnalazł się w tej nowej mieszkaniowej rzeczywistości. Ale co ciekawe, świetnie odnajduje się także w obecnej – i to znów zarówno jako mebel do domu, jak i do instytucji (366-tki znajdują się chociażby w Bibliotece Narodowej). Można zaprosić go do swojego wnętrza w wersji z epoki po renowacji. Jeśli chodzi o kolorystykę tapicerki, ogranicza nas jedynie wyobraźnia: może to być szlachetna stonowana wełna lub aksamit albo kwiaty czy motyw komiksu. Można pokusić się także o zakup mebla ze współczesnej produkcji, która jest dowodem i jednocześnie jednym ze źródeł jego obecnej niesamowitej popularności. W przypadku reedycji w wydaniu 366 Concept jest nie mniej ciekawie, bo można kupić zwykły fotel, ale także rodzaj niewielkiej kanapy utworzonej z dwóch foteli, fotel bujany. Istnieje także wersja na metalowym stelażu z drewnianymi podłokietnikami – także zaprojektowana przez Chierowskiego dekady temu, lecz wdrożona do produkcji dopiero teraz. Współczesna wersja fotela różni się od tej klasycznej brakiem widocznych po bokach śrub, które ponoć nie podobały się projektantowi, lecz nie sposób było z nich dawniej zrezygnować ze względów technicznych. 

Fot. Materiały prasowe, dzięki uprzejmości 366 Concept

Można zrozumieć, że kiedyś, gdy wybór był skąpy, ludzie kupowali fotel Chierowskiego. Ale dziś – gdy da się kupić dowolny fotel współczesny czy vintage, polski lub zagraniczny – czemu sięgamy po projekt sprzed sześciu dekad? Co jest w nim takiego, że jest tak pożądanym gościem we wnętrzach? Może to po prostu bardzo dobry projekt, a takie nie zdarzają się co dzień. 

Katarzyna Jasiołek
  1. Kultura
  2. Design
  3. Kultowy fotel Typ 366 projektu Józefa Chierowskiego powraca na salony
Proszę czekać..
Zamknij