Optymalne odżywienie i rewitalizacja skóry jesienią i zimą
Jesienią i zimą otulamy i ogrzewamy ciało. Warto też zadbać o skórę twarzy, która – mimo niskich temperatur, mroźnego wiatru i suchego powietrza w ogrzewanych pomieszczeniach – pozostaje odkryta przez cały sezon. Skutkiem tych czynników mogą być szorstkość, zaczerwienienie naskórka i uczucie ściągnięcia. Sprawdzam, czego szukać w pielęgnacji, by temu zapobiec.
Zmiana sezonu to moment, gdy skóra potrzebuje większej dawki odżywienia i pielęgnacji, które chronią m.in. przed drażniącymi czynnikami zewnętrznymi. Warstwa naskórka jest zbudowana z lipidów i humektantów, ich optymalny poziom zapewnia skórze zdrowy, promienny wygląd. Niedobór lipidów, odczuwalny jako szorstkość czy nadmierne złuszczanie się, może powodować odparowywanie wody (TEWL – transepidermal water loss), co przekłada się na niższy stopień nawilżenia skóry. Skutkuje to zaczerwienieniem, podrażnieniem, mniejszą odpornością na czynniki zewnętrzne, a nawet świądem czy ściągnięciem oraz widocznymi liniami i zmarszczkami. Jedna lub kilka tych oznak to sygnał, że pielęgnacja jest niewystarczająca, a nasza skóra potrzebuje większego wsparcia.
Z pomocą przychodzą kosmetyki z cold cream, czyli wodą zawieszoną w olejku. Taka emulsyjna formuła – dawniej nazywana kremem półtłustym – pozostawia warstwę ochronną na powierzchni skóry i przywraca jej komfort (od środka i na zewnątrz). W najnowszej linii kosmetyków Thalgo użyto Cold Cream Marine – kompleksu wzbogaconego lipidami (z kwasami omega-3-6-9), morskich pro-ceramidów odbudowujących barierę skórną, a także opatentowanego filtratu z trzech mikronizowanych alg morskich (MMA), które rewitalizują skórę. Skład wygląda obiecująco, więc testuję, jak linia tych kosmetyków sprawdza się w praktyce.
Serum w olejku
Mam 41 lat, skórę mieszaną i reaktywną, podatną na podrażnienia i mało odporną na czynniki zewnętrzne czy stres. Bywa przesuszona m.in. ze względu na zmieniające się warunki pogodowe, a w okresie przejściowym często jest szorstka i zaczerwieniona. Dlatego do tematu przywrócenia jej optymalnego odżywienia i nawilżenia podchodzę dość poważnie. Powód? Komfort skóry zmienia dosłownie wszystko: od samopoczucia po wygląd.
Cold Cream Marine Huile Serum Nutri-Comfort nakładam tuż po demakijażu oraz umyciu twarzy, szyi i dekoltu. Wykonuję nim wieczorny masaż – to mój przepis na dobrą kondycję skóry, niezależnie od tego, czy mam czas na zabiegi w gabinecie, czy biorę udział w codziennym maratonie obowiązków.
Serum ma formułę suchego olejku, więc – mimo bogactwa lipidów – jest lekkie i szybko się wchłania, pozostawiając delikatny film na powierzchni. W jego składzie znajduje się kompleks olejów roślinnych: jojoba, z dzikiej róży i z ogórecznika, a także skoncentrowane kwasy tłuszczowe i witamina E. Oprócz nich kosmetyk zawiera opatentowany filtrat z mikronizowanych alg, bogaty w 14 minerałów i mikroelementów. Serum w olejku pięknie pachnie, obłędnie nawilża, zmiękcza i wygładza skórę. Po jego aplikacji nakładam na twarz, szyję i dekolt krem z tej samej linii i czuję, że zrobiłam dla siebie coś dobrego.
Dwa kremy do wyboru
Thalgo jest marką gabinetową, więc z ogromną uwagą podchodzi do tematu dopasowania konsystencji kosmetyków do kondycji i potrzeb skóry. Jeśli cera jest czasowo przesuszona, ale na co dzień – podobnie jak moja – miewa tendencję do przetłuszczania się w strefie T (nos, czoło, podbródek), doskonałym wyborem będzie Thalgo Cold Cream Marine Crème Nutri-Confort. To produkt o aksamitnej konsystencji, który moja skóra wypija, ale dzięki jego delikatnej warstewce na powierzchni pozostaje długo elastyczna. To krem idealny na dzień, na jesień i zimę – serwuje jej moc odżywienia (bogactwo kwasów omega i ceramidów). Mogę go stosować pod makijaż i, moim zdaniem, w dziennej rutynie jest wystarczający – nie wymaga aplikacji serum. Dodatkową zaletą tego kosmetyku jest opakowanie typu refill – słoik może być używany wielokrotnie, a wymianie podlega jedynie wkład z kremem.
Natomiast przy bardzo suchej skórze, która jest szorstka, podrażniona i ściągnięta, polecam bogatszą wersję pielęgnacji, czyli Crème Riche Nutri-Confort. Zawiera dodatek oleju z ogórecznika (najbogatsze źródło kwasu tłuszczowego GLA, z grupy omega-6). To produkt, który zapewnia skórze odżywienie i ochronę do 24 godzin. U mnie sprawdza się jako krem na noc – twarz, szyja i dekolt dostają wtedy lipidowo-ceramidową bombę najlepszych składników odżywczych. Skutek jego stosowania? Gładka, promienna skóra po przebudzeniu, brak uczucia ściągnięcia i mniej zmarszczek sennych na twarzy i dekolcie.
Maska jak w profesjonalnym gabinecie
Jeśli skóra wymaga natychmiastowej regeneracji, warto oprócz kremu czy serum wzbogacić rutynę o coś jeszcze. Thalgo Cold Cream Marine Masque Pro Nutri-Confort to inny wymiar doświadczenia domowej pielęgnacji. Przyznaję, że nie oszczędzam swojej skóry jesienią i zimą, gdy regularnie stosuję retinoidy oraz preparaty z kwasami. Choć dzięki temu naskórek się odnawia, cera jest jaśniejsza i pełna promiennego blasku, to podczas kuracji bywa przesuszona, szorstka i zaczerwieniona ze względu na proces złuszczania. Nie pomagają też skoki temperatur i centralne ogrzewanie oraz picie mniejszej ilości wody niż w okresie letnim.
Maska Cold Cream Marine trafia w moje ręce dokładnie w momencie, gdy skóra woła o nawilżenie i odżywienie. To domowa wersja regenerująco-odżywczego zabiegu dla skóry suchej i wrażliwej Cold Cream Replenishing Treatment. Tubka jest zakończona gładkim i miłym w dotyku pędzelkiem, który ułatwia aplikację. Maseczka ma jedwabistą konsystencję, gładko i łatwo rozprowadza się na skórze twarzy, szyi i dekoltu, okrywając ją koktajlem lipidów. Maseczkę należy pozostawić na skórze przez 10 minut, ale ja trzymam ją chwilę dłużej, a następnie zmywam.
Pierwsze wrażenie: ukojenie. Skóra jest gładka, nawilżona i miękka, znikają zaczerwienienia i napięcie. Drobne linie są mniej widoczne – zauważam to zwłaszcza w okolicy oczu i ust. W składzie maski znajdują się kwasy omega-3-6-9 i olej jojoba, który działa jak humektant, zapobiegając utracie wody z naskórka. To genialny domowy zabieg przed wykonaniem makijażu. Twarz jest promienna i wygląda na wypoczętą.
Remedium na spierzchnięte usta
W chłodnym sezonie jako pierwsze o niedoborze odżywienia dają znać usta. Nabłonek jest bardzo cienki, nie zawiera warstwy lipidowej, więc jest podatny na przesuszenie. Kocham pomadki. Zwłaszcza te trwałe, mocno napigmentowane, dzięki którym mogę nosić najbardziej wyraziste kolory w makijażu. Zdarza się, że ich formuły – na szczęście coraz rzadziej – przesuszają usta. Nie bez znaczenia są też zmiany temperatur i chłodny wiatr, co również wpływa na ich słabszą kondycję. Usta stają się wtedy spierzchnięte, popękane i nie ma takiej szminki, która by to zatuszowała.
Dlatego zawsze noszę w torebce balsam pielęgnacyjny. Ten z linii Thalgo Cold Cream Marine Baume Levres Nutri-Comfort ma formułę, która przypomina masełko. To połączenie struktury błyszczyka, z olejkiem i kremową pomadką. Wystarczy wycisnąć z niewielkiej turkusowej tubki kroplę i wmasować kosmetyk w powierzchnię ust, by poczuć różnicę w wygładzeniu i odżywieniu. W składzie balsamu znajduje się kompleks Cold Cream Marine i Marine Pro-Ceramide, które zapewniają skórze nawilżenie i ochronę przed przesuszeniem. Są one bogate w kwasy tłuszczowe omega-3-6-9 i koncentrat masła shea. Kosmetyk stymuluje syntezę ceramidów i przyspiesza gojenie się ust, co zauważam już po jednym dniu stosowania. Najprzyjemniejsze jest to, że komfort odczuwam na ustach tuż po pierwszej aplikacji. Przez kilka dni wszystkie pomadki z pigmentem idą u mnie w odstawkę. Usta są pełne, gładkie i przyjemne w dotyku.
Cała linia Thalgo Cold Cream Marine znajdzie miejsce w moim jesienno-zimowym menu. Maska to luksus, po który warto sięgać, gdy skóra woła o natychmiastowe odżywienie. Krem (w obu wersjach) oraz serum z lipidami, algami i ceramidami stanowią codzienną ochronę przed mrozem, wiatrem i negatywnym działaniem centralnego ogrzewania. A balsam do ust zagości w mojej torebce na dobre, niezależnie od sezonu. Jest najlepszą bazą pod szminkę lub alternatywą w dni, gdy wybieram no make-up.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.