Przy okazji premiery książki „Zwierzę” rozmawiamy z jej autorką Lisą Taddeo, która wcześniej napisała bestsellerowy reportaż „Trzy kobiety”. Opowiada nam o ciężarze sławy, feminizmie oraz pracy nad powieścią.
„Oszałamiający portret kobiecej furii” – czytamy na okładce „Zwierzęcia”, nowej powieści Lisy Taddeo. Jej bohaterką jest Joan, trzydziestolatka z Nowego Jorku, która wdaje się w romans z żonatym szefem. Dla niej to tylko seks, on się zakochuje. Gdy Joan odrzuca jego wyznania, on popełnia samobójstwo na jej oczach. To zmusza Joan do zmierzenia się ze sobą i traumatyczną przeszłością, o której próbowała zapomnieć. Przeprowadza się do Los Angeles, by tam znaleźć Alice, jedyną osobę, która może jej w tym pomóc.
Powieść pulsuje od emocji, które targają bohaterką – od zagubienia i samotności przez żal i bunt aż po pożądanie i furię. Lisa Taddeo nie upiększa opisywanego świata, nie próbuje zrobić z bohaterki powieściowej heroiny. W zamian pozwala myślom Joan biec w dowolnym kierunku, bez tabu. Dzięki temu i my możemy zmierzyć się z tak często tłumionymi emocjami. Lektura „Zwierzęcia” ma w sobie coś zarazem głęboko poruszającego i terapeutycznego. To powieść, która uczy szczerości. Wobec siebie i świata.
Szczerość to dla Lisy Taddeo podstawa: – Zbyt często zamiast mówić szczerze o tym, co myślimy i czujemy, wolimy milczeć. Szczególnie kobiety. Podczas gdy mój ojciec przekonywał mnie, że mogę osiągnąć wszystko, moja matka od dziecka mimowolnie przekazywała mi te samych ograniczenia, w których ją wychowano. Całe życie próbuję się od nich uwolnić. Moim sposobem na mówienie prawdy, nawet tej brutalnej, stała się literatura – mówi Lisa Taddeo.
Bestsellerowy reportaż Lisy Taddeo „Trzy kobiety”
Bez szczerości nie byłoby „Trzech kobiet”, niezwykłego reportażu, który uczynił z pisarki międzynarodową gwiazdę. To zapis przeszło ośmiu lat rozmów z trzema obcymi sobie kobietami, które opowiedziały Taddeo o swoim życiu seksualnym, największych lękach i pragnieniach.
Maggie zwierza się z nastoletniego romansu z nauczycielem. Musiały minąć lata, by zrozumiała, że została wykorzystana. Solane opowiada o tym, dlaczego zdecydowała się otworzyć związek z mężem. To dzięki temu zaczęła czerpać prawdziwą przyjemność z seksu. Linie przyznaje się do romansu, który uzmysłowił jej pustkę małżeńskiego życia.
Wydane w 2019 roku „Trzy kobiety” (polskie tłumaczenie Agaty Zano ukazało się w wydawnictwie Margines) sprzedały się w milionowym nakładzie, zaledwie rok później zlecono produkcję serialu na podstawie książki. Lisa Taddeo została showrunnerką. Jej bohaterki również są zaangażowane w proces twórczy. – Nadal jestem z nimi w kontakcie. Musiałabym być psychopatką, gdybym po tym wszystkim, co razem przeszłyśmy, po prostu zamknęła książkę i o nich zapomniała. Stałyśmy się ważnymi częściami swojego życia, nasze losy są nieodwracalnie splecione – mówi.
Lisa Taddeo: Pisałam reportaże, bo za non-fiction płacili lepiej
Tę samą szczerość, co na kartach powieści, Lisa Taddeo stara się praktykować w codziennym życiu. Gdy pytam ją, jak poradziła sobie z sukcesem „Trzech kobiet”, odpowiada po prostu: – Wcale.
Jest niezwykle wdzięczna za przyjęcie książki i możliwości, jakie się przed nią otworzyły, ale przyznaje, że sukces ma mroczną stronę. – Chciałabym powiedzieć, że to cudowne i zawsze o tym marzyłam, ale tak nie jest. Nie jestem duszą towarzystwa. Wybrałam literaturę, bo najlepiej czuję się sama w moim małym gabinecie. Sukces zmienił wszystko. Moje życie przestało być tylko moje. Ilość pracy i uwagi bywa przytłaczająca. Może gdyby to wszystko wydarzyło się, gdy miałam 25 lat, nauczyłabym się z tym żyć. Ale miałam prawie 40 lat, byłam mamą malutkiej córki. Mój sukces zmienił również jej życie – mówi.
Ilość pracy przypłaciła stanami lękowymi. Planuje terapię. – Ostatnio córka podarowała mi rysunek, na którym mała dziewczynka płacze, mówiąc: „Czy możesz się ze mną pobawić?”. To był dla mnie ostateczny sygnał, że muszę coś zmienić – opowiada. Jednak Lisa Taddeo nie wyobraża sobie życia bez pisania. Zarówno powieści, jak i non-fiction. – Zaczynałam od pisania krótkich opowiadań. To dla mnie nadal najważniejsza forma ekspresji. Dopiero później zaczęłam przyjmować zlecenia na reportaże. Powód był banalny – za non-fiction więcej płacili, a ja musiałam utrzymać siebie i córkę – przyznaje.
Z czasem polubiła pracę reporterki i dziś równie dobrze czuje się w obu gatunkach. – Treść jest dla mnie ważniejsza niż forma. Mój proces pisania nie różni się szczególnie – nieważne, czy piszę reportaż, czy powieść. Gdy piszę powieść, czytam wiele reportaży, i odwrotnie. Non-fiction przypomina mi, żeby pilnować faktów i prawdy w fikcji, a fikcja uczy, by pozwolić sobie na zabawę, eksperymenty i zabawę słowem, gdy piszę reportaż. Zabierając się do pracy nad „Zwierzęciem”, pisałam tak, jak gdybym przeprowadzała wywiad z moją bohaterką. Tak jak w „Trzech kobietach” – wyjaśnia.
„Zwierzę” Lisy Taddeo to powieść o relacjach między kobietami
W „Zwierzęciu”, podobnie jak w „Trzech kobietach”, osią historii są relacje między kobietami. Niekoniecznie oparte na otwartości i siostrzeństwie. W zdominowanym przez mężczyzn świecie kobieta kobiecie zbyt często jest wilkiem. Te wewnętrzne podziały i niechęci widać dobrze na przykładzie ruchów feministycznych: – Feminizm powinien łączyć, nie dzielić. A zbyt często zamiast na budowaniu wspólnoty, zdaje się skupiać na wznoszeniu kolejnych podziałów Wystarczy spojrzeć na trwające od dekad spory wokół należnego w ruchu miejsca dla pracownic seksualnych i kobiet transpłciowych. Feminizm, który dzieli kobiety na „złe” i „dobre”, jest skazany na porażkę – przekonuje Lisa Taddeo. Gdy pytam, czego jej zdaniem brakuje feminizmowi, odpowiada: – Tego, by kobiety słuchały innych kobiet i nie były oceniające. Tej bezwarunkowej otwartości na drugiego człowieka brakuje dziś zarówno w literaturze, jak i w tym, w jaki sposób się ze sobą komunikujemy.
Aby odzyskać spokój ducha, Lisa Taddeo wraca do swojej pierwszej literackiej pasji, czyli krótkich opowiadań. Latem ma się ukazać ich pierwszy zbiór. Oprócz tego pisarka pracuje nad reportażem o żałobie. – Najwyraźniej nie umiem pisać o lekkich tematach. Ale nic na to nie poradzę, ktoś musi odwalać brudną robotę – śmieje się.
W planach ma przeprowadzkę: – Marzę, by zaszyć się w jakimś uroczym domu na przedmieściach, pisać krótkie opowiadania i poświęcić się wychowaniu córki. Chciałabym nauczyć ją tego wszystkiego, co ja musiałam odkrywać latami.
* Lisa Taddeo, „Zwierzę”, tłumaczyła Agata Zano, wyd. Agora
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.