Po wiosennej odsłonie kolekcji Art. 365 stworzonej z Camille Walalą Marella ponownie stawia na mocne wzory, tym razem za sprawą Liselotte Watkins. Z artystką, która szukała inspiracji w latach 70., mieliśmy okazję spotkać się podczas tygodnia mody w Mediolanie.
Jak umiejętnie połączyć włoską klasykę z aktualnymi trendami? Marella od ponad 40 lat prezentuje swoje kolekcje z myślą o pewnych siebie kobietach, które nie boją się odważnych wzorów i kolorów. Dokładnie takie projekty znajdziemy w najnowszej kolekcji marki Marella Art. 365, stworzonej wspólnie ze szwedzką artystką.
Liselotte Watkins od trzech lat mieszka i tworzy w Rzymie, który nazywa swoim domem. Wcześniej pracowała w Mediolanie oraz Nowym Jorku. Już jako 17-letnia dziewczyna wyjechała ze Szwecji do Stanów Zjednoczonych, gdzie rozpoczęła naukę w Dallas Art College. – Rysowałam od zawsze – mówi w rozmowie z Vogue.pl. – W latach 90. zaczęłam pracować jako ilustratorka w Nowym Jorku. Miałam 22 lata, byłam bez pracy i środków do życia. Los chciał, że na imprezie spotkałam dziewczynę, która pracowała dla Barney’s i tak zaczęła się moja przygoda z nimi i z „The New York Timsem”. Przez kilka lat Watkins co niedzielę tworzyła ilustracje reklamujące asortyment makijażowy luksusowego domu handlowego na łamach gazety. Praca ta otworzyła jej drzwi do kariery nie tylko w branży mody. Na swoim koncie ma współpracę z takimi markami, jak: Prada, Miu Miu, H&M, SAS, Absolut Vodka, a także z „Bon Magazine” i „Vogue”. Dorastając na szwedzkiej prowincji, w małej wiosce, nie zdawała sobie sprawy, że może zawodowo związać się z branżą mody. Dopiero przeprowadzka do Nowego Jorku pokazała jej, że nie tylko istnieje taka możliwość, ale jest w stanie osiągnąć sukces.
Jak sama przyznaje, życie w różnych zakątkach świata wpłynęło na jej estetykę. – Widzę, jak moja praca zmienia się wraz z miejscami, w których akurat tworzę. Tworząc w Rzymie, widzę, że odważniej dobieram kolory. Natomiast w Szwecji moja twórczość jest bardziej wyciszona i czysta – przyznaje artystka. Watkins tworzy nie tylko ilustracje. – Zaczęłam próbować innych rzeczy: scenografii, ceramiki, pracy z tkaninami.
Twórczość Watkins skupia się przede wszystkim na kobietach, kobiecych kształtach i formach. – Moja sztuka nie jest nadmiernie dekoracyjna. Jestem zawsze pośrodku, balansując między minimalizmem a maksymalizmem. Zrównoważona szwedzka estetyka – uśmiecha się. – Szwedzi z natury nie są zbyt wylewni, emocjonalni czy romantyczni. Tak po prostu mamy. Jej prace zwróciły uwagę włoskiej marki Marella, która zaprosiła artystkę na spotkanie w Reggio Emilia. – Spędziłam tam bardzo przyjemny dzień z zespołem kreatywnym. Mieszkam we Włoszech i kocham tutaj pracować. Marce spodobała się moja ceramika i w ten sposób zaczęliśmy pracę nad printami. W kolekcji znajdziemy jednak mniejsze nadruki niż te, które Watkins wykonywała do tej pory. Przy pracy nie przeglądała książek ani albumów poświęconych sztuce, skupiła się na działaniu. – Inspiruję się, pracując. Bardzo ważne jest także zrozumienie DNA marki i tego, do jakiego typu kobiety kieruje ona swoje projekty – opowiada artystka w rozmowie z Vogue.pl. – Zaczynam szkicować, tworzyć wzory, które w pewnym momencie układają się w całość. Uwielbiam pracować z dużymi kształtami i wydaje mi się, że sylwetki i formy projektów w tej kolekcji idealnie współgrają z kolorami i printami.
Kolekcja stworzona wspólnie z włoską marką inspirowana jest latami 70., zgodnymi z prywatną estetyką Watkins. Znajdziemy w niej sukienki mini z rozkloszowanymi rękawami i paskiem w talii, sukienkę w kształcie litery „A” bez rękawków, w której śmiało mogłaby pokazać się Twiggy, sukienkę midi z górą w stylu kimona, a także luźne spodnie typu culotte, które są ulubionym projektem Watkins z całej kolekcji. Ubrania uzupełniają top pod szyję bez rękawków oraz biały T-shirt z logo zaprojektowanym przez artystkę. Wszystko w dwóch wersjach kolorystycznych: dużych biało-czarnych wzorach, a także tych utrzymanych w odcieniach różu, brązu, pomarańczu, czerwieni, bieli i czerni. Printy wykorzystane w kolekcji powstawały na płótnie. Watkins w swojej twórczości nie używa komputera. – Praca z kolorem to dla mnie wciąż wyzwanie. Przeszłam długą drogę od moich skandynawskich korzeni osadzonych w beżach i szarościach – wyznaje. – W tworzeniu tych wzorów eksperymentowałam z kolorami i odnajdywałam bardzo dużo przyjemności w dopasowywaniu ich do siebie.
Artystka tworzyła wzory z myślą o kobiecie takiej jak ona: z barwnym, pełnym pasji i radosnym życiem, która nie boi się kolorów i wzorów. Rozmawiając z uśmiechniętą Watkins ubraną w culotty z nowej kolekcji, nie sposób odnieść innego wrażenia. Za swoją ikonę mody uważa Dianę Vreeland – ekstrawagancką ekspertkę. – Jej otwartość na to, że wszystko jeszcze może się zdarzyć, musiała być niezwykła. Możesz zacząć zupełnie nową karierę w wieku 75 lat – podsumowuje Watkins, która na jesień przygotowuje dużą instalację artystyczną w Svenskt Tenn w Sztokholmie. W tym samym czasie planuje także wystawę swojej ceramiki w Villa Munthe na Capri.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.