Za nami kolejny cyfrowy London Fashion Week. To pierwszy w pełni wirtualny tydzień mody i pierwszy tydzień mody zorganizowany po brexicie, który sprawił, że brytyjska moda stoi dzisiaj nad przepaścią. Kolekcje na jesień-zimę 2020/2021 są tylko jednym z argumentów na rzecz konieczności ratowania brytyjskiej mody. Inne branża opisuje w liście do premiera i ministrów.
To tylko kilka z nagłówków, które pojawiają się ostatnio w brytyjskiej prasie: „Brytyjska moda musi stawić opór brexitowi, inaczej poniesie błyskawiczną klęskę” („Dazed Digital”), „Covid zaszkodził naszym małym firmom. Teraz brexit może je wykończyć” („The Guardian”). Za oceanem „The New York Times” pyta: „Czy brexit może zniszczyć brytyjską modę?”.
Wygląda na to, że może. Najwięksi w branży gracze napisali do premiera, ministrów, sekretarzy stanu Wielkiej Brytanii list: „Piszą do Was zaniepokojeni przedstawiciele brytyjskiego przemysłu modowego i tekstylnego, przemysłu, który wnosi 35 miliardów funtów do PKB Wielkiej Brytanii i zatrudnia prawie milion osób, ale przez brexitową umowę handlową i obecną politykę rządu grozi mu realne ryzyko zapaści (…). Wnosimy większy wkład w PKB Wielkiej Brytanii niż branża rybna, muzyczna, filmowa, farmaceutyczna i motoryzacyjna razem wzięte”.
Podpisali się między innymi: Paul Smith, Katharine Hamnett, Vivienne Westwood, Nick Knight, Twiggy Lawson i Sarah Mower.
Brexit. Czy brytyjski przemysł mody można uratować
List to inicjatywa Fashion Roundtable (modowego okrągłego stołu), czyli branżowego stowarzyszenia, które próbuje uratować przemysł mody przez upadkiem, podkreślając jego siłę oraz wyjątkowość. „Dążymy do bardziej sprawiedliwego, zielonego i bardziej inkluzywnego przemysłu mody. Nasze trzy strategiczne filary to: edukacja, integracja i zrównoważony rozwój” – czytamy na stronie Fashion Roundtable. Działacze i działaczki próbują przekonać rząd do spotkania przy okrągłym stole i wypracowania rozwiązań ratujących modę. Starania są na razie bezskuteczne, paraliż przeciąga się.
Tamara Cincik, dyrektorka generalna Fashion Roundtable i autorka listu, podkreśla, że brytyjska branża mody osiągnęła pozycję globalnego lidera dzięki współpracy z krajami Unii Europejskiej. Sukcesu nie byłoby też bez przyjeżdżających na Wyspy pracowników, również Polek i Polaków. Specjaliści i specjalistki z Wielkiej Brytanii kreują dziś cyfrową rewolucję, która przyspieszyła w okresie pandemii. W Londynie działają najlepsze modowe uczelnie i powstają nowatorskie filmy, sesje zdjęciowe, wirtualne projekty – oprawa wizualna mody, a także innowacyjne metody etycznej i zrównoważonej produkcji odzieży.
Brexit sparaliżował prawie wszystko. VAT, cła i opłaty manipulacyjne spowodowały, że ceny brytyjskich towarów wzrosły o około 20–30 procent. Zatrudnianie pracowników z kontynentu stało się kosztowne, czasochłonne i skomplikowane. Podobnie wygląda sytuacja Brytyjczyków w Unii. „Wszyscy, którzy pracują w różnych krajach UE, naszego największego partnera handlowego, będą teraz potrzebować kosztownych pozwoleń na pracę osobnych w każdym z państw członkowskich” – czytamy w liście. Z analiz Fashion Roundtable wynika, że plany zdjęciowe, targi i pokazy mody będą przenosiły się do Unii. To tylko niektóre z koszmarów trapiących branżę mody.
London Fashion Week: Dlaczego brytyjską modę trzeba ocalić
Nikt nie wie, jaka będzie przyszłość najciekawszej modowej sceny w Europie. Wszytko zależy od decyzji rządu. Wyjątkowość londyńskiej mody doskonale ilustruje London Fashion Week. Oglądając kolekcje na jesień-zimę 2021/2022, znaleźliśmy najciekawsze opowieści i jednocześnie argumenty za tym, że warto londyńską modę chronić.
Gwiazdą filmu Roksandy, Serbki, które mieszka i tworzy w Londynie, jest Vanessa Redgrave, zdobywczyni Oscara, Złotego Lwa i nagrody Emmy. Ikona brytyjskiego kina i rodowita londynka zagrała razem córką – aktorką Joely Kim Richardson, i wnuczką – aktorką Daisy Bevan. Widzimy je w ogrodzie i we wnętrzach wiejskiego domu nestorki. Z powodu lockdownu „Friday in February” nakręcono telefonem. Operatorkami były grające w nim aktorki, a reżyserowała Linda Brownlee. Vanessa Redgrave recytuje w filmie „Sonet 73” Szekspira, poetycką opowieść o przemijaniu, nadchodzącej śmierci i miłości do życia. Utwór literacki zaczyna się od słów: „Oto już jesień i pora umierać”. Niezwykłą ścieżkę dźwiękową tworzy łamiący się, stary, piękny i szlachetny głos Vanessy Redgrave.
Tematem filmu i tanecznego performance’u „Traces” Ahluwalii, kreatorki wyróżnionej Queen Elizabeth II Award for British Design, jest braterstwo i wspólnota. Priyę Ahluwalię zainspirowała powieść „Droga do domu” pochodzącej w Ghany, ale mieszkającej w USA Yaa Gyasi. Akcja książki zaczyna się w XVIII-wiecznej Ghanie i opisuje życie dwóch sióstr, których biografie kształtuje polityka angielskich kolonizatorów. Ahluwalię zafascynował także nurt Harlem Renaissance – wybuchu kultury, życia nocnego i wyjątkowo progresywnej sztuki zainicjowany przez czarnych obywateli i obywatelki USA, które po pierwszej wojnie światowej uciekły ze stanów, w których triumfował rasizm oraz Ku Klux Klan. Emigrowali do bardziej liberalnego Nowego Jorku, gdzie tworzyli poezję, teatr, sztuki wizualne, taniec, jazz i blues, a także modę. Ahluwalii twierdzi, że najbardziej kreatywne i fascynujące kultury powstają dzięki emigrantom i uchodźcom w wyniku mieszania się kultur. W metropoliach, w których słyszy się różne języki i widzi się różne kolory skóry. Nowym symbolem marki jest „A” wpisane w schemat przypominający kompas. Nadruki nawiązują do kształtu grzebienia do fryzury afro, a także do linii, które widać na mapach ze schematem kierunków globalnych migracji.
Taneczno-muzyczny show Ahluwalii nagrano w świątyni, podobnie jak pokaz i koncert Labrum, londyńskiej marki, która łączy kulturę brytyjską z dziedzictwem Afryki Zachodniej. Foday Dumbuya, założyciel firmy, wychowywał się między innymi w Sierra Leone. Pochodzi z rodziny muzułmańskiej, a jego rodzice noszą tradycyjne afrykańskie stroje. Show „St. Giles Blackbirds” to hołd złożony ubogiej czarnej społeczności, która pod koniec XVIII wieku osiedliła się w okolicach londyńskiego kościoła St Giles-in-the-Fields. Projektant nawiązuje między innymi do postaci Olaudaha Equiano, nigeryjskiego niewolnika, który wykupił się, a potem walczył z niewolnictwem. Nosił modne brytyjskie ubrania. Labrum połączyło dawne angielskie krawiectwo z estetyką z Afryki Zachodniej, której kultura od dawna tworzy dziedzictwo Londynu.
Inne opowieści: God save the queer
Symbolem londyńskiej mody mógłby być też projekt laureata Richarda Quinna, laureata Queen Elizabeth II Award for British Design z 2018 roku. Quinn nie wziął udziału w lutowym London Fashion Week, ale podczas jego trwania pokazał na Instagramie zapowiedź kolekcji – czarną lalkę Barbie, której ozdobna suknia przywodzi na myśl szaty królowej Elżbiety I Tudor, rządzącej Anglią na przełomie XVI i XVII wieku.
Fascynującą opowieść o Anglii snuje w filmie Edward Crutchley. „Jesienno-zimowa kolekcja to pean na cześć ikonografii kultury północnej Anglii i stonowanego bogactwa tamtejszych matek rodu” – opisuje Crutchley. Projektanta fascynuje prowincjonalny, odświętny styl angielskich kobiet, który chętnie interpretują też brytyjskie drag queens. W filmie widać ozdobne, wielkie, złote kolczyki, chustki na głowach, spod których wystają lokówki i kolory przypominające małomiasteczkowe obicia i tapety.
Pokaz Art School to z kolei hołd złożony londyńskiej kulturze queer, której społeczność szczególnie ucierpiała z powodu lockdownu, zamknięcia galerii i klubów. – „Ascension” to coś więcej niż kolekcja ubrań, to przesłanie niosące nadzieję. Bez względu na to, z jak trudnymi wyzwaniami zmierzy się nasza społeczność, to wyjdziemy z ciemności. Razem powstaniemy – zapewnia Eden Loweth, kreator Art School.
Wszyscy opisani projektanci z dumą opowiadają o etycznej i zrównoważonej produkcji. To w Londynie oczywistość. Szczególnymi cechami londyńskiej sceny są też niespotykana nigdzie indziej różnorodność kulturowa, etniczna czy płciowa, a także szacunek dla inności oraz dla tych, którzy kiedyś byli w świecie mody niewidoczni, tak jak modele i modelki Art School. Szanowny Panie Premierze, Szanowni Sekretarze i Ministrowie, i wszyscy, do których skierowano list Fashion Roundtable: szkoda byłoby to wszytko zniszczyć.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.