W Balenciadze słynął z futurystycznego podejścia do mody. W Louis Vuitton równie chętnie inspiracji szuka w przeszłości. W najnowszej kolekcji Nicolasa Ghesquière’a historia ściera się z przyszłością. To nie przypadek. W końcu Louis Vuitton jest sponsorem wystawy „About Time: Fashion and Duration”, którą już w maju zainauguruje MET Gala.
Duch, rozum, potem znowu duch i tak w kółko... Już w szkole podstawowej uczono nas o sinusoidzie epok – literackich, światopoglądowych i artystycznych. O tym, jak raz się wzajemnie wykluczają, a czasem przenikają i adaptują swoje wzorce. W odniesieniu do tej koncepcji nowa kolekcja Nicolasa Ghesquière’a dla Louis Vuitton jawić by się mogła jako najbardziej skomplikowana funkcja trygonometryczna. Francuz bez hamulców miesza motywy z rozmaitych epok, zestawia przeciwstawne nurty w sztuce, luksus łączy ze streetwearem, inspiruje się filmowymi klasykami z różnych dekad. Zupełnie tak, jakby czas – przynajmniej w modzie – w ogóle nie istniał.
Ghesquière bardzo dosłownie bierze więc na warsztat temat kolejnej wystawy Instytutu Kostiumów Metropolitan Museum of Art, której Louis Vuitton zostało sponsorem. „About Time: Fashion and Duration”, zgodnie z tradycją, zostanie zainaugurowane podczas majowej MET Gali. Francuski projektant będzie jednym z jej gospodarzy.
Głównym założeniem wystawy „About Time…” jest pokazanie, że moda jest odzwierciedleniem czasów, w jakich żyjemy. A te, przynajmniej według Ghesquière’a, są niczym innym jak bańką, w której myślenie o przyszłości miesza się z nostalgią za minionymi czasami. Przenikają się tu motywy z rozmaitych i czasami zupełnie przeciwstawnych sobie epok. Panuje absolutna artystyczna wolność. „Pozwólcie ludziom ubierać się, jak chcą!” – zdaje się krzyczeć Ghesquière, adaptując tym samym do mody zasady leseferyzmu.
Aby jeszcze bardziej odzwierciedlić swoją koncepcję, do udziału w pokazie Ghesquière zaprosił 200 aktorów i wokalistów, ubranych w historyczne stroje datowane zarówno na XV w., jak i na lata 50. XX w. (za ich stylizację była odpowiedzialna słynna kostiumografka i wielokrotna współpracownica Stanleya Kubricka, Milena Canonero). – Chciałem, aby na pokazie obecne były postaci reprezentujące różne kultury, różne epoki, różne kraje – tłumaczył projektant za kulisami. – Kocham interakcję, jaka nagle zaczyna zachodzić między publicznością, modelkami kroczącymi po wybiegu i przeszłością, która zdaje się spoglądać na nie od tyłu.
Dzięki tej podróży przez epoki Ghesquière’owi udało się stworzyć kolekcję ponadczasową, progresywną i uniseksową (mimo że w większości zaprezentowały ją dziewczyny). Sukienki wyglądały jak połączenie sportowego kapoka i spódniczki tutu, narciarskim puchówkom towarzyszyły eleganckie spodnie cygaretki, czapki dżokejki zestawiono z futurystycznymi wariacjami na temat spódnicy flamenco, a skórzane płaszcze, przypominające garderobę bohaterów filmów z lat 70., połączone zostały z motocyklowymi spodniami z ortalionu i botkami w stylu western. Kto obawiał się nadmiaru bodźców, mógł odetchnąć z ulgą. U Ghesquière’a na szczęście dużo nadal znaczy dobrze.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.