Żegnaj, Paryżu, i żegnaj, miesięczny maratonie tygodni mody. Pokaz Louis Vuitton tradycyjnie zamyka fashion weeki, a dyrektor kreatywny marki Nicolas Ghesquière po raz kolejny serwuje kolekcję inspirowaną przeszłością.
1871 rok. W styczniu w pałacu wersalskim dochodzi do proklamacji Cesarstwa Niemieckiego. Dwa miesiące później w Paryżu wybucha zbrojne powstanie, które zaowocuje powstaniem Komuny Paryskiej. Rok ten to także początek la belle époque – okresu postępu i rozkwitu w Europie, zarówno w technologii, jak i w sztuce.
Zdominowany przez swoistą joie de vivre czas to bardzo ważny okres dla Louis Vuitton. Założony w 1864 roku skromny sklep z walizkami zaczął się stawać jedną z najbardziej znanych francuskich marek, a bagaż z charakterystycznym monogramem – najbardziej pożądanym towarzyszem podróży.
Do belle époque w najnowszej kolekcji odwołuje się Nicolas Ghesquière. Projektant inspiruje się jednak nie tyle jej wymiarem historycznym, ile estetycznym. W notce prasowej wymienia charakterystyczne dla tego okresu dzieła sztuki, literaturę Marcela Prousta, ale także kwestie społeczne, z emancypacją kobiet włącznie. To, że Francuz tak mocno czerpie z przeszłości, nie jest zresztą niczym nowym. Projektant, który jako dyrektor kreatywny Balenciagi intrygował futurystycznym podejściem do mody, w Louis Vuitton co sezon zabiera swoje klientki w podróż w przeszłość. Jednak bez względu na to, czy inspiruje się szalonymi latami 80., czy nawiązuje do królewskiej garderoby z początków XVIII wieku, za każdym razem tworzy projekty, które chcemy nosić tu i teraz.
To oczywiście kwestia talentu, ale też ogromnego wyczucia. Swoje inspiracje Ghesquière przemyca niejako między słowami, nowoczesne formy wyposaża w retro detale, bawi się konwencją, a do mody podchodzi w sposób wyjątkowo optymistyczny. Odniesień do belle époque w najnowszej kolekcji mogli dopatrzyć się jednak pewnie ci, którzy w miarę dobrze znają modę i styl charakterystyczny dla tej epoki. Dla innych najnowsza odsłona Louis Vuitton mogła stanowić kolejną wariację na temat kolorowej estetyki lat 70., 80. i początku lat 90., gdy filmy oglądało się na kasetach VHS, muzyki słuchało z taśmy, a dyskotekowe stylizacje przełamywało rodzącym się wtedy streetwearem. O drugiej połowie XIX wieku przypominały jednak żakardowe płaszcze z ręcznie malowanymi kwiatami, bufki, w które wyposażono koszule i sukienki, dopasowane kamizelki od garnituru, czy spódnice z falban, które zamiast do ziemi sięgały jednak połowy uda. Wszystko to zaprezentowano ponownie we wnętrzach Luwru – w miejscu, gdzie nie tylko zgromadzono namacalne relikty najważniejszych okresów ludzkiej cywilizacji, ale które samo także stało się historią.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.