Podobno życie zaczyna się po czterdziestce. Może podobnie jest z karierą? Tak może być w przypadku Macieja Zienia, który osobisty jubileusz świętował wczoraj wyjątkowo spektakularnym i pieczołowicie przygotowanym pokazem. Nie tylko historia zatoczyła tu koło. Projektant na nowo udowodnił, że tworzy kreacje stworzone wprost na plany sesji zdjęciowych i czerwony dywan.
Nie wszyscy wiedzą, że oprócz obecnych na kartkach każdego podręcznika historii obiadów czwartkowych, król Stanisław August Poniatowski organizował także obiady środowe. I podczas gdy te pierwsze pełniły funkcję niemal kulturalnej instytucji i gromadziły największych artystów, na organizowane dzień wcześniej spotkania przybywali najbardziej opiniotwórczy publicyści, humaniści i działacze polityczni.
Maciej Zień zainspirował się królewską epoką, nie tylko organizując pokaz we wnętrzach Pałacu Łazienkowskiego. Zaserwował jego dwie odsłony, a każda zgromadziła inne grono gości (za dnia dominowały nazwiska związane ze światem mediów. wieczorem zaś postaci świata show-biznesu i kultury). Czy był to znak, że projektant aspiruje do miana króla polskiej mody?
Niekoniecznie. Historia Poniatowskiego zakończyła się przecież tragicznie. Zień, który w dniu pokazu świętował 40. urodziny, swoją historię zdaje się jednak pisać na nowo. Owszem, powraca sentymentalnie do miejsca, w którym zadebiutował 18 lat temu i oddaje hołd wielkiemu, tradycyjnemu krawiectwu, ale jednocześnie zamyka usta sceptykom i udowadnia, że jest jeszcze w Polsce miejsce na spektakularną modę. Osobistą, wrażeniową i coraz mocniej inspirowaną najlepszymi, europejskimi wzorcami.
Kolekcja „Mojo” (jej nazwę zaczerpnięto z piosenki zespołu Sorry Boys) miała stanowić próbę wyobrażenia sobie, jak wyglądałby styl życia i garderoba współczesnej mieszkanki pałacu. Dlatego właśnie podzielono ją na trzy moduły: dzienny, w którym dominowały jedwabne piżamy, noszone w towarzystwie ekstrawaganckiego szala z piór, formalny, przepełniony aksamitnymi, lejącymi garniturami i smokingowymi żakietami, oraz wieczorowy. W tym ostatnim Zień mógł w pełni dać upust swojej romantycznej naturze. Delikatne, muślinowe suknie przeplatały się na wybiegu z dopasowanymi i misternie zdobionymi kreacjami, w gorsetowych modelach bez ramiączek pobrzmiewał duch kultowego New Look, a żakardowa suknia nawiązywała do eklektycznego stylu chinoiserie, którego rozkwit przypadł właśnie na XVIII wiek.
Zień kieruje się w stronę bardzo dosłownego luksusu, ale jednocześnie wyraźnie kładzie nacisk na jakość jakość. Kwiaty i ornamenty wycina więc laserowo, stawia na misterne i niemalże trójwymiarowe hafty, a do sylwetki podchodzi w wyjątkowo precyzyjny sposób. Korzysta także z najlepszych tkanin: muślinów, szlachetnej wełny, jedwabiu, żakardu i satyny Duchesse, spełniając tym samym marzenia i potrzeby wszystkich fanek splendoru.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.