Jest rok 1957. Czterdziestoletnia dziennikarka mieszka z matką na przedmieściach Londynu, każdy jej dzień składa się drobnych przyjemności wpisanych w rutynę. Życie kobiety, która nie czeka na nic nadzwyczajnego, zmienia pewien list. Ale „Małe przyjemności” nie są wyłącznie powieścią podnoszącą na duchu, to również historia o smutku.
Lektura książki Clare Chambers bywa jedną z małych przyjemności, bo nie chodzi tu o wielką literaturę, ale o prostą historię. Bohaterka tej opowieści, czterdziestoletnia Jean, jest mistrzynią doceniania zwyczajności. Pracuje jako dziennikarka, lubi obserwować, zwraca uwagę na szczegóły, a z codziennych spostrzeżeń buduje historie oraz portrety poznanych ludzi. Wykorzystuje momenty, kiedy innym wydaje się, że nikt na nich nie patrzy, żeby przyglądać się im bardzo uważnie. Czasem szpera w cudzych rzeczach.
Mieszka z matką. Nie ma męża ani dzieci, więc w latach 50. ubiegłego wieku mówi się o niej, że jest starą panną. Jeśli słyszy komplementy, składają się z przymiotników takich jak „dziarska”. „Samotna kobieta nie pasuje nigdzie” – mówi o sobie gorzko.
Nie jest zapraszana na wspólne wyjścia przez żonatych kolegów z redakcji, a jej dawne koleżanki są zaabsorbowane życiem rodzinnym. Jean pozostaje zatem toksyczna relacja z matką, pielęgnowanie ich wypracowanych przez lata zwyczajów, wspólnych kolacji czy mycia głowy przypisanego do jednego dnia w tygodniu.
W lokalnej gazecie Jean redaguje głównie porady o pieleniu ogrodu lub praniu ściereczek w occie. Do czasu, gdy w jej ręce wpada list od kobiety, która pragnie podzielić się swoją niezwykłą historią. Od tego momentu świat Jean nabiera barw. Dziennikarka stara się rozwiązać zagadkę zawartą w liście, choć przeszkód stojących na drodze do poznania prawdy jest wiele.
A gdy już wydaje się, że bohaterowie „Małych przyjemności” odnajdą szczęście, autorka zaskakuje czytelników.
Powieść Clare Chambers – obsypana wieloma nagrodami, uznana za książkę roku przez „The Times”, nominowana do Women’s Prize for Fiction – robi wrażenie drobiazgowością opisów i zaskakującym poczuciem humoru. Autorka zapętla losy głównych bohaterów, sugeruje, że o tym, jak układa się życie, decyduje przede wszystkim przeznaczenie. Jest w tej prozie również dużo cynizmu.
To wszystko odnajdujemy w opisach życia Jean, która ceni wygodę, rutynę i drobne przyjemności – „pierwszy papieros rano; kieliszek sherry przed niedzielnym lunchem; tabliczka czekolady podzielona tak, by starczyła na cały tydzień; nowa książka z biblioteki w idealnym stanie, wciąż nietknięta przez ludzkie ręce; pierwsze hiacynty wiosną; schludny stos świeżego prania pachnącego latem; ogród przykryty śniegiem; kupiona pod wpływem impulsu ozdobna papeteria, przeznaczona do szuflady ze skarbami”.
Poruszające, ale też celne są opisy przyzwyczajenia do samotności głównej bohaterki, która – zanim jej serce i myśli zostaną zajęte przez historię pewnej rodziny opisaną w liście – zamyka się we własnym świecie, pielęgnuje przyzwyczajenia oraz codzienne radości, a raczej zaczyna się im poddawać, bo rutyna staje się jej więzieniem. Tak samo zresztą jak toksyczna relacja z matką żyjącą w panicznym strachu przed porzuceniem. Symbolem tego, jak głęboki może być brak wzajemnego zrozumienia, jest scena, w której matka zakochanie córki uznaje za przekwitanie.
„Małe przyjemności” są również opowieścią o tym, co według większości wypada kobietom w określonym wieku, a co nie. Jean poznajemy na przełomie lat 50. i 60., mieszka na przedmieściach Londynu i w tamtym miejscu, w tamtym czasie jako niezamężna kobieta po czterdziestce dotkliwie odczuwa uprzedzenia. Sama o sobie mówi: „Chęć znalezienia akceptacji i miłości nie mija z wiekiem”. A jednocześnie nie wierzy, że miłość jest w stanie pokonać wszystkie przeszkody świata. Podchodzi do uczucia analitycznie i z rezerwą, choć jej własne przywiązanie do logiki sprawia czasem, że czuje się tak niedobrze jak nad talerzem z jagnięcym sercem ociekającym krwią – przysmakiem mamy.
Jean w powieści Chambers przypomina bohaterkę „Dziewczyny z poczty” Stefana Zweiga – dla tych dwóch kobiet skarby schowane w szufladzie, zachowane w pamięci są być może jedyną stałą wartością. „Chciałam mieć odrobinę tego co oni” – przyznaje Jean, myśląc o bohaterach listu, który trafił do redakcji. Chodzi o młodych szczęśliwych ludzi, małżeństwo z dzieckiem. A co jeśli jednak mają problemy? Clare Chambers w „Małych przyjemnościach” pomiędzy drobnymi radościami codziennego życia umieszcza całe zbiory zmartwień, niepowodzeń, dużo ukrywanego smutku.
„Małe przyjemności”, Claire Chambers, przełożyła Magdalena Sommer, Znak JednymSłowem
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.