Znaleziono 0 artykułów
14.05.2023

„Matka”: Zabójcza mamuśka

14.05.2023
(Fot. materiały prasowe)

Bezimienna matka chce za wszelką cenę ocalić córkę, której długo nie znała. To nie będzie łatwe, bo w „Matce” w reżyserii Niki Caro mroczna przeszłość tytułowej bohaterki i tak ją dosięgnie. Nowy film sensacyjny Netfliksa to kino klasy B wyłącznie dla najwierniejszych fanów Jennifer Lopez.

Gdyby się postarać, „Matkę” Niki Caro („Mulan”) z Jennifer Lopez w tytułowej roli można by odczytać na głębszym poziomie. Albo jako feministyczny pastisz kina klasy B, w którym pozbawieni emocji twardziele wystrzelają wrogów jak króliki (to prawdopodobne, bo sceny walki wręcz, motocyklowych wyścigów i snajperskich strzałów mogłyby aktorce posłużyć za castingowe wideo do nowej odsłony przygód agenta 007). Albo jako parabolę macierzyństwa jako odkrywania nieznanego, obcego, pełnego lęku, napięć i okrucieństwa uniwersum (bohaterka grana przez Lopez – bezimienna matka – oddaje córkę zaraz po jej narodzinach, by powrócić do jej życia, gdy dziewczynka skończy 12 lat). Albo jako mokry sen preppersów, którzy gromadzą zapasy na koniec świata (w końcu akcja filmu toczy się w dużej mierze na zaśnieżonej Alasce, gdzie główna bohaterka poluje na swój obiad). 

„Matka”: Niedorzecznie nieprawdopodobna historia

Najpewniej żadnej z tych interpretacji nie mieli na myśli twórcy filmu sensacyjnego, który trafił na platformę Netflix. Reżyserka chciała podpisać kontrakt ze streamingowym gigantem, Lopez zabłysnąć w roli kobiety skrywającej wrażliwość pod warstwą stali, a Netflix zarobić na jednym z najmocniejszych nazwisk show-biznesu. Plan może się nie powieść, bo pozostali członkowie ekipy zaangażowanej w projekt, na czele z odtwórcami ról bardzo złych byłych kochanków i współpracowników Matki, Josephem Fiennesem („Zakochany Szekspir”) i Gaelem Garcíą Bernalem („I twoją matkę też”), robią z „Matki” pośmiewisko, świetnie się przy tym bawiąc. 

(Fot. materiały prasowe)

Fiennes zgrywa bondowski czarny charakter (to kolejny trop pozwalający myśleć, że chodzi jednak o wprawkę Lopez przed objęciem roli agentki z licencją na zabijanie), Bernal daje się unicestwić jeszcze przed połową filmu. A niby taki był z niego boss, że Matka musiała się przed nim ukrywać przez bitych 12 lat. 

Zanim Matką została, postać grana przez Jennifer Lopez szkoliła się na snajperkę w elitarnej jednostce prowadzonej przez Adriana (Fiennes), któremu znudziła się robota dowódcy, więc na boku rozkręcił biznes handlu bronią. Jego podwładna nie chcąc „trafić na kasę w dyskoncie” po odbyciu służby, załatwiła mu kontrahenta z dostępem nie tylko do kałasznikowów. Gdy bizneswoman z półświatka zreflektowała się, że jej partnerzy (do końca filmu nie wiadomo, który z nich był ojcem Zoe) handlują także żywym towarem, zwróciła się do FBI. Źli poprzysięgli zemstę. W postanowieniu trwali przez 12 lat, aż Zoe zaczęła wchodzić w wiek nastoletni. Reszta jest historią – fatalnie opowiedzianą, posklejaną z klisz, niedorzecznie nieprawdopodobną. Czasami wydaje się wręcz, że reżyserka i aktorzy pomylili strony scenariusza i odgrywają je od końca albo od środka. A dialogi matki i córki o strzelaniu do wilków, które robią za metaforę lekcji udzielanych dzieciom przez troskliwe matki, skradziono chyba z kart klasyków Jacka Londona. 

Fatalny film kariery Jennifer Lopez nie pogrzebie – w końcu ikona popkultury ma jeszcze w zanadrzu nową płytę, hulające konto na Instagramie, występy na czerwonym dywanie w nienagannych stylizacjach. Coraz częściej pisze się, że jej nowy stary ukochany – Ben Affleck – nie odnalazł szczęścia w małżeństwie z gwiazdą. A może po prostu stroi takie miny, bo nieopatrznie włączył na Netfliksie „Matkę”. 

Anna Konieczyńska
  1. Kultura
  2. Kino i TV
  3. „Matka”: Zabójcza mamuśka
Proszę czekać..
Zamknij