Matthieu Blazy, debiutujący jako dyrektor kreatywny Bottegi Venety, nowy rozdział w historii marki otwiera, powracając do jej korzeni. Najbardziej skupia się na plecionej skórze, prezentuje plejadę praktycznych akcesoriów, a ubrania szyje tak, by najlepiej prezentowały się w ruchu. – Ta kolekcja to podróż – mówi o swoich premierowych projektach.
Słowem kluczem do opisania debiutanckiej wizji Matthieu Blazy’ego w Bottedze Venecie powinien być pragmatyzm. Pamięć o fundamentach marki (koncept zaczynał jako producent podróżnych toreb) oraz wynikające z nich przywiązanie do mody praktycznej i funkcjonalnej nie oznacza jednak rezygnacji z efektowności. Łącząc wygodę z wyrazistością, a wszechstronność z przykuwającymi oko detalami, Blazy staje się mistrzem prezentowania pozornie zwyczajnych projektów w nadzwyczajnej odsłonie. Nie sposób przejść obok nich obojętnie.
Matthieu Blazy w nowej roli
Na początek prolog. Kim jest właściwie ten skromny i utalentowany projektant? Blazy stanowisko dyrektora kreatywnego BV objął po Danielu Lee, do zespołu którego dołączył w 2020 r. Ich zawodowe ścieżki przecięły się jednak już wcześniej, gdy obaj zdobywali zawodowe szlify pod okiem Phoebe Philo w Céline.
Wcześniej Blazy pracował w Maison Margiela, gdzie sprawował pieczę nad damskimi kolekcjami i linią Artisanal, oraz u Rafa Simonsa. Do pracowni Belga trafił od razu po studiach na brukselskiej La Cambre. Panowie przyjaźnią się zresztą do dziś – życiowym partnerem Blazy’ego jest Pieter Mulier, który przez lata pracował jaka prawa ręka Simonsa, a od 2021 r. pełni funkcję dyrektora artystycznego domu mody Alaïa. Blazy do tej pory działał głownie za kulisami. Wiadome było więc, że dołączając do Bottegi Venety, będzie zmuszony nie tylko zmierzyć się z sukcesami poprzednika, lecz także z odgrywaniem pierwszoplanowej, medialnej roli.
Pamiętając o dziedzictwie
Rozdział pierwszy: skóra, jeszcze więcej skóry. W swojej pierwszej kolekcji dla włoskiego domu mody Blazy powraca do jego korzeni. Na warsztat bierze flagową plecionkę, tzw. „intrecciato”. Szyje z niej torebki – do ręki i na ramię, małe i duże, sztywne i miękkie, na krótkich rączkach i długich paskach, a także czółenka i kozaki, spódnice mini i midi, płaszcze, kurtki oraz sukienki. Bawi się nią i eksperymentuje. Udowadnia, jak wielki potencjał w niej drzemie, jeśli zostanie potraktowana z odpowiednim artystycznym wyczuciem i głową pełną pomysłów.
Rozdział drugi: zwyczajnie niezwyczajne. Podobnie jak Miuccia Prada i Raf Simons, Blazy obudowuje kilka sylwetek wokół klasycznego białego topu na ramiączkach. W otwierającym pokaz looku łączy go ze spodniami, które na pierwszy rzut oka wydają się denimowe, a w rzeczywistości są wykonane (niespodzianka!) ze skóry. Białe koszulki noszą mężczyźni i kobiety, występują w duecie z dużymi, nonszalancko nałożonymi na ramię torbami, stanowią dodatek do garnituru albo podkreślają misterną konstrukcję spódnic.
W kolejnych fazach tej opowieści fabuła lawiruje między mówieniem o modzie funkcjonalnej i takiej, która ociera się o sztukę. Oversize’owym płaszczom i dwurzędowym kurtkom towarzyszą kolorowe dziergane sukienki albo modele szyte z różnych materiałów. Czasami są bardziej stonowane, kiedy indziej błyszczą jak szalone, przyprawiając wszystkie estetki o szybsze bicie serca. Kolory ziemi, klasyczna biel i czerń walczą o uwagę z pastelami i głęboką czerwienią. Pojawiają się też różne odcienie zieleni – od trawiastej, ochrzczonej mianem „Bottega green”, po nieco brudną, oliwkową. Są też metaliczne akcenty – by odbiorca się nie nudził i by zaspokoić apetyty tych, którzy lubią poromansować z ekstrawagancją.
Na epilog jeszcze za wcześnie – Blazy dopiero zaczyna pisać tę historię.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.