Protest niezależnych mediów
10 lutego część stacji telewizyjnych nie nadawała programów. Zamilkły rozgłośnie radiowe. Na portalach informacyjnych nie mogliśmy przeczytać najnowszych doniesień z kraju i z zagranicy. Trwał protest niezależnych mediów przeciwko projektowi ustawy wprowadzającej nowy podatek od reklam. O godzinie 15.00 dziennikarze wyszli na ulice Warszawy. Wieczorem dołączył do nich Ogólnopolski Strajk Kobiet, by zawalczyć o wolność słowa.
10 lutego media zjednoczyły się pod wspólnym hasłem „Media bez wyboru”. Sprzeciwiają się dalszym pracom nad podatkiem od reklam, który rząd chce wprowadzić pod pretekstem walki z pandemią. Wejście ustawy w życie oznaczałoby osłabienie, a nawet likwidację części polskich portali oraz tytułów prasowych, co uniemożliwi dostęp do rzetelnej informacji, zagraża wolności słowa i, tym samym, demokracji.
„Nie uchylamy się od ciążących na nas obowiązków i społecznej odpowiedzialności. Co roku płacimy do budżetu Państwa rosnącą liczbę podatków, danin i opłat (CIT, VAT, opłaty emisyjne, organizacje zarządzające prawami autorskimi, koncesje, częstotliwości, decyzje rezerwacyjne, opłata VOD itd.)” – czytamy w liście otwartym publikowanym przez media.
Oprócz apelu do władz RP, o godzinie 15.00 dziennikarze wyszli na ulice Warszawy. Zgodnie z zapowiedziami po 19.30, protest wsparł Ogólnopolski Strajk Kobiet. Tłum zgromadził się przy placu Powstańców Warszawy przed siedzibą TVP Info. „Jednym głosem z polskimi Dziennikarkami i Dziennikarzami. Wobec zamachu polskich władz państwowych na wolność i niezależność mediów, na bezpieczeństwo dziennikarzy – nie zamilkniemy. NIE ograniczaniu prawa do wolności wypowiedzi i informacji. Nie uciszycie nas” – czytamy w oświadczeniu opublikowanym w mediach społecznościowych OSK.
Niepokojące doniesienia z kraju obiegły cały świat. – Widzieliśmy czarne ekrany w Polsce – mówił Christain Wiegand, rzecznik Komisji Europejskiej, dodając, że KE będzie monitorować sprawę.