Znaleziono 0 artykułów
14.02.2024

Film z przeszłości: „Casablanca”

14.02.2024
(Fot. Getty Images)

W legendarnym filmie „Casablanca” z 1942 roku Ingrid Bergman i Humphrey Bogart grają zakochanych z czasów wojny. Trudno uwierzyć, że najsłynniejszy melodramat w historii kina i jeden z najlepszych amerykańskich filmów wszech czasów początkowo nie spodobał się widzom.

Gdyby stworzyć listę miast rozsławionych przez kinematografię, nie mogłoby zabraknąć na niej Casablanki. Nim Maroko uzyskało niepodległość w 1956 r., w portowym mieście władzę sprawowali Fenicjanie, Rzymianie i Francuzi. W trakcie II wojny światowej w położonej na terenach kontrolowanych przez Francję Vichy Casablance przecinały się szlaki kolaborantów, aliantów, emigrantów i nazistów. Dla wielu stanowiła bramę do wolnego świata, symbolizując nadzieję na lepsze jutro. A przynajmniej tak zapamiętało to miejsce kino. Bo choć film Michaela Curtiza powstał w całości w studiu, to wielokulturowe uliczki północnoafrykańskiego miasta posłużyły za tło do najsłynniejszego melodramatu wszech czasów.

Niewiele brakowało, a „Casablanca” w ogóle nie trafiłaby na ekrany

Historia kina uwielbia, gdy spisywany na straty film okazuje się kasowym hitem. „Casablanca” początkowo nie spodobała się publiczności. Niewiele brakowało, a nie trafiłaby na ekrany.

Wiele już napisano na temat okoliczności powstania tego niezapomnianego romansu. Miał być produkcją klasy B opartą na scenariuszu nawiązującym do nigdy niewystawionej sztuki teatralnej. Krążą legendy o kręconych w pośpiechu zdjęciach, wspólnym wymyślaniu fabuły na planie i problemach z obsadą. Trudno uwierzyć, że wybór znanego z „Sokoła maltańskiego” (1941) Humphreya Bogarta i początkującej wówczas Ingrid Bergman był dziełem przypadku. Zatrudnienie amerykańsko-węgierskiego rzemieślnika filmowego, uważanego za „reżysera od wszystkiego” (filmografia Curtiza obejmuje imponujące 173 tytuły – od filmów kostiumowych przez horrory aż po musicale), miało być w tym organizacyjnym chaosie gwarancją jakości.

(Fot. Getty Images)

Sukces „Casablanki” to więc efekt nie tyle indywidualnych starań artysty reżysera, co szczęśliwego zbiegu okoliczności (oraz marketingowego wyczucia specjalistów z Warner Bros). Spotkanie premiera Wielkiej Brytanii Winstona Churchilla z amerykańskim prezydentem Franklinem D. Rooseveltem w 1943 r. w Casablance potraktowano jako pretekst, aby produkcji dać nowe życie. Tym razem się udało – Amerykanie tłumnie ruszyli do kin, słynną frazę z finału o „początku pięknej przyjaźni”, interpretując jako zachętę do porzucenia neutralności wojennej i opowiedzenia się po stronie aliantów. „Film nad filmy” niedługo później otrzymał trzy Oscary w kluczowych kategoriach (dla najlepszego filmu, dla najlepszego reżysera i za najlepszy scenariusz), dokładając swoją cegiełkę do romantycznej definicji amerykańskiego bohatera. Od tego czasu niezmiennie figuruje w czołówkach rankingów najlepszych melodramatów w historii.

Uwikłani w trójkąt miłosny bohaterowie nie zaznają pełni szczęścia

Zaczęło się od Paryża. On – sentymentalny, cyniczny Amerykanin bez cienia uśmiechu. Ona – pogubiona Szwedka o blond włosach i świetlistym, wyrazistym spojrzeniu. Wiosną 1939 r. przypadkiem spotykają się w stolicy Francji i wdają w romans. On, bo nigdy nie czuł czegoś takiego do żadnej kobiety. Ona, bo myśli, że jej mąż, znany opozycjonista i bohater Ruchu Oporu, Victor Laszlo, zginął w obozie koncentracyjnym. Gdy okazuje się, że jednak żyje, Ilsa rezygnuje z pomysłu ucieczki z Rickiem. Do kolejnego spotkania pary dojdzie przy zacienionym stoliku nocnego klubu Café Americain w Casablance. W rytm sentymentalnej melodii „As Time Goes By” granej w kółko przez pianistę Sama (a potem niejednokrotnie przetwarzanej przez kino – jak u Woody’ego Allena w filmie z 1972 r.). Choć uczucie nie wygasło, to szczęśliwe zakończenie nie będzie już możliwe. I jak to w klasycznych melodramatach bywa, nad porywami serca zwycięży służba „wyższemu celowi”, którym w tym wypadku okaże się patriotyzm i poczucie obywatelskiego obowiązku.

(Fot. Getty Images)

„Casablanca” to najbardziej stylowy romans w historii kina

Gdybym miała wybrać jeden epitet najlepiej określający tę historię, napisałabym, że jest elegancka. To finezyjna konstrukcja stworzona przez najbardziej doświadczonych specjalistów tworzących w Złotej Erze Hollywood – zarówno pod względem kompozycyjnym (czarno-białe kadry Arthura Edesona czy piękne kostiumy zaprojektowane przez trzykrotnego laureata Oscara Orry’ego Kelly’ego), jak i zniuansowanej relacji bohaterów, w której pożądanie splata się z zazdrością, kłamstwem, współczuciem i altruizmem (to zasługa umiejętności scenarzystów Juliusa i Philipa Epsteinów oraz Howarda Kocha). „Casablanca” oferuje dekadencki szyk, którego symbolem staje się Rick Blaine w dwurzędowym trenczu i kapeluszu, żegnający w ulewie swoją ukochaną. Dzięki scenariuszowi skrzącemu się od cynicznych – do dziś cytowanych – dialogów nawet sceny strzelanin w nocnym klubie wydają się stylowe i wyrafinowane. Ciężar wojennego fatalizmu, w którym nie ma miejsca na łatwe wybory i oczywiste rozwiązania, niesie jednak humanistyczny posmak. Brak oczywistego happy endu pozwala nam silniej empatyzować z bohaterami, uniwersalizując doświadczenie kinowe – nawet osiem dekad po premierze.

„Casablanca” w centrum stawia męskie doświadczenie

Historia o miłości to zatem tylko pierwsza warstwa tej historii, której serce bije w duchu romantycznego niespełnienia. System wartości nobilitowanych w filmie to jednak po latach grząski grunt, po którym pewniejszym krokiem zdają się poruszać mężczyźni. W świetle dzisiejszych norm trudno uznać „Casablancę” za opowieść utrzymaną w feministycznym duchu.

(Fot. Getty Images)

Film Curtiza to jeden z tych niestandardowych melodramatów, które w centrum stawiają postać mężczyzny. Wszystko tu się kręci wokół interesów i uczuć skrzywdzonego Ricka Blaine’a, wzorowanego na hemingwayowskim (anty)bohaterze: jego wewnętrznego wypalenia, poczucia rozczarowania życiem i zdradą ukochanej. Dzięki sugestywnej kreacji Bogarta z pesymistycznego egoisty łatwo zdjąć jednak maskę cynizmu, pod którą skrywa się wymięte tęsknotą i w gruncie rzeczy szlachetne serce. Co tu dużo mówić, nie ważne, jak się stara zgrywać zmęczonego twardziela, po prostu go lubimy.

Z szacunkiem przedstawiony zostaje także drugi mężczyzna w tym miłosnym trójkącie, Victor Laszlo. To nieugięty bojownik o słuszną sprawę, który w wypalonym i wycofanym z życia politycznego Ricku wzbudza uczucie podziwu i pewnej zazdrości (jak sugerował Umberto Eco, relacja między dwoma wybrankami Ilsy nosi znamiona subtelnej miłości platonicznej). Pomimo rywalizacji o tę samą wybrankę, mężczyzn zdaje się łączyć poczucie wzajemnego uznania i solidarności.

W tym zestawie postaci najskromniej wypada Ilsa. Oczywiście jest piękna i bystra, jednak sposób, w jaki potraktowano ją w opowieści, może dziś wzbudzać sprzeciw. W końcu to ona zostaje pokazana jako osoba nielojalna (wystarczyło kilka miesięcy, by zapomniała o Laszlo), niezdecydowana (spotykając ponownie Ricka, postanawia jednak opuścić męża, wydając na niego wyrok), nieszczera (sieje zamęt, nie mówiąc partnerom całej prawdy) i oportunistyczna (robi to, co w danej chwili podyktuje jej serce, nie zważając na skutki swoich zachowań).

(Fot. Getty Images)

W hollywoodzkim kinie femme fatale musi zostać ukarana

Nie dziwi, że „Casablancę” interpretuje się jako historię o kobiecie, która zawiodła pokładane w niej oczekiwania i sprzeciwiła się patriarchalnemu status quo, za co w finale musi ponieść karę. Ma to, oczywiście, związek z tradycją kina hollywoodzkiego, które domagało się ukarania femmes fatales. Zdaniem filmoznawczyni Alicji Helman nieprzemijająca popularność „Casablanki” może jednak świadczyć o tym, że ten światopogląd wciąż ma się dobrze, bo na przekór obyczajowym rewolucjom utwierdza widownię w wyznawanym przez nią (choć rzadko nazywanym wprost) systemie wartości.

Chcę jednak wierzyć, że dziś, gdy box office podbijają takie filmy, jak „Barbie” czy „Biedne istoty”, młode widzki przyjrzą się tej warstwie kultowej (i niezmiennie przecież ujmującej) opowieści z krytyczną uwagą.

Joanna Najbor
  1. Kultura
  2. Kino i TV
  3. Film z przeszłości: „Casablanca”
Proszę czekać..
Zamknij