Znaleziono 0 artykułów
05.01.2025

Mężczyźni zawsze mają ochotę na seks? To stereotyp, który krzywdzi wszystkich

05.01.2025
(Fot. Getty Images)

Jeśli mężczyźni rozmawiają o seksie, to raczej w celu opowiadania o swoich sukcesach w tej materii, a nie wymiany informacji o tym, jak naprawdę jest, szukania jakiejś rady czy wsparcia. To jest bardzo trudna emocjonalnie sytuacja, ponieważ oni zostają z problemem sami, nie mają żadnego punktu odniesienia – mówi seksuolożka Ameera Ibrahim, z którą rozmawiamy o stereotypach na temat męskiej seksualności.

Kto częściej o tym mówi: kobiety czy mężczyźni?

Kobiety i mężczyźni. Mężczyźni mówią, że nie mają ochoty na seks albo że seks sprawia im ostatnio mniej przyjemności. A kobiety natychmiast zaczynają się zastanawiać, czy przestały być atrakcyjne dla swoich partnerów i czy powinny jakoś urozmaicić życie seksualne. Taka informacja mocno godzi w ich poczucie własnej wartości.

Jak ją interpretują?

Zaczynają podejrzewać, że ich partner ma kochankę albo kochanka. To jest zresztą ciekawe: pracowałam z parami, w których kobieta zgłaszała takie podejrzenie – myślała, że jej partner jest gejem. I nawet jeśli pracowaliśmy terapeutycznie dość długo i omówiliśmy już większość powodów, przez które mężczyzna nie miał ochoty na seks, to jego partnerka i tak nie dowierzała. 

Jak mężczyźni na to reagują?

Kiedy to pytanie pada pierwszy raz, są zaskoczeni. Czasem czują się zaatakowani, więc się denerwują, ale jednocześnie dopytują, skąd ten pomysł. Zdarza się, że to pytanie padało już wielokrotnie w domu, a potem znów pojawia się w gabinecie podczas terapii i mężczyzna jest naprawdę poirytowany, bo nie chce kolejny raz na nie odpowiadać. W takiej sytuacji mimo wszystko zachęcam parę do spokojnej i cierpliwej rozmowy. Bo skoro kobieta do tego wraca, to znaczy, że jest to dla niej bardzo ważne. Jednocześnie rozumiem frustrację mężczyzny.

Miałaś w terapii taką parę, w której on powiedział: „Tak, to prawda, jestem gejem”?

Nie. Chyba że ktoś mnie okłamał, nie mogę tego wykluczyć. Za to przychodziły do mnie kobiety, których partnerzy po latach związku wyznawali, że są gejami. Ale to zupełnie inna sytuacja.

Czy w drugą stronę działa to podobnie? Jeśli kobieta nie ma ochoty na seks, jej partner zaczyna myśleć, że jest lesbijką?

Nie, mężczyźni raczej nie mają takich podejrzeń. Ciekawe wydaje mi się to, że nawet kiedy już dochodzimy do takiego momentu w terapii, że komunikacja w parze jest otwarta i mężczyzna wprost mówi o powodach braku ochoty na seks, na przykład o tym, że ma ogromny stres w pracy albo że jakaś sytuacja relacyjna źle na niego działa, to kobieta i tak potrafi powiedzieć: „Ale co to za powody? Mężczyzna zawsze powinien chcieć!”.

Nie chce słyszeć, że mężczyzna może nie mieć ochoty na seks z tych samych powodów, co ona.

Stres, brak snu, problemy finansowe, zaburzenia nastroju, używki, różne choroby somatyczne – to wszystko wpływa przecież na libido. Albo atmosfera – często mówi się, że seks zaczyna się rano, od najmniejszych drobiazgów. Wzajemne dbanie o siebie, swój wygląd, robienie małych prezentów na co dzień… No i dawanie sobie luzu w tej kwestii: czasem ja nie mam ochoty na seks, a czasem ty nie masz. I to jest okej.

Ale przekonania społeczno-kulturowe są takie, że mężczyzna zawsze ma ochotę na seks.

Dziewczyny socjalizowane są do tego, żeby dobrze wyglądać, sprawiać, że ich ciała będą ładne, szczupłe i seksowne według kryteriów męskich, a chłopcy socjalizowani są do tego, żeby traktować swoje ciała instrumentalnie podczas seksu. Do używania ich, a nie celebrowania przyjemności. Takie podejście powoduje lęk zadaniowy podczas seksu, który według niektórych badań dotyczy aż 60 proc. mężczyzn.

Czym on konkretnie jest?

Przekonaniem, że w łóżku trzeba się wykazać, nie zawieść partnerki, czyli odbyć stosunek mniej więcej tak, jak na filmie porno. Siła i męskość mierzona przez erekcję. Dodatkowo mężczyźni porównują się czasem do byłych partnerów swoich żon, których nie znają. I prawdopodobnie nie wiedzą nic na ich temat albo mają jakieś strzępki informacji, ale to nie przeszkadza im w tworzeniu własnych, często nierealistycznych wizji oraz hodowaniu kompleksów. Czasem porównują się do kolegów, którzy przechwalają się, jakimi są świetnymi kochankami. Jeśli mężczyźni rozmawiają o seksie, to raczej w celu opowiadania o swoich sukcesach w tej materii, a nie wymiany informacji o tym, jak naprawdę jest, szukania jakiejś rady czy wsparcia. Czy znasz mężczyzn, którzy siadają i mówią…

„Nie mam ochoty na seks od trzech lat”?

Albo: „Udaję orgazm”? Ewentualnie: „Nie mam erekcji, nie wiem, co z tym zrobić”? To jest zresztą coś, co często słyszę w gabinecie: że jestem pierwszą osobą, której mówią o swoim problemie. Potem, jak już się trochę oswoją, dodają, że tu spokojnie mogą już o tym rozmawiać, że czują się bezpiecznie. Ale żeby porozmawiać o tym z partnerką? Albo z kolegami nie na zasadzie teorii sukcesu, tylko szczerze? Nie ma mowy!

Mężczyźni traktują to w kategorii osobistej porażki. Kobiety częściej wymieniają informacje z przyjaciółkami, zastanawiają się, co można zmienić i jak.

I to jest bardzo trudna emocjonalnie sytuacja, ponieważ oni zostają z tym sami, nie mają żadnego punktu odniesienia. Jeśli przychodzą do mojego gabinetu, mogą jedynie uwierzyć mi na słowo, że inni mężczyźni też tak mają. Czasem potrafi ich to uspokoić, co tylko pokazuje, jak bardzo czują się osamotnieni i wyobcowani. Są w potrzasku, pod ogromną presją emocjonalną w sytuacji, w której potrzebny jest właśnie luz, puszczenie kontroli. Bo czując lęk zadaniowy, trudno czerpać przyjemność z seksu.

A może mężczyźni wstydzą się swoich ciał?

Zdarza się, że mężczyźni mają kompleksy: uważają, że ich ciało powinno być muskularne, silne, bo tylko to może być atrakcyjne w łóżku. Ale u większości mężczyzn, którzy pojawiają się u seksuologa, wstyd dotyczy erekcji, a nie tego, jak wygląda ciało. Ważne jest to, czy penis jest użyteczny. Mężczyźni, u których pojawiają się problemy ze wzwodem, szybko się zamykają, wycofują, nie chcą o tym rozmawiać. A jeśli okazuje się, że problem ma podłoże psychiczne, to jest kolejny poziom wstydu.

(Fot. Getty Images)

Jak to?

Zdarza się, że pacjent przychodzi do mnie po wizytach u różnych lekarzy i serii badań. Okazuje się, że przyczyna somatyczna jest wykluczona, więc któryś lekarz zasugerował w końcu psychoterapię. Na co zwykle taki pacjent reaguje tak: „Zbadałem się z każdej strony i niestety została już tylko pani”.

Bardzo miłe!

Inny wariant jest taki, że pacjent najpierw przychodzi do mnie, kieruję go do urologa i androloga, czasem kardiologa, żeby mieć pewność, że nie chodzi o podłoże fizyczne, okazuje się, że nie, pacjent wraca i mówi, że miał nadzieję, że jednak jest na coś chory. Jeden mężczyzna powiedział: „To najgorsze, co mogło mi się przydarzyć. Gdyby problem był somatyczny, dostałbym leki i już. Wielka szkoda!”. Poza tym łatwiej mówić o problemach kardiologicznych niż psychicznym podłożu problemów z erekcją. To mniej wstydliwe, przynajmniej według mężczyzn.

A jeśli już u ciebie zostają, to co się okazuje? Z czym mają największy problem?

Z przekonaniami, które niezbyt konstruktywnie działają na ich życie seksualne. Z tym, jak postrzegają męskość. I seks. Dla nich to zadanie do wykonania, egzamin obciążony presją. Nie łączą z nim emocji, raczej myślą, że to działanie mechaniczne, które z uczuciami ma niewiele wspólnego. No i są przekonani, że ciało się nie zmienia, działa jak automat, ponieważ kiedy mieli 20 lat, mieli wzwód na zawołanie. Tyle że to się zmienia. Poza tym kiedy mają kilkanaście lat, wszystko jest dla nich nowe, świeże, zaskakujące. Potem, kiedy wchodzą w dłuższe, głębsze relacje, pojawiają się w nich różne emocje. A przecież wbrew temu, co myślą, nie jest tak, że seks jest zupełnie odcięty od emocji.

Zarówno kobiety, jak i mężczyźni uwewnętrznili wiele krzywdzących stereotypów na temat męskości.

Pytam swoich pacjentów, co słyszeli na temat męskości, kiedy byli młodzi, i co teraz o tym myślą. Co według nich jest męskie, a co niemęskie? I czy rzeczywiście o ich męskości świadczy wzwód, czy może coś innego? Zachęcam ich też, żeby ten temat wnieśli do relacji, mówili o nim. Chodzi nie tylko o wsparcie, lecz także o to, żeby usłyszeli od partnerki, jaki jest jej punkt widzenia. Dali jej szansę, żeby wykazała się postawą zrozumienia.

I jak z tym jest?

Reakcje kobiet są różne – od wspierających, dających partnerom ulgę, po niezbyt życzliwe. Ale nawet jeśli któryś z moich pacjentów usłyszy od partnerki: „Co z ciebie za facet?!”, zachęcam go, żeby wciąż z nią rozmawiał, choć oczywiście na jej perspektywę mam umiarkowany wpływ. A jeśli z czasem w jej postrzeganiu sytuacji niewiele się zmienia, mogę polecić obojgu terapię partnerską.

Pracujesz z mężczyznami nad tym, żeby potrafili powiedzieć nie?

Oczywiście. Dużo się o mówi o chronieniu granic przez kobiety, o tym, że powinny nauczyć się odmawiać. Prawie nie mówi się o tym w kontekście mężczyzn. Tymczasem oczekiwanie społeczne i kulturowe – bardzo przez mężczyzn uwewnętrznione – jest takie, że mężczyzna będzie zawsze gotowy i sprawny. Wiele razy słyszałam pytanie: „Czy to jest normalne, że ja nie chcę seksu?”. Albo: „Czy to nie jest dziwne, że nie mam ochoty na ten eksperyment?”. Bywa również, że mężczyzna zastanawia się, czy w ogóle ma prawo do odmowy! Z tego wybrzmiewa komunikat, że nie tylko muszą mieć ochotę zawsze, ale też na wszystko. Bo to oni zawsze inicjowali seks. I zawsze go pragnęli. W ogóle mam wrażenie, że sytuacja związków nie nadąża dziś za zmianami w naszym społeczeństwie.

Co masz na myśli?

Kobiety pracują nad tym, żeby mieć swobodę seksualną – oczywiście wciąż nam jej brakuje, ale mamy coraz więcej informacji, dowiadujemy się, jesteśmy coraz bardziej świadome. Mężczyzn gdzieś po drodze zostawiono, zgubiono. Sami też o siebie nie zadbali i teraz nie odnajdują się w tej nowej sytuacji. Kobiety zresztą też nie. Bo one zaczęły chcieć i mieć większą otwartość na seks, a oni nie nadążają.

A przemoc seksualna? Może być powodem?

Mężczyźni często uważają, że to niemożliwe – że nie mogą doświadczyć przemocy seksualnej, a już na pewno nie ze strony kobiet. I godzą się na seks, na który zupełnie nie mają ochoty. Mimo to nie myślą o tym w kategorii nadużycia. Pokazuję im wtedy odwrotną perspektywę: co, gdyby ich partnerka uprawiała z nimi seks, zupełnie tego nie chcąc? Oczywiście: jeśli jedna strona tego nie wyrazi, nie powie o tym wprost, druga może o tym nie wiedzieć, i nie jest to intencjonalne. Ale jednak jest to przekroczenie granicy.

I nadużywanie siebie. Jeśli uprawiam seks, nie mając na niego ochoty, coraz częściej będę chciała go unikać, bo raczej nie sprawia mi przyjemności. Błędne koło.

Mężczyzn to często zaskakuje. Pamiętam pacjenta, który opowiadał, że całe jego ciało krzyczało, że nie chce seksu, naprawdę nie miał na niego ochoty, ale w wyniku stymulacji miał erekcję i przez cały stosunek myślał tylko o tym, żeby jak najszybciej skończyć. Czuł się bardzo źle. Mimo takich przeżyć wielu mężczyznom trudno zobaczyć, że taka sytuacja jest daleko za granicami komfortu.

Nie chcą tak o sobie myśleć.

Myślenie o sobie w kontekście przemocy seksualnej jest dla nich często bardzo trudne, nierzadko nie do przyjęcia. Trochę jak z przemocą fizyczną: mężczyźni rzadko mówią, że są bici, popychani, policzkowani. A nawet jeśli o tym powiedzą, to natychmiast dodają: „No ale co ona mi może zrobić? Przecież jest fizycznie słabsza!”. Albo: „Jak się zdenerwuje, po prostu jest ekspresyjna!”. Wyobrażasz sobie, że mężczyzna mnie popycha albo policzkuje, a ja mówię, że on ma taką ekspresję i nie ma co się czepiać?

Mamy zupełnie inny punkt odniesienia.

Czasem, jeśli w relacji są dzieci, łatwiej im to pokazać, bo jednak daje im do myślenia pytanie, czy chcą taki model relacji przekazywać dalej. I czy to ich zdaniem jest okej, że dzieci na to patrzą.

Zdarzają się też inne formy przemocy seksualnej: opowiadanie koleżankom o rozmiarze penisa, czasie trwania stosunku, upodobaniach partnera. Różne złośliwości i uszczypliwości.

Przemoc seksualna to wszystkie czynności dotyczące sfery seksualnej, na które nie wyrażamy zgody. Od komentarzy przez podglądanie, nękanie w sieci do niechcianego dotyku i gwałtu. Porównywanie mężczyzny do byłych partnerów, zdradzanie szczegółów intymnego życia też do niej należy. Warto o tym pamiętać.

Czy powodem jest też coraz bardziej powszechne uzależnienie od porno? Może często mężczyźni mają ochotę na seks, tylko nie z partnerkami?

Jeśli ktoś bardzo często ogląda pornografię, może się uwarunkować na konkretny rodzaj stymulacji albo bodźców, które trudno potem odtworzyć w rzeczywistości. Ale kierunek może być też odwrotny: mężczyzna ucieka do pornografii, bo tak jest łatwiej. Sam decyduje, jakie treści wybiera, nikt go nie ocenia, daje sobie przyjemność i po sprawie. No i jest jeszcze jeden powód – mężczyzna może bać się bliskości. Niektórzy unikają seksu w relacji, kiedy czują, że robi się za blisko. Emocje kojarzą się z czymś negatywnym, ponieważ w przeszłości, w relacjach rodzinnych bliskość była bardzo bolesna. W takiej sytuacji ucieczka w pornografię wydaje się najłatwiejszym i najbardziej bezpiecznym wyborem.

Coraz częściej słyszę o tym, że mężczyzna nie może osiągnąć orgazmu podczas stosunku właśnie przez to, że uwarunkował się na pornografię i masturbację. A może to kwestia braku wiedzy mężczyzn na temat seksualności kobiet i wiedzy kobiet na temat seksualności mężczyzn? Bo przecież nie jest tak, że mężczyzna zawsze musi mieć orgazm podczas penetracji.

Nie musi, to nie jest nic złego. Mężczyźni mogą jednak czuć się pogubieni. Mają dostęp do różnych komunikatów, słyszą, że kobieca seksualność jest inna, bardziej skomplikowana. A potem przychodzą do domu i raczej nie są skorzy do pytań, nie rozpoczynają na ten temat rozmów. Boją się, że jeśli zapytają, ujawnią swoją niepewność, brak wiedzy, stracą autorytet. Jednocześnie czują, że się nie wykazują, więc wolą unikać seksu. Poza tym znów pojawia się ryzyko, że kobieta jednak nie będzie otwarta na ich pytania, może odpowiedzieć: „No ale co ja mam teraz robić, wszystko ci na nowo pokazywać, tłumaczyć?!”. To też słyszę w gabinecie, pracując z parami: że ona nie będzie jego przewodniczką ani nauczycielką.

Kult „domyśl się”.

Czasem słyszę też, że jej nie kręci, jak on nie wie, co ona lubi. To takie myślenie: „Jesteś przewodnikiem stada, rządzisz tu, więc powinieneś wiedzieć, co mnie podnieca”. Być może u niektórych kobiet wynika to z tego, że same nie wiedzą, co sprawia im przyjemność, nie znają swoich ciał i przerzucają odpowiedzialność za swoje przeżycia w łóżku na partnera. Czasem mówią: „Tłumaczyłam ci to już kilka razy”, ale on tego nie przyswoił, ponieważ ona tłumaczyła na przykład podczas stosunku. Pytam jej partnera: „Co pan właściwie zrozumiał z tego, co partnerka przekazała panu podczas zbliżenia?”. I często okazuje się, że nic. Albo niewiele.

I oboje są sfrustrowani.

Oboje coraz bardziej się denerwują, on próbuje czegoś w inny sposób, niż ona chciała, więc ona wpada w szał, bo to już kolejny raz, kiedy tak się dzieje. On próbuje szukać informacji w internecie, ale znajduje tylko ogólne wskazówki, niezbyt dopasowane do swojej partnerki…W tym błędnym kole jest nie tylko dużo frustracji, lecz także smutku.

Powodem tego, że mężczyźni coraz rzadziej uprawiają seks, mogą być też konserwatywne poglądy. Według badań przeprowadzonych wśród osób urodzonych po 1989 r. jest dwukrotnie więcej singli niż singielek: 47 proc. i 20 proc., m.in. przez to, że młode kobiety i mężczyźni znacząco różnią się poziomem wykształcenia i poglądami. Kobiety są znacznie bardziej liberalne.

To jest oczywiście bardzo ważne, ponieważ wybierając kochanka czy kochankę, idziesz do łóżka z całą osobą. Nawet jeśli to friends with benefits, rozmawiasz z kochankiem i jeśli się okaże, że ma mocno prawicowe poglądy, a ty nie, to możesz stracić ochotę na seks. Poza tym mężczyźni o konserwatywnych poglądach mają konkretną wizję ról płciowych.

W konkretnym miejscu ustawiają kobietę.

Syndrom madonny i ladacznicy niestety ma się świetnie. A jeśli ktoś myśli, że seks można uprawiać tylko z ladacznicą, może nie mieć ochoty na zbliżenia z żoną. Bo ona przecież jest madonną! Kobiety też są wtedy skonfundowane, nie wiedzą, jak się zachować, bo przecież nie mogą nagle wejść w rolę ladacznicy, a na pewno nie w świecie tego mężczyzny. Bo w jego świecie seks może się odbywać w konkretnych sytuacjach, w konkretnym celu i z konkretną osobą. Tyle rzeczy musi się po drodze zdarzyć, że ochota na seks szybko może opaść – dosłownie i w przenośni.

Ameera Anna Ibrahim – psychoterapeutka, seksuolożka, założycielka Kliniki Dobrych Relacji.

Marta Szarejko
  1. Styl życia
  2. Psychologia
  3. Mężczyźni zawsze mają ochotę na seks? To stereotyp, który krzywdzi wszystkich
Proszę czekać..
Zamknij