Neobarokowa kamienica przy ulicy Filtrowej w Warszawie należy do najwspanialszych na Starej Ochocie. Fasadę dekorują rzeźbione amorki, rogi obfitości i orzeł. W bramie między kolumnami ukryta jest kapliczka. To tu, w lipcu 1944 roku, Antoni Chruściel podpisał rozkaz rozpoczęcia Powstania Warszawskiego, w trakcie którego budynek częściowo spłonął. Po wojnie został odbudowany, ale nie stracił dawnego rozmachu. Ostatnio, dzięki sukcesywnym remontom, odzyskuje dawny blask. Rok temu Grzegorz Hasik z pracowni Hasik Design dostał zlecenie zaprojektowania wnętrza znajdującego się tu mieszkania. Wbrew pozorom realizacja okazała się dużym wyzwaniem.
Między starym a nowym
70 metrów kwadratowych, duże okna i balkon, wychodzące na podwórko studnię, oryginalny rozkład pomieszczeń, a na suficie zachowane sztukaterie. Ale jednocześnie zniszczona podłoga, nienadająca się już do renowacji, podobnie jak drzwi. Długi ciemny korytarz i mała wydzielona kuchnia. Mimo oryginalnej, szlachetnej tkanki zastanemu wnętrzu daleko było do luksusu we współczesnym rozumieniu.
Inwestor dał Hasikowi wolną rękę. Nie miał też żadnych mebli ani obrazów, które mogłyby stać się punktem wyjścia. Architekt skupił się więc na kontekście eleganckiego budynku. Nie potraktował go jednak dosłownie. Wyszedł od konwencji stuletniej mieszczańskiej kamienicy, pamiętając, że wnętrze ma być też funkcjonalne i nowoczesne. Kluczem okazało się znalezienie złotego środka między renowacją i odtwarzaniem tego, co stare, a wprowadzaniem współczesnych elementów i rozwiązań.
Pierwszy etap to otwarcie korytarza i kuchni, wybicie ścian i wpuszczenie światła. – Nie chciałem typowego rozwiązania: salon z aneksem kuchennym. Osobna przestrzeń do gotowania była potrzebna, ale nie musiała być ciasna i ciemna – mówi Grzegorz Hasik.
Kolejny to nowy parkiet, nawiązujący do oryginalnej dębowej podłogi. Deski w niestandardowym dziś, większym formacie, układane w tradycyjną jodełkę. Do tego dwuskrzydłowe drzwi o proporcjach przypominających te przedwojenne, ze starannie dobranym szkłem i mosiężnymi klamkami. Gładkie ściany w odcieniu złamanej bieli i współczesne stylizowane kaloryfery z żeberkami i okrągłymi włącznikami, produkowane obecnie, ale według projektu z lat 20. XX wieku.
Wreszcie sztukaterie – gzymsy na ścianach i obręcz wokół oryginalnej rozety pośrodku salonu. – To były dodatkowe elementy, które podkreśliły zaoblenia ścian oraz uspokoiły szaloną sztukaterię, którą zastaliśmy. Graficznie wzmocniły geometrię wnętrza – mówi architekt. Tak powstała baza, do której można było dodawać kolejne elementy.
Tym, co nietradycyjne, są malowane boazerie, panele, którymi zabudowano przestrzeń pod parapetami, wysokie jasne listwy przypodłogowe. – Nie chciałem efektu białej ściany, która mogłaby znajdować się w każdym wnętrzu. W starej, wysokiej kamienicy mogłem pozwolić sobie na takie dodatki – wyjaśnia Hasik.
Architekt zupełnie współcześnie potraktował łazienkę. Wybrał biały marmur na ścianach i posadzce, czarny na blacie. Do tego lustra i minimalistyczna, matowa armatura. Podobnie jest w kuchni – granitowy, szczotkowany blat, ciemne drewno, sprzęt i przybory zamknięte w minimalistycznych szafkach.
Detal we wnętrzu jak biżuteria
Prawdziwy charakter nadają jednak wnętrzu drobiazgi. W kuchni szklane wazoniki z lanego szkła, dizajn z lat 60., upolowane przez projektanta na OLX, w salonie zaś mosiężne modułowe świeczniki czy owalny kinkiet według projektu architekta. W sypialni wzrok przykuwają geometryczna marmurowa lampka, a obok lustro z przybornikiem, też od Hasik Design. – Coraz częściej, myśląc o wnętrzu, myślę o konkretnych przedmiotach, które tworzą atmosferę. Jeśli nie mogę ich znaleźć, projektuję je sam – mówi i pokazuje stolik z owalnym kamiennym blatem. – Znalazłem go w internecie i zakochałem się w rysunku kamienia. Kupiliśmy go i dorobiliśmy delikatny stelaż – opowiada Hasik.
Podobnie architekt podchodzi do sztuki. Duże abstrakcyjne obrazy, w stonowanej palecie, ale ze skomplikowaną grą faktur, w którą można się wpatrywać i odpływać myślami, leżąc na kanapie, zostały namalowane przez Joannę Marek specjalnie z myślą o tym wnętrzu. Ich modernistyczny charakter świetnie koresponduje z okrągłym stołem i krzesłami z lat 60. czy starą biblioteczką, którą Hasik zastał w mieszkaniu. Wyremontował ją i podniósł na delikatnych nóżkach.
Najbardziej zaskakującym elementem są rośliny. Od drobnych filodendronów po wysoki do sufitu fikus. W ceramicznych doniczkach, metalowym kwietniku autorstwa Hasika albo wielkich donicach na balkonie. Są integralną częścią wnętrza, świadomie wprowadzoną przez architekta. – Dlaczego? Bo są dekoracyjne i pomagają odpocząć. Gatunki dobierałem tak, by odpowiadało im światło, były łatwe w uprawie, rozrastały się – mówi Hasik. To najtrudniejszy element wnętrza, bo poza kontrolą architekta: – Jestem bardzo ciekawy, jak rozwinie się za kilka miesięcy albo lat.
Fot. Max Zieliński
Fot. Max Zieliński
Fot. Max Zieliński
Fot. Max Zieliński
Fot. Max Zieliński
Fot. Max Zieliński
Fot. Max Zieliński
Fot. Max Zieliński
Fot. Max Zieliński
Fot. Max Zieliński
Fot. Max Zieliński
Fot. Max Zieliński
Fot. Max Zieliński
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.