Najwyższy czas obalić stereotypy na temat młodego pokolenia. Dwudziestolatkowie pragną zmieniać Polskę na lepsze. Wierzą, że kraj jest silny nie tylko ludźmi, ale i demokratycznymi instytucjami.
Roszczeniowi, aroganccy, skupieni na sobie, uciekający od rzeczywistości w media społecznościowe – ten stereotyp o młodych ludziach powtarzany jest jak refren zarówno w Polsce, jak i w innych krajach. Czołowe hasło starszych: „Młodzież się stoczyła na dno i bliski jest koniec świata” brzmi świeżo, mimo że ukute (dosłownie – pismem klinowym w kamieniu) zostało około 2000 lat przed naszą erą. Sęk w tym, że jeżeli spojrzeć na zaangażowanie młodych osób w Polsce, okazuje się, że to nierzadko właśnie one przejęte są zapobieganiem końcu świata – vide: Młodzieżowy Strajk Klimatyczny – ale i naprawianiem rzeczywistości, począwszy od praw kobiet i LGBT+, a skończywszy na instytucjach państwa.
Milenialsi i zetki wyciągają Polskę z zapaści, którą zgotowali starsi
Swoimi działaniami kontrują tezę „pradziadersów”, bo to młodzi, urodzeni pod koniec lat 90. ubiegłego wieku i w pierwszej dekadzie obecnego, czyli milenialsi i zetki, o własnych siłach wyciągają kraj z zapaści demokratycznego ducha, którą zgotowali im starsi. Wystarczy spojrzeć na statystyki wyborcze, by dostrzec, że obecni dwudziestoparolatkowie głosują znacznie chętniej niż narzekające na nich osoby o dekadę-dwie starsze, „kiedy byli w ich wieku”. O ile jeszcze w pierwszym dziesięcioleciu XXI wieku wśród młodych wyborców, czyli osób w grupie od 18 do 29 lat, głosowało 47% (przy średniej frekwencji dla wszystkich uprawnionych w wysokości 52%), to obecnie wzrost wśród młodych wyborców i wyborczyń jest już skokowy – do 68%. Do tego zdecydowanie skraca się dystans do średniej frekwencji dla wszystkich wyborców, która w tej chwili wynosi 71%. Być może więc za utyskiwaniem na młodych czai się własny wstyd obecnych 30-40-latków, że sami wcześniej niekoniecznie fatygowali się do urn. Widać wyraźnie, że młodzi zadają kłam powtarzanym przez starszych komunałom o braku zaangażowania w sprawy kraju.
68 proc. osób w grupie od 18 do 29 lat głosuje w wyborach
Ale wybory to tylko jeden powtarzający się raz na kilka lat – co prawda fundamentalny – element demokracji, gdzie większość wybiera swoich nielicznych reprezentantów do zarządzania państwem. A dwudziestolatków, czasem już nastolatki, można znaleźć w różnych sferach obywatelskich działań nie tylko od „demokratycznego święta”, ale i na co dzień. Jedni działają za pomocą mediów społecznościowych, głównie przez Instagram i TikTok. Prowadzą i promują działania aktywistyczne, a także programy publicystyczne i reporterskie, często podawane z dużą dozą dystansu. Inni funkcjonują poza influencerskim światłem smartfonów, wykonując prodemokratyczną pracę u podstaw, z której mogliby być dumni ich przodkowie z początku ubiegłego wieku. Dlaczego to robią? Bo chcą mieć wpływ na rzeczywistość, bo chcą zmieniać Polskę na lepsze, bo wierzą, że kraj jest silny nie tylko ludźmi, ale i demokratycznymi instytucjami, które w bólach wykuwamy od trzech dekad i które trzeba odbudowywać po ostatnich ośmiu latach zapaści.
Więcej o aktywistach młodego pokolenia przeczytacie w kwietniowym wydaniu „Vogue Polska”. Do kupienia w salonach prasowych, online z wygodną dostawą do domu oraz w formie e-wydania.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.