Wraz z nastaniem nowego roku świat poszukuje balansu (wprowadzamy zdrowe rytuały, zależy nam na równowadze, szukamy odpowiedzi na pytanie, jak skoordynować życie zawodowe z prywatnym i jak nie popadać przy tym w perfekcjonistyczną przesadę), a projektanci uparcie starają się ten balans zburzyć. Chcą zgubić panujące porządki, zmieniają zasady gry. Proste sylwetki pompują do niebotycznych rozmiarów, ramionom marynarek dodają nadprogramowej objętości, a sukienkom tak wielu ozdób, że ich listy mogłyby konkurować długością ze styczniowymi listami nowych nawyków. Nawet jeśli wśród noworocznych postanowień uwzględniliście próbę zbudowania minimalistycznej kapsułowej garderoby, warto się poddać nowym niecodziennym zabiegom stylizacyjnym. Podpowiadamy, jak to zrobić.
Świat dąży do równowagi. Biolodzy zjawisko to nazywają homeostazą. Fizycy zauważają, że ta zależność jest podwaliną drugiej zasady termodynamiki. Prawo równowagi istnieje także w muzyce. Jest w historii (w końcu nawet po najdłuższych bitwach nastaje czas pokoju), kuchni (harmonia smaków), matematyce, architekturze czy sztuce. Zasada złotej proporcji dotyczy także mody: liczy się przecież skala, wyważone dobieranie dodatków, skoordynowanie kolorystyczne. Jednak w kolekcjach na wiosnę-lato 2024 łatwo znaleźć kilka odstępstw od tych reguł.
Projektanci coraz śmielej traktują sylwetkę, pompują spódnice, wydłużają lub skracają talię. Ciężkie tkaniny łączą z tymi mgliście nieważkimi (Miu Miu, Louis Vuitton), zamiast na ubrania akcent stawiają na dodatki. Przy czym starają się, by zabiegi te zamiast o haute couture zahaczały o pragmatyzm. By, jako że pochodzą z kolekcji ready-to-wear, rzeczywiście były możliwe do noszenia tu i teraz. A nawet więcej – by można było je zbudować na bazie ubrań, które już w szafie mamy.
I choć trend na zaburzone proporcje warto eksplorować na własną rękę, na dobry początek wyselekcjonowaliśmy kilka najsilniejszych tendencji z pokazów. Już na przełomie zimy i wiosny sprawdzą się doskonale.
Subtelny dół, masywna góra… i jeszcze szersze ramiona
Reguł tej stylizacyjnej gry prawdopodobnie nikomu tłumaczyć nie trzeba. Ale można odświeżyć wiedzę na ten temat, tym bardziej że w modzie zaszło kilka zmian. Oprócz klasycznego ujęcia trendu (zestawienia spodni i szerokiej marynarki) wiosną 2024 projektanci stawiają na modowej planszy nowe pionki: ejtisowe garsonki (krawiectwo przypominające o stylu Alexis z „Dynastii” prezentuje m.in. dom mody Givenchy), sukienki o linii Y z poduszkowymi ramionami (Richard Quinn) czy przeskalowane ramoneski noszone w odsłonie no pants (Coach, Stella McCartney). Jeśli decydują się na spódnice, zwykle wybierają ołówkowe, za kolano albo bombki ledwo zasłaniające pośladki. Przełamują je stuningowanymi dodatkami (lub ich brakiem) i oscylują wokół szachownicowych czerni oraz bieli. To prosty przepis na stylowy szach-mat.
Więcej znaczy więcej, czyli maksymalna objętość
Przy formowaniu przez projektantów zaburzeń proporcji ciała pomocne okazują się również minione epoki, a wraz z nimi krępujące talię gorsety, zniekształcające sylwetkę krynoliny, poszerzające biodra paniery czy elżbietańskie rękawy (Jacquemus). Dwa pierwsze zapożyczenia obecne są w rokokowej kolekcji Simone Rochy (wszystko jest tu w słodkim przesycie: tiule, pastele, objętości), trzeci – zwłaszcza u JW Andersona. W sukience z kolorowych paneli dżerseju Irlandczyk zamienia spopularyzowany w XVIII w. stalowy stelaż na przypominający przepołowione hula-hoop. I choć sztywna konstrukcja kreacji nie jest najwygodniejszą propozycją na co dzień, warto zaznaczyć, że równie spektakularny efekt można uzyskać za pomocą gęsto szytej tiulowej halki.
Nowy punkt ciężkości: Dłuższy tułów czy nogi?
Zespoły kreatywne marek Zimmermann, Jil Sander, Burberry czy Prada przypominają zespoły NASA, próbujące odszukać w przestworzach nowe punkty ciężkości. Jedni, nie docierając nawet za horyzont, koncentrują się na biodrach (patrz: sukienki z obniżonym stanem od Jil Sander czy Colliny Strady). Drudzy, wznosząc się ponad chmury, stawiają na wysoko zarysowaną linię żeber (jeansowa spódnica z wysokim stanem od Niny Ricci czy podobnie skonstruowane sztruksowe spodnie od Loewe). Ale są i tacy, którym udaje się przekroczyć atmosferę i wejść w stan nieważkości. Ci dopasowującą się do ciała tkaniną wydłużają nie tułów, nie nogi, a zawieszoną pomiędzy talię (Chanel, Stella Jean).
Najmodniejsze buty na wiosnę? Derby na niebotycznych platformach i szpilki o spiczastych noskach
W 2024 r. scenę oddaje się aktorom drugoplanowym, czyli dodatkom. Zanim jednak muszkieterki, szpilki czy mokasyny staną w pełnym blasku sławy, czeka je gwiazdorska metamorfoza: zyskają niebotyczne platformy (Roberto Cavalli), spiczaste noski jak w latach 90. XX w. (Diesel, Saint Laurent), a ich cholewki zostaną kilkukrotnie przeskalowane i zbluzowane w kostkach (Dion Lee, Victoria Beckham). Mają być masywne, zawadiackie, krzykliwe. Mają sprawiać wrażenie, jak gdyby woda sodowa uderzyła im do głowy.
Frędzle, draperie, maksymalistyczne kwiaty
Bottega Veneta dzierganą na zasadzie rybackiej sieci sukienkę przełamuje rozłożonymi na całej sylwetce pomponami ze strzyżonych traw, przypominającymi podwodne ukwiały. Junya Watanabe nie tylko poszerza biodra jeansów, lecz także zamienia je w wykonane z matematyczną precyzją stożki. Rick Owens proste kroje zestawia z techniką barokowej draperii, Palomo Spain z trójwymiarowymi kwiatami, a Caroline Hu – bąblami z błękitnej tkaniny, niby zaczerpniętymi z kosmosu. Te maksymalistyczne wykwity materiałów łatwo zastąpić, budując warstwy: za przykładem Jacquemusa na legginsy założyć spódnicę bombkę, pudełkowy płaszcz zamienić na bomberkę. Dodać okazałą biżuterię albo torbę XXL jak nie z tej Ziemi.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.