Sweter jest jak kot. Miło grzeje, ale nie lubi prania. Pytamy ekspertki – Basię Chrabołowską z BSides i Martę Iwaninę-Kochańską z Robotów Ręcznych, jak pielęgnować wełnę, by przetrwała lata. Zadbany wełniany sweter powinien służyć dekady, nawet pokolenia.
Ile powinien posłużyć dobry wełniany sweter – pytam ekspertki od przędz i splotów. Basia Chrabołowska z BSides i Marta Iwanina-Kochańska z Robotów Ręcznych odpowiadają zgodnie: dekady, nawet pokolenia.
– Tak naprawdę zależy to od trzech czynników: z czego sweter jest wykonany, jak jest wykonany i jak o niego dbasz – mówi Basia. Radzi poznać skład przędzy i dobrać do niego odpowiednią pielęgnację (podstawowe informacje obowiązkowo umieszczane są na metkach wewnętrznych i opisach produktu w sklepach online). Jeśli sweter pochodzi od małej, lokalnej firmy, to warto dodatkowo poradzić się sprzedawcy, który produkt zna na wylot.
Basia regularnie bywa pogotowiem kryzysowym dla klientek. Wysyła im linki do sprawdzonych gadżetów, lokalnie naprawia zaciągnięte swetry, doradza, jak uratować egzemplarz skurczony w pralce. – Czasem wystarczy zamoczyć sweter w zimnej wodzie i cierpliwie rozciągać w dłoniach, ale każdy „pacjent” jest inny. W trudnych przypadkach konsultuję się z moim dziewiarzem, razem opracowujemy plan ratunkowy. Czasem niestety nic się nie da zrobić, dlatego konsekwentnie, w przypadku każdego rodzaju wełny polecam pranie ręczne.
Mokra robótka, czyli jak prać swetry
W tym zgadzają się wszystkie poradniki. Mimo że wiele pralek ma delikatne programy do prania wełny, pralka pralce jak wełna wełnie nierówna, więc mechaniczne pranie swetra zawsze obarczone jest ryzykiem. – Zawsze powtarzam, bo to bardzo obrazowe, że do prania swetra powinno podejść się jak do kąpieli zwierzaka. Nie wrzucę przecież kota do pralki! – mówi Marta Iwanina-Kochańska.
Tak samo jak zwierzaki poleca „kąpać” swetry w chłodnej wodzie – ani lodowatej, ani ciepłej, a mokrą robótkę delikatnie osuszać ręcznikiem, powoli, z dala od źródeł ciepła (kota też nie potraktowalibyście suszarką do włosów ani rozgrzanym kaloryferem). – Najlepiej zabrać się za pranie swetrów pod koniec lata, wtedy wyschną szybciej i będą gotowe na jesienny sezon – radzi Marta. To letnie pranie powinno wystarczyć. Swetry (jak pupile) nie lubią zbyt częstych kąpieli. – Raz w sezonie w zupełności wystarczy. Naturalna wełna ma właściwości samoczyszczące i nie chłonie zapachów – mówią dziewczyny.
Niektóre klientki BSides nie piorą grubych, owczych kardiganów nawet dwa-trzy lata, to zbędne. Głównie za sprawą lanoliny, owczego wosku ochronnego, którym przędza jest naturalnie pokryta. Pranie w ciepłej wodzie z dodatkiem detergentów powoduje ubytki w lanolinowej warstwie ochronnej (wosk rozpuszcza się w temperaturze 38 stopni) dlatego szczególnie ważne jest, żeby dodać ją do prania albo użyć preparatu z lanoliną w składzie. – Nie można jednak przesadzić. Lanolina dodana w nadmiarze mocno rozpulchnia włókna – ostrzega Basia.
Lanolina to w zasadzie produkt uboczny, który powstaje w procesie przetwórstwa wełny. Trzeba jednak pamiętać, że to tłuszcz odzwierzęcy i nie jest odpowiedni dla ortodoksyjnych wegan. Producenci ekologicznych preparatów pralniczych jako alternatywę dla lanoliny proponują oleje roślinne – z oliwek czy rzepaku. Lanoliny nie zastąpią, ale pozwalają nieco zmiękczyć wełniane włókna. Tu wybór pozostawiam sumieniu.
Jeśli ktoś z was nie może wczuć się w sytuację kąpieli pupila, pomyślcie o własnej. – Chętnie piorę dzianiny w szamponach o krótkim składzie, bo im mniej detergentów, tym lepiej dla swetra. Płuczę je samą wodą, za to bardzo dokładnie, wielokrotnie lekko naciskając – mówi Marta. To ważne, żeby kosmetyk czy detergent nie został na włóknach. Dokładnie tak samo jak z myciem włosów – szampon też chcecie spłukać do końca.
Triki z internetu radzą nakładać na wełnę, szczególnie tę drapiącą, odżywkę do włosów. Jednak ze względu na dodatki silikonów może okazać się to skuteczne na krótko i nie przedłuży życia wełny. Lepiej sprawdzi się lanolina.
Zimny wychów, czyli mrozić, nie prasować
Tak jak włosy, zamiast energicznie wełnę pocierać, należy odsączyć ją ręcznikiem i dać jej spokojnie wyschnąć. W przypadku swetra potrwa jednak znacznie dłużej. Rozłożony na płasko na ręczniku i suszarce na bieliznę wełniany grubas potrafi schnąć nawet dwie doby. Cierpliwości, to rytuał.
– Ważne, by na ręczniku rozłożyć sweter tak, żeby był trochę mniejszy niż w rzeczywistości, dzianina rozciąga się w praniu, to pomoże jej włóknom wrócić do naturalnych rozmiarów – ostrzega Marta.
Po kąpieli (to też zabrzmi znajomo) sweter lubi sobie odpocząć. Złożony rękaw do rękawa i na pół – u Basi leżakuje w szufladzie, u Marty na półotwartych półkach – żeby pooddychał. Tak przygotowanych swetrów lepiej nie prasować. – Ja tego nie robię, bo to niekonieczne – mówi Basia. – Jeśli po jakimś czasie noszenia pojawią się zagniecenia, można przeprasować, ale delikatnie – w niskiej temperaturze i przez bawełnianą ściereczkę. Dobrze sprawdzić wcześniej na fragmencie, np. małym kawałku rękawa czy rąbku tyłu, czy dobrze reaguje na temperaturę. Prasowania szczególnie nie polecam w przypadku wyraźnych splotów – ryżowego czy warkoczy.
Marta też wełny nie prasuje, obie za to chętnie ją mrożą. Wietrzenie czy mrożenie pozwalają zachować dzianinę świeżą i uniknąć zbyt częstych prań. – Sweter wkładam do plastikowej szczelnie zamkniętej torebki, potem na dwie doby do zamrażarki, gdy go wyciągam jest świeży, bardzo przyjemny – mówi Basia. Marta, wielka wielbicielka moheru, stosuje identyczną metodę, szczególnie właśnie do dzianin włochatych. – To działa tak samo jak z dżinsami. Mrożenie pozwala wykruszyć zabrudzenia, a strukturę włosa zostawić idealnie puszystą. Polecam też czesanie moheru delikatnymi szczotkami z naturalnym włosiem – mówi.
Wyczesane, czyli pielęgnacja wełny
Tak przygotowany, wypoczęty sweter można nosić, ale uwaga – nie non stop. Wełna męczy się przy intensywnej eksploatacji, dlatego lepiej swetrami żonglować. – Im częściej nosisz sweter, tym bardziej się peelinguje – mówi Basia. Ważne, by po długim dniu dać mu odpocząć, koniecznie na leżąco. Swetrów, żadnego rodzaju dzianiny, nie wolno wieszać na wieszakach. Sploty mają naturalną elastyczność, wiele wełen, jak np. merynos, to również nieco elastyczne włókna. Zawieszone, będą rozciągać się pod własnym ciężarem i tracić fason. To pozbawi je urody i skróci życie.
Peelingowanie, czyli powstałe na powierzchni zmechacenia, to jednak nic niepokojącego. – Wiele osób kojarzy je z wełną niskiej jakości, to duży błąd. Naturalna wełna będzie się mechacić, to zupełnie normalne – mówi Chrabołowska. Usuwanie zmechaceń to podstawa pielęgnacji. Jeśli cenicie swetry, które mechacą się mniej, wybierzcie te z wełny czesankowej. W procesie przędzenia poddaje się ją dodatkowemu wyczesywaniu, które sprawia, że włókna są długie, zyskują lekki połysk i stają się gładkie bez puchatej struktury. Wełna zgrzeblona, czyli niewyczesana, te włoski zachowuje. Żadna z nich nie jest lepsza ani gorsza – różnią się wyłącznie strukturą, finiszem i skłonnością do peelingowania.
Powstałe na wełnie kuleczki można, a nawet trzeba usunąć. Basia radzi używać do tego małych grzebyków, takich jak do kaszmiru (do kupienia w każdej pasmanterii za kilkanaście złotych) lub golarek mechanicznych. Z tymi drugimi trzeba jednak obchodzić się ostrożnie. – Ostrza golarki potrafią uszkodzić delikatną strukturę wełny. Trzeba dokładnie przeczytać instrukcję i przetestować sprzęt, zanim zabierzemy się do golenia. To szybsze niż zastosowanie grzebyka, ale mniej bezpieczne. Na początek proponuję więc wyczesywanie ręczne – mówi.
Można użyć też zwykłej maszynki do golenia, najlepiej lekko stępionej. Tu też potrzebne jest skupienie – chwila nieuwagi, a ostra żyletka może przerwać włóczkę. – Robię to bardzo powoli i uważnie. Dla mnie to forma relaksu – mówi Iwanina-Kochańska.
Inne niebezpieczeństwa poza golarką? Mole, bo też potrafią przerwać strukturę przędzy. Na szczęście bardzo przyjemnie jest się przed nimi chronić. Zerwana jesienią lawenda w lnianym woreczku skutecznie je odstraszy i wypełni szafę miłą nutą. Sprawdzą się też mydełka. Basia właśnie przygotowuje we współpracy z Ministerstwem Dobrego Mydła lawendową kosteczkę do zwieszenia w szafie, którą wkrótce dorzuci w prezencie do zakupów. Po czasie można ją wyjąć i wykorzystać do mycia rąk czy ciała. Marta w szafie oprócz lawendowych woreczków trzyma korzenne mydełka o zapachu cynamonu i goździków. – Świetnie mnie nastrajają i odstraszają mole. Jeśli ktoś lubi bardziej orzeźwiające nuty, niech wypróbuje skórkę z cytryny – radzi.
Jaką przędzę wybrać
Rada dla tych, którzy zimą będą samodzielnie dziać swetry czy szaliki na drutach: po zakończonej pracy koniecznie namoczcie robótkę w zimnej wodzie i dajcie jej wyschnąć. To ustabilizuje włókno i superpozytywnie wpłynie na życie ubrania. – Tak rozpoznaję dobre dziewiarnie – zdradza Basia. – Jeśli mają własną pralnię, to znak, że pracują z naturalną przędzą wysokiej jakości – woda to klucz w całym procesie przetwórstwa i dziania wełny. Jeśli dziewiarnia pralni nie ma, prawdopodobnie pracuje na włóknach sztucznych i niskiej jakości.
A jaką przędzę wybrać? Pytam o ulubione. W BSides rządzą merynos i alpaka, na lato bawełna z domieszką kaszmiru. Basia lubi delikatne wełny – hipoalergiczne, termoizolacyjne, niezbyt porowate. – Wszystko zależy od preferencji, zawsze warto przymierzyć sweter na gołe ciało i pochodzić w nim kilka minut, sprawdzić, jak czuje się skóra. Dla mnie optymalny jest merynos, bardzo zresztą wszechstronny. W wersji ultra fine niemal nie różni się właściwościami od kaszmiru – mówi.
Marta przepada za klasyczną wełną owczą, choć na początku gryzie. Wystarczy założyć kilka razy, żeby zakochać się bez pamięci. – Lubię swetry „udute”, czyli zrobione na sztywno na małych drutach. Po praniu nieco się filcują i tworzą stabilną, termoregulacyjną zbroję do noszenia przez cały rok – opowiada.
BSides korzysta tylko z włókien naturalnych. W niektórych produktach Robotów znajdziecie domieszki, ale nie bez kozery. – Szczerze polecam blendy już od ponad dekady. Syntetyczna nitka stabilizuje, trzyma tę naturalną i moim zdaniem przedłuża życie dzianiny, redukuje też peelingowanie. „Pomocnicze” włókno trzeba dobrać odpowiednio do rodzaju bazowego. Merynos, z którego robimy stuprocentowe swetry, nie wymaga żadnych sztucznych dodatków – podsumowuje.
Moja rada na koniec – pożegnać się ze stuprocentowym akrylem, a na sweter nie żałować.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.