Coraz więcej osób cierpi na zaburzenia odżywiania. Gdzie szukać pomocy?
Zaburzenia odżywiania występują bez względu na wiek, płeć, kolor skóry, kulturę czy status społeczny. Przewiduje się, że do 2030 roku na całym świecie z otyłością będzie żyło miliard ludzi, w tym jedna na pięć kobiet i jeden na siedmiu mężczyzn. Anoreksja i bulimia to najbardziej znane wyniszczające techniki kontroli masy ciała. Psycholożka i psychodietetyczka Marta Kunicka tłumaczy, czym są zaburzenia odżywiania i jak z nimi walczyć.
Jak definiowane są zaburzenia odżywiania?
Są to destrukcyjne zmiany w obszarze nawyków żywieniowych lub kontroli masy ciała. Prowadzą do upośledzenia zdrowia somatycznego osoby chorującej, ale też do zaburzeń funkcjonowania społecznego, a w najgorszym przypadku do śmierci. Do najczęstszych zaburzeń należą anoreksja, bulimia i kompulsywne objadanie.
Tych zaburzeń w obszarze żywienia jest znacznie więcej. Na przykład ortoreksja, która polega na obsesyjnej koncentracji na „zdrowym” jedzeniu. Powstaje ona w wyniku diety lub przekonań. Pacjent przeżywa nadmierny stres w związku z dokonywanymi wyborami żywieniowymi, które uznaje za niezdrowe. Podobnie jak przy anoreksji występują tu niedożywienie, nadmierna utrata masy ciała oraz związane z tym powikłania medyczne.
Częstym zaburzeniem jest zespół nocnego jedzenia (night eating syndrome, NES). Pacjent, zachowując świadomość, dokonuje epizodu objadania się. Objawy nasilają się pod wpływem stresujących wydarzeń. NES może towarzyszyć depresji.
Statystyki mówią, że 70 milionów ludzi na świecie cierpi z powodu zaburzeń odżywiania. Anoreksja, statystycznie, w większości wypadków prowadzi do śmierci. Obecnie najczęściej spotykanym zaburzeniem jest kompulsywne objadanie.
Dlaczego akurat ono?
Wiele osób, które muszą radzić sobie z wyzwaniami, emocjami, w taki właśnie sposób próbuje rozwiązać swoje problemy. Kompulsywne objadanie prowadzi też do wzrostu nadwagi i otyłości w społeczeństwie. Raport Światowej Federacji Otyłości 2022 podaje, że od 2010 roku wskaźniki otyłości nadal rosną. Przewiduje się, że do 2030 roku na całym świecie z otyłością będzie żyło miliard ludzi, w tym jedna na pięć kobiet i jeden na siedmiu mężczyzn. W Polsce troje na pięcioro dorosłych ma nadwagę, a co czwarty Polak zmaga się z otyłością.
Zaburzenia odżywiania nazywane są cichą epidemią. Czy to adekwatne określenie?
Tak, zdecydowanie. Na przestrzeni lat problem zaburzeń odżywiania postępuje, a liczba osób zgłaszających się na leczenie rośnie. Drastycznie spada też przedział wiekowy. W mojej ocenie mamy do czynienia z epidemią. Pamiętamy też, że statystyki, mimo iż zatrważające, nie są miarodajne. Wiele osób nie zgłasza się na leczenie, tylko próbuje radzić sobie samemu albo pod presją mitów na temat zaburzeń pozostaje zablokowanych. Zdarza mi się spotykać ludzi, którzy mają problemy żywieniowe, ale nie mają pojęcia, że noszą one znamiona choroby czy zaburzenia. Tkwią w mechanizmach wyparcia lub błędnych przekonaniach.
Zatrzymajmy się na moment na przymiotniku „cicha”. Kojarzy się ze wstydem. Czy osoby cierpiące na zaburzenia odżywiania wstydzą się ich?
Żeby odpowiedzieć na to pytanie, przyjrzyjmy się społecznym przekonaniom na temat jedzenia w ogóle. Już nie tylko dostarcza nam energię, lecz także pełni funkcję towarzyską. Jedzeniem nagradzamy się za sukcesy, ale również pocieszamy za porażkę. Lody mają pomóc zredukować nieprzyjemne emocje i napięcie. Jedzenie pełni też funkcję budowania relacji. Jest substytutem więzi, buduje bliskość już od pierwszych dni narodzin, bo przecież pierwszym posiłkiem jest słodkie mleko matki. Wreszcie wpisuje się w funkcję etyczno-moralną, filozoficzną, kiedy mówimy o wegetarianizmie czy weganizmie.
W związku z tym powstają mity w obronie jedzenia. Zaburzenia odżywiania są często traktowane jako fanaberia. To paraliżuje przed szukaniem pomocy. Budzi wstyd, bo to „tylko” jedzenie.
Chorujący szybciej wycofają się z życia społecznego, niż zmierzą się ze swoim zaburzeniem w gabinecie. Będą mieli też dużą trudność z podzieleniem się swoim problemem czy proszeniem o pomoc. Pojawia się również lęk przed odrzuceniem społecznym, wyśmianiem.
Stereotypowo zaburzenia pojawiają się u młodych białych kobiet. Czy to główna grupa ryzyka?
Absolutnie nie. Zaburzenia odżywiania występują bez względu na wiek, płeć, kolor skóry, kulturę czy status społeczny. Natomiast możemy powiedzieć, że ryzyko występowania zaburzeń jest większe w okresie dojrzewania. Częściej też do gabinetu po pomoc zgłaszają się kobiety. Z roku na rok obserwuję jednak zmianę. Pojawia się coraz więcej mężczyzn. Pokonują wstyd, działają wbrew stereotypowi, że faceci nie chorują na „tego typu rzeczy”.
Jakie jeszcze mity dotyczą jedzenia?
Na przykład taki, że w zaburzeniach odżywiania chodzi tylko o jedzenie. A jest to wierzchołek góry lodowej. Pod powierzchnią znajduje się wiele innych czynników, które powodują zaburzenia. Są nimi wyniesione z domu przekonania na temat jedzenia; to, co myślimy o sobie, ludziach i świecie; są to sposoby radzenia sobie w różnych sytuacjach, odczuwanie trudnych emocji (strachu, lęku, smutku, złości, wstydu) czy wreszcie nasze nawyki żywieniowe, kształtowane przez wiele lat. Jedzenie to swego rodzaju narzędzie w rękach pacjenta, by poradzić sobie z tym wszystkim, co jest głęboko pod powierzchnią.
Inny mit określa zaburzenia odżywiania jako efekt braku silnej woli i niedostatecznej kontroli nad sobą. W przypadku bulimii dochodzi do niekontrolowanego napadu jedzenia, po którym osoba dokonuje kompensacji w postaci wymiotów. Warto wziąć pod uwagę fakt, że napad objadania jest spowodowany właśnie silną potrzebą kontroli i restrykcyjną dietą.
Jak nasza kultura wpływa na zaburzenia odżywiania?
Kultura i społeczeństwo są jednym z czynników przyczyniających się do zaburzeń. Mówimy o kulcie szczupłej sylwetki i stawianiu znaku równości między nią a sukcesem.
Widoczną dysproporcję widać między kobietami a mężczyznami. Istnieją silne społeczne oczekiwania wobec kobiet, dotyczące tego, jak „powinny” wyglądać. Mają wpisywać się w aktualny kanon piękna. Jeżeli tego nie robią, słyszą: „Nie dbasz o siebie”, „Nikt cię nie zechce”. W przypadku mężczyzn sytuacja jest odwrotna. U nich lekka nadwaga nie stanowi problemu. Choć takie myślenie się zmienia, nadal więksi mężczyźni kojarzą się z dobrobytem, byciem głową rodziny.
Istnieje kult męskiego ciała wytrenowanego na siłowniach.
Wzrósł kult muskularnej figury. Bycie szczupłym nie jest już samo w sobie tak atrakcyjne. Instagramowe wzorce piękna prezentują silne, umięśnione, wyrzeźbione sylwetki. Gdy intensywne treningi i dieta to za mało, by osiągnąć wymarzone ciało, osoby sięgają po sterydy anaboliczne.
To już prosta droga do wystąpienia zaburzeń, powikłań zdrowotnych, niepokoju i wycofania się z życia społecznego. Jednym z zaburzeń odżywiania dotykających częściej grupę mężczyzn jest bigoreksja, inaczej dysmorfia mięśniowa. Jest to zaburzenie psychiczne, polegające na niewłaściwym postrzeganiu swojego ciała jako mało umięśnionego i nieatrakcyjnego. Bigoreksja prowadzi do wyniszczenia fizycznego przez mordercze treningi i stosowanie sterydów, by zwiększyć masę mięśniową. W sferze psychicznej chory traci zainteresowanie relacjami interpersonalnymi, aktywnościami zawodowymi czy własnym rozwojem.
Czy takie wycofanie z życia jest cechą wszystkich zaburzeń?
Nie, należy spojrzeć indywidualnie na każdą osobę, jej wiek, płeć i etap życia, a także stopień zaawansowania/nasilenia choroby. Istotne są cechy indywidualne, które predysponują do wystąpienia zaburzeń odżywania, ale również środowisko, w jakim osoba żyje. Nie każde ćwiczenie na siłowni będzie się wiązać z bigoreksją. Nie każda dieta przyczyni się do rozwoju anoreksji czy bulimii, a zjedzenie większego posiłku do kompulsywnego objadania. Nie możemy rozpatrywać zaburzeń odżywiania zerojedynkowo.
Co w zachowaniu osób z naszego otoczenia może sugerować, że mogą one cierpieć na zaburzenia odżywiania?
Powinno zwrócić naszą uwagę nadmierne skupianie się na wyglądzie i liczbie posiłków. Albo to, że osoba dużą część swojego czasu poświęca na skrupulatne planowanie, gotowanie, pakowanie jedzenia. Powinna nas zaniepokoić sytuacja, w której ktoś unika jedzenia, próbuje odwrócić uwagę od posiłków, odchodzi szybko od stołu albo cyklicznie nie zjawia się na przykład na umówionej kolacji, a w pracy na lunchu, mimo że zawsze jedliśmy go razem.
Alarmujące są też częste niż zwykle wyjścia do toalety, nagła duża utrata wagi ciała lub jej zwiększenie. Niepokojące są też takie sygnały, związane z kondycją fizyczną: przerzedzone włosy, łamiące się paznokcie, uczucie zimna.
W zachowaniu osób cierpiących na zaburzenia może też dominować większa nerwowość w czasie posiłków. Te często są z góry ściśle zaplanowane. Choćby nie wiem co, muszą zostać skonsumowane właśnie o konkretnej godzinie. Spotykamy się też z obniżeniem nastroju w trakcie jedzenia, a także z uciekaniem do jedzenia w samotności.
Unikanie lub chowanie jedzenia kojarzy się z anoreksją. Częste wycieczki do toalety sugerują wymioty, a te wiążą się z bulimią. Co w przypadku samotnego spożywania posiłku?
Jest to objaw występujący między innymi przy kompulsywnym objadaniu, kiedy osoba ma nadwagę lub otyłość. Wstydzi się swojego wyglądu, nie akceptuje siebie, dlatego woli spożywać posiłek sama. Kiedy nie może tego zrobić, czyli gdy jest na przykład w towarzystwie, nie będzie w ogóle jeść albo będzie nakładać bardzo małe ilości jedzenia. Może zdarzyć się tak, że wracając do domu, już w samotności, będzie zajadać smutek, wstyd, poczucie winy, porażkę. Kompulsywne objadanie nie dzieje się na widoku innych osób.
Na co rodzic powinien zwrócić uwagę w zachowaniu swojego dziecka?
Wiele będzie pokrywać się z tym, o czym powiedziałam wcześniej. Natomiast z gabinetu wiem, że najwięcej dzieje się w szkole. Rodzice bardzo często nie mają świadomości, przez co dziecko przechodzi, co się z nim dzieje właśnie w szkole. Są zapracowani, widzą syna albo córkę wieczorami. Na pewno tym, co powinno szczególnie ich zaniepokoić, jest szybka utrata masy ciała, nie zawsze łatwa do zauważenia, bo dzieci będą ukrywać zaburzenia odżywiania poprzez noszenie szerokich bluz czy spodni, nawet w upalne dni. Alarmująca może być nagła i duża selekcja produktów, eliminowanie poszczególnych grup pokarmowych, na przykład tłuszczów. Podobnie – uciekanie w świat wirtualny, przesiadywanie na Instagramie i porównywanie się ze swoimi internetowymi autorytetami. To wszystko są drobne elementy, które na początku mogą być trudne do wyłapania. Później jednak składają się na cały obraz zaburzenia.
Czy starsze osoby, po 50. czy 60. roku życia, mogą cierpieć na zaburzenia odżywania?
Oczywiście! W gabinecie często pojawiają się osoby starsze, cierpiące na kompulsywne objadanie lub nadwagę i otyłość. Jedzą pod wpływem trudnych emocji. Tak radzą sobie z trudnościami w obszarze zmian w życiu, okresem menopauzy i zachodzącymi w ciele zmianami, przejściem na emeryturę, przeprowadzką. Kluczowe są trudne sytuacje rodzinne na przykład choroba bliskiej osoby, niestabilna sytuacja finansowa. Nie bez znaczenia są sytuacje traumatyczne, jak śmierć kogoś bliskiego, wypadki, przemoc.
Czy zaburzenia powiązane są z genetyką?
Jednym z mitów jest to, że zaburzenia odżywiania są dziedziczne. Co prawda czynniki biologiczne mogą mieć wpływ na pojawienie się zaburzeń, ale nie są decydujące. Możemy wyróżnić anomalie na poziomie genów, odpowiedzialnych za przekazywanie informacji w układzie nerwowym, związane z serotoniną i dopaminą. Albo nieprawidłowości w funkcjonowaniu ośrodków głodu i sytości w podwzgórzu, zaburzenia w obrębie płatów czołowych, które mogą wpłynąć na zachowania związane z jedzeniem, wreszcie zaburzenia w prawidłowości reagowania na stres, który może zarówno wzmagać apetyt, jak i prowadzić do ograniczania jedzenia. W tej sytuacji mamy do czynienia z układem nagrody w mózgu, który powiązany jest z pojawieniem się uzależnienia. Odczuwanie silnego pobudzenia emocjonalnego w wyniku stresujących sytuacji może prowadzić do jedzenia emocjonalnego, a to z kolei do nadwagi i otyłości.
Jeżeli w domu ojciec cierpiał na zaburzenia odżywiania, czy nawyki żywieniowe może przekazać kolejnemu pokoleniu?
Jak najbardziej, tu mowa o czynnikach rodzinnych. W tym wypadku wymienia się rodziny nadopiekuńcze i kontrolujące. Istotne są nawyki żywieniowe i przekonania dotyczące jedzenia, które rodzice przekazują swoim dzieciom, na przykład: „Nie można marnować jedzenia”.
Kluczowe mogą być brak rozmów o emocjach wśród bliskich i nieumiejętność konfrontowania się z problemami. W dorosłym życiu takie dziecko ma spore trudności w nazywaniu, odczuwaniu i regulowaniu stanów emocjonalnych. Próbując sobie z tym poradzić, sięga po jedzenie lub zaczyna się głodzić, „by nie czuć”.
Natomiast nadmierna koncentracja rodzica lub rodziców na zdrowiu może przerodzić się w problemy żywieniowe dziecka w przyszłości, na przykład prowadzić do rozwinięcia się ortoreksji. Nie bez znaczenia są przekazy ustne, takie jak pejoratywne określanie osoby grubej. W dzieciństwie chłoniemy je jak gąbka. W dorosłym życiu możemy przez ten pryzmat postrzegać innych.
Warto, aby to wybrzmiało, że większe ciało nie oznacza złego odżywiania.
Tak, oczywiście. Nie znamy historii danego człowieka. Nie wiemy, jakie są przyczyny nadmiernej wagi. Często jest to związane z chorobami współistniejącymi i przewlekłymi, które uniemożliwiają lub utrudniają redukcję wagi ciała. Łatwo jest przykleić etykietę, że skoro ktoś jest gruby, to nie dba o siebie. Większe ciało może być też wyborem.
Jak pracuje pani z osobami cierpiącymi na zaburzenia odżywiania?
W Ogólnopolskim Centrum Zdrowego Odżywiania (OCZO), gdzie pracuję, działamy w modelu interdyscyplinarnym. Pacjent jest pod opieką dwóch lub trzech specjalistów, w zależności od problemu, z jakim przychodzi. Najczęściej przeprowadzamy konsultację wstępną, podczas której zbieramy wywiad. Psycholog zleca dalsze leczenie, na przykład kieruje na psychoterapię, albo włącza do pracy dietetyka klinicznego. Czasami pacjent zaczyna z jednym specjalistą, a na dalszym etapie włącza się kolejnych.
Zdarza się, że osoba może być pod opieką specjalistów spoza Centrum, jak endokrynolog, gastroenterolog czy internista. Wszystko zależy od tego, jak duże zniszczenia spowodowała choroba na poziomie fizyczno-umysłowym. Leczenie zaburzeń odżywiania to proces bardzo długi i skomplikowany. Może trwać nawet kilka lat. Zmiana nawyków, rehabilitacja wagi czy ustąpienie zachowań kompensacyjnych są pierwszym etapem leczenia. Na czas trwania terapii ma wpływ wiele czynników, na przykład głębokość zaburzenia, czynniki osobowościowe, funkcjonowanie społeczne, zaangażowanie i otwartość chorego.
Co w naszym zachowaniu powinno nas zaalarmować, że możemy mieć problem?
Jeśli nasze odżywianie, które miało służyć jako poprawa zdrowia czy samopoczucia, zaczyna przeradzać się w obsesję i przenikać do innych sfer, na przykład partnerskiej, powinno nam to dać do myślenia. Podobnie ze sportem. Zastanówmy się, czy uprawiamy go, żeby dobrze się czuć i mieć energię? Czy fiksujemy się i wykonujemy mordercze treningi, by mieć kaloryfer?
Jaka jest satysfakcjonująca odpowiedź?
Odpowiem jak typowy psycholog: „To zależy”. Dla każdej osoby odpowiedź może być inna. Natomiast jeżeli figura staje się wyznacznikiem mojego poczucia własnej wartości czy sukcesu życiowego, w mojej ocenie powinna mi się zapalić czerwona lampka.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.