Od „niemoralnych” opowieści przez karnawał przemocy po najgorsze filmy w historii – francuski festiwal zapewnił sobie status kultowego nie tylko dzięki świetnej selekcji filmów, ale również za sprawą licznych afer. Wybieramy 10 canneńskich filmów, które przeszły do historii, nie zawsze z właściwych powodów.
1960: „Słodkie życie”, reż. Federico Fellini
Choć Federico Fellini wyjechał z Cannes ze Złotą Palmą za najlepszy film, podczas festiwalowej premiery „Słodkie życie” wzbudziło niemałe zamieszanie. Największe emocje wywołała kultowa dziś scena, w której Sylvia, grana przez Anitę Ekberg, wchodzi do rzymskiej fontanny di Trevi, ubrana w czarną suknię z głębokim dekoltem. Kościół katolicki oficjalnie potępił film jako „niemoralny i wulgarny”, a produkcja została poddana w cenzurze, m.in. we Włoszech i Hiszpanii. Skandal nie zaszkodził spuściźnie „Słodkiego życia”, które do dziś uchodzi za jeden z najlepszych filmów w historii kina.
1976: „Taksówkarz”, reż. Martin Scorsese
– Gdy film dobiegł końca, połowa widowni biła brawo, a druga gwizdała – wspominał po latach producent Michael Phillips. „Taksówkarz” śledzi losy weterana wojny w Wietnamie, który stwierdza, że otaczający go świat jest równie brutalny i zepsuty, co wojenny front. Postanawia zaprowadzić w nim porządek, stopniowo popadając w spiralę szaleństwa. Przeładowany przemocą obraz podzielił krytyków i jury, po części dlatego, że zaledwie rok wcześniej na festiwalu doszło do nieudanego zamachu bombowego. Pod wpływem krytyki, w szczególności ze strony ówczesnego przewodniczącego Tennessee Williamsa, Scorsese zrezygnował z udziału w gali i wrócił do Stanów. Mimo to tytuł nagrodzono Złotą Palmą.
1986: „Max, moja miłość”, reż. Nagisa Ôshima
Japoński reżyser Nagisa Ôshima zapracował sobie na tytuł jednego z najbardziej kontrowersyjnych twórców. Po „Imperium namiętności”, które zapewniło mu Złotą Palmę, zarówno fani i krytycy filmowca z niecierpliwością wyczekiwali, czym zaskoczy ich tym razem. Gdy jednak w 1986 roku Ôshima zaprezentował światu „Max, moja miłość”, nie byli gotowi na to, co zobaczyli. Film opowiada nietypową historię miłosną między Margaret (Charlotte Rampling) a szympansem Maksem. Międzygatunkowy romans okrzyknięto „najgłupszym filmem w historii konkursu”. Nie zabrakło jednak głosów, które chwaliły film za alegoryczną krytykę zblazowania klas wyższych.
1994: „Pulp Fiction”, reż. Quentin Tarantino
Chyba nikt nie był bardziej zaskoczony niż sam Tarantino, gdy „Pulp Fiction” został najlepszym filmem festiwalu. – Nigdy nie spodziewałem się, że wyjadę stąd z nagrodą – powiedział reżyser, odbierając Złotą Palmę przy akompaniamencie gwizdów i buczeń. Choć wielowątkowa comédie noire była bez wątpienia najczęściej dyskutowanym tytułem edycji, to film Krzysztofa Kieślowskiego „Trzy kolory: Czerwony” uchodził za faworyta krytyków. Gdy Tarantino wchodził na scenę, część publiczności zaczęła nawet skandować nazwisko polskiego reżysera. Niewzruszony reżyser odwdzięczył się widzom środkowym palcem.
1996: „Crash: Niebezpieczne pożądanie”, reż. David Cronenberg
Nic nie wzbudza takich emocji jak seks. Dodajmy do tego perwersyjne pożądanie i karnawał przemocy, a otrzymamy mieszankę wybuchową. Do grona festiwalowych filmów, w których znajdziemy wszystkie te elementy, należy bez wątpienia film Davida Cronenberga. „Crash” śledzi losy kochanków, Jamesa i Helen, którzy mają obsesję na punkcie wypadków samochodowych. Krwawe kraksy stają się dla bohaterów źródłem erotycznych uniesień. Oburzeni krytycy kilkukrotnie próbowali przerwać projekcję filmu. Mimo to „Crash” był poważnym kandydatem do głównej nagrody, gdyby nie sprzeciw ówczesnego przewodniczącego jury, Francisa Forda Coppoli.
2002: „Nieodwracalne”, reż. Gaspar Noé
Gaspar Noé nie bez powodu nazywany jest enfant terrible współczesnego kina. Od premiery „Carne” w 1991 roku reżyser balansuje na cienkiej granicy między kontrowersją a skandalem absolutnym. To jednak film „Nieodwracalne” na stałe zapisał się nie tylko w historii festiwalu, ale i kinematografii. Z żadnego innego seansu nie wyszło nigdy aż tyle osób, kilka straciło przytomność, a inni wymagali pomocy psychologa. Wszystko z powodu realistycznej, trwającej blisko 10 minut sceny gwałtu. W role ofiary i jej ukochanego, który rusza śladem oprawcy, aby się zemścić, wcielili się Monica Bellucci i Vincent Cassel, para na ekranie i poza nim. Pikanterii dodała premierze kreacja aktorki – ciasno zasznurowana niczym gorset suknia od Dolce & Gabbana.
2003: „Brązowy królik”, reż. Vincent Gallo
„To najgorszy film w historii festiwalu” – brzmiało najczęściej powracające zdanie w recenzjach „Brązowego królika”. Tytuł miał być dziełem życia Vincenta Gallo, który nie tylko wcielił się w główną rolę, ale też odpowiadał za reżyserię, scenariusz, produkcję, zdjęcia i montaż. Obraz śledzi losy Buda Claya, kierowcy rajdowego, który nie może sobie poradzić z odejściem miłości jego życia, Daisy. Film, na który składają się głównie intelektualne przemyślenia bohatera, kończy się kilkuminutową, niesymulowaną sceną seksu oralnego w wykonaniu Chloë Sevigny, ówczesnej dziewczyny reżysera. Największa krytyka spadła właśnie na aktorkę, której wróżono rychły koniec kariery. Po latach możemy stwierdzić, jak bardzo się mylono.
2004: „Fahrenheit 9.11”, reż. Michael Moore
Canneńskie jury znane jest z notorycznego pomijania dokumentów w selekcji. Gdy więc film Michaela Moore’a znalazł się na liście wyróżnionych tytułów, będąc zaledwie trzecim tytułem non fiction w historii wydarzenia, mówiono tylko o nim. „Fahrenheit 9.11” zapewnił sobie uwagę świata również tematem – dokument przybliża powiązania amerykańskiego rządu z organizacjami terrorystycznymi. Film zebrał dziesięciominutowe owacje na stojąco, a z Cannes wyjechał ze Złotą Palmą. Przez następny rok jednak zarówno twórcy, jak i sam obraz stali się głównym obiektem zainteresowania światowych służb specjalnych. „Fahrenheit 9.11” udowodnił, że polityka potrafi być równie emocjonująca, co seks.
2009: „Antychryst”, reż. Lars Von Trier
Nazwisko Larsa von Triera, podobnie jak Gaspara Noé, widnieje na czarnej liście festiwalu od lat. Od canneńskiego debiutu w 1984 roku reżyser pozostaje na językach krytyków. Po „Przełamując fale” i „Dogville” von Trier powrócił na Lazurowe Wybrzeże z najbardziej do tej pory kontrowersyjnym filmem. „Antychryst” podąża za małżeństwem, które przenosi się do domu na odludziu, by zmierzyć się z największymi lękami. Podczas pokazu premierowego widzowie głośno wyrażali swoje niezadowolenie, a scena okaleczenia narządów płciowych bohatera zmusiła część z nich do opuszczenia sali. Gdyby tego było mało, zaledwie dwa lata później, podczas promocji „Melancholii”, von Trier opowiadał o byciu nazistą i sympatii do Hitlera. Jego wypowiedzi zapewniły mu zakaz udziału w wydarzeniu. Został on zniesiony dopiero przy okazji premiery „Domu, który zbudował Jack”, który wywołał zresztą kolejną falę kontrowersji.
2013: „Życie Adeli”, reż. Abdellatif Kechiche
Historia namiętnej i burzliwej relacji nastoletniej Adeli z błękitnowłosą Emmą (w rolach głównych Adèle Exarchopoulos i Léa Seydoux), która otwiera przed dziewczyną nieznany jej dotąd świat. „Życie Adeli” spolaryzowało krytyków – jedni okrzyknęli obraz filmem dekady, inni nazywali go zwykłą pornografią. Szczególnie kontrowersyjna była dziesięciominutowa scena seksu, którą krytykowano za utrwalanie męskiej perspektywy na kobiecą erotykę. Ostatecznie jury, w historycznej decyzji, przyznało Złotą Palmę nie tylko reżyserowi, ale również odtwórczyniom głównych ról. Sukces „Życia Adeli” przyćmiły wyznania Seydoux i Exarchopoulos, które oskarżyły Kechichego o przedmiotowe traktowanie i przemoc psychiczną.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.