W Victoria & Albert Museum otwarto przełomową wystawę „Africa Fashion”, opowiadającą o historii i współczesności afrykańskiej mody. Oto cztery najciekawsze wschodzące gwiazdy z Maroka, Rwandy, Kenii i Nigerii, których twórczość można zobaczyć w londyńskim muzeum. Łączy ich szacunek do przyrody, starego rzemiosła oraz tradycji. Nawiązania do przeszłości dostosowują do współczesnych potrzeb.
Maison Artc, Moshions, Ami Doshi Shah i Nkwo znoszą sztywne granice płciowe i udowadniają, że w modzie najważniejsze są wolność i tożsamość. Zmieniają i dekolonizują globalną modę, która wciąż jest zdominowana przez tendencje rodzące się w Europie i USA. Wystawa „Africa Fashion” to klucz do zrozumienia nieskończonej różnorodności światowej mody.
Maison Artc: Nowoczesny arabski spirytualizm
Artis Ifrach, założyciel domu mody Maison Artc, twierdzi, że moda to sztuka powstająca w wyobraźni i na bazie wspomnień. Pospolitość, zwykłość i teatralny mistycyzm, kostium i ubranie – projekty Maison Artc balansują na różnych granicach, łączą rozmaite światy. Marokańskie tradycje splatają się w nich z kulturą klubową. Metafizyczne uniesienia mogą się odbywać w marrakeszańskim ball roomie. Podział na płcie został zastąpiony przez bogatą dekoracyjność.
Odważne połączenia różnorodnych wzorów, kształtów i kolorów spaja intuicyjnie wyczuwalna harmonia, którą Artis Ifrach wypracował sam. Nie jest bowiem absolwentem prestiżowej europejskiej czy amerykańskiej uczelni.
Tegoroczny finalista nagrody Fashion Trust Arabia urodził się w Jerozolimie i ma izraelsko-marokańskie korzenie. Karierę rozpoczął w Amsterdamie, a kontynuował w Tel Awiwie i Paryżu. Dziś mieszka i pracuje w Marakeszu.
Motywy arabskie mieszają się w jego projektach z globalnymi, te wywodzące się z kultury anglosaskiej symbolami, z takimi jak czarny napis „Taxi” na żółtym tle czy litera nawiązująca do logo popularnego fast foodu.
W kolekcjach Maison Artc widać wpływ arabskich fezów (cylindrycznych kapeluszy bez ronda), szat galabij, bogato zdobionych ceremonialnych nakryć głowy i tiar, które nosiły żydowskie i muzułmańskie panny młode. Tiary Maison Artc mogą nosić też panowie młodzi.
Moshions: Włoskie krawiectwo i rwandyjskie drapowania
Siedziba domu mody Moshions mieści się w Kigali, stolicy Rwandy. Moïse Turahirwa, założyciel firmy, z dumą mówi o tym, że ubierał rwandyjską parę prezydencką: Paula Kagame'ego i pierwszą damę Jeannette Kagamę.
Projektant tworzy nowoczesną, atrakcyjną, użytkową modę, czerpiąc przy tym z lokalnych tradycji. Znakiem rozpoznawczym Moshions są szlaczki, które nawiązują do sztuki Imigongo – ekspresyjnych, linearnych i spiralnych obrazów i motywów graficznych, ozdabiających rwandyjskie domy, ulice, ściany galerii.
Na ubraniach widać też rysunkowe portrety Rwandyjczyków noszących słynne fryzury amasunzu – rzeźbiarskie uczesania ułożone z półksiężyców.
Moïse Turahirwa rozpoczął karierę w 2015 roku. Fachu nauczył się od szyjących i haftujących mamy, cioć i sąsiadek z rodzinnej wioski. Całkiem niedawno ukończył też studia na Polimodzie we Florencji. Podczas tegorocznego Pitti Immagine odbył się pokaz Moshions, w trakcie którego zaśpiewał Bill Ruzima, rwandyjski twórca afro soulu.
W projektach Moïse'ego widać również wpływ klasycznego europejskiego krawiectwa, które splata się z tym, co rwandyjskie. Jedno z ramion marynarki zmienia się w udrapowaną szarfę charakterystyczną dla strojów umushanana i ceremonialnych ubiorów elit z Rwandy.
Moshions dekonstruuje i analizuje wizerunek rwandyjskiego mężczyzny, którego próbuje uwolnić od opresyjnych schematów, zasad i oczekiwań narzucanych przez religie oraz anachroniczne tradycje.
Stroje Moshions nosi urodzony w Rwandzie Brytyjczyk Ncuti Gatwa, aktor i wschodząca ikona mody, grający Erica w serialu „Sex Education”. Na rozdanie nagród BAFTA 2020 założył czarny komplet udekorowany zwisającym z ramienia szalem z ekspresyjnym i wielobarwnym wzorem nawiązującymi do Imigongo.
Ami Doshi Shah: Sól ziemi kenijskiej
Ami Doshi Shah, założycielka marki I AM I, mieszka i pracuje w Nairobi, ukończyła Birmingham School of Jewellery w Anglii. Jest zafascynowana magicznymi i ochronnymi mocami biżuterii.
Kolekcja „Salt of the Earth” z 2019 roku powstała w wyniku analizy historycznych i politycznych znaczeń soli, a także składu chemicznego. Z opisu kolekcji dowiadujemy się, że sól może być trucizną i składnikiem przyśpieszającym proces erozji i rozkładu, a z drugiej strony jest surowcem do tworzenia kryształów i specyfikiem stosowanym w procesie odmładzania. Sól jest twórcza i destrukcyjna, niszczy i kreuje.
W wywiadzie dla czechosłowackiego „Vogue’a” Shah przytacza cytat z Ewangelii św. Mateusza: „Wy jesteście solą dla ziemi. Lecz jeśli sól utraci swój smak, czymże ją posolić? Na nic się już nie przyda, chyba na wyrzucenie i podeptanie przez ludzi”. W Biblii sól nadaje życiu smak, zapobiega rozkładowi i symbolizuje chrześcijańskie dobro, jest istotą chrześcijańskiej duszy i osobowości.
Na przeciwnej szali znajduję się historia średniowiecznych zdobywców z chrześcijańskiej Europy, którzy zasypywali solą podbite ziemie, by pozbawić je żyzności. Sól jest tu symbolem destrukcyjnego kolonializmu. Kryształy z soli symbolizują z kolei odradzające się po kolonialnym ucisku społeczeństwa Kenii.
Talizmany i symbole Ami Doshi Shah są wykonywane ręcznie z lokalnych tworzyw. Jeden z naszyjników zrobiono z grubej liny pokrytej solą. Sizal powstał z uprawianych w Kenii liści agawy. Naszyjnik uformowano ze skręconej mosiężnej obręczy zakończonej geometrycznymi formami z węgla drzewnego. Metalowe i wypolerowane powierzchnie skontrastowano ze zwałami kwarcu. Miedziany pierścień ozdobiono hebanowym okiem. Skórę okonia nilowego połączono z miedzią i kwarcem. Urodę kolczyków podkreśla awenturyn. Bransoletki udekorowano zoizytem, minerałem, który jest odpadkiem, pozostałością po wydobyciu rubinów.
Nkwo: Cyrkulacja tradycji i tworzyw
Nkwo to imię założycielki marki i jej mamy. – Mama nauczyła mnie szyć, ale niestety zmarła wiele lat temu. Używając imienia Nkwo, składam jej hołd i utrzymuję jej dziedzictwo przy życiu – mówi Onwuka. Projektantka stworzyła autorską tkaninę. Dakala to splecione z sobą pasy materiałów, będących odpadkami z przemysłu włókienniczego.
Nkwo wykorzystuje stare tradycje rzemieślnicze. – W górach, w nigeryjskim stanie Adamawa, mieszka grupa starych mężczyzn wytwarzających bawełnę, którą hoduje się bez użycia pestycydów i przy niewielkim zużyciu wody. Rośliny korzystają głównie z deszczu. Zmarły niedawno Igi Wogi był szefem klanu Boka i jednym ze strażników tradycji. Znał wszystkie sekrety bawełny. Był skromnym człowiekiem, ale wierzył, że otrzymał cenny dar, którym powinien dzielić się z innymi. Dziś współpracujemy z jego społecznością – relacjonuje projektantka.
Projekty Nkwo to zmodernizowane, futurystyczne wersje tradycyjnych strojów iro i buba noszonych przez kobiety z ludów Joruba. Jorubowie mieszkają w południowo-zachodniej Nigerii i szczycą się własną mitologią oraz rytuałami. Iro to szal, z którego zawija się spódnice o różnych długościach. Buba to bluzka z dzwonowatymi rękawami oraz dekoltem eksponującym szyję i łopatki. Oba stroje przeżywają dziś renesans dzięki rozwojowi mody.
Nkwo napędza cyrkulację tworzyw. Używa tych surowców, które już istnieją, między innymi kraciastych, bazarowych toreb kojarzonych z Ghaną, które do złudzenia przypominają toboły z Europy Wschodniej. Nkwo projektuje z nich piękne falbaniaste klapki, fartuchowe sukienki i spektakularne nakrycia głowy wzorowane na nigeryjskich chustach gele. – Jestem wojowniczką odpadów – mówi Nkwo Onwuka, żołnierka nawołująca do walki o dobro planety.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.