Świat notorycznie ignoruje dojrzałe kobiety, odmawia im prawa do przyjemności, każe zasłaniać zmieniające się ciała i ucisza, gdy mówią o swoich potrzebach. Dlatego, na przekór światu, zapytaj babcię o seks. Filmy „Wspomnienie płonącego ciała” czy „Moje ulubione ciasto” pokazują, dlaczego warto.
Czy kobiety w dojrzałym wieku – po sześćdziesiątce, siedemdziesiątce, a nawet osiemdziesiątce – uprawiają seks? A może już tylko od czasu do czasu, jeśli pamięć pozwoli, wracają we wspomnieniach do ostatniego orgazmu i ogrzewają się myślą o niegdysiejszych rozkoszach, do których bezpowrotnie straciły dostęp? Też nie. Kultura patriarchalna uczy nas, że kobieta z wiekiem wytraca jakiekolwiek zainteresowanie seksem, o ile w ogóle kiedykolwiek ją obchodził, bo przecież prawo do równej przyjemności w łóżku to relatywnie świeża zdobycz feminizmu. A badania coraz częściej przeczą stereotypowym przekonaniom i pokazują, że dla wielu seniorek seks jest ważny – myślą o nim, potrzebują go i potrafią go sobie zorganizować. Z amerykańskiego raportu Study of Women’s Health Across the Nation wynika, że aż 27 proc. ankietowanych przykłada dużą wagę do udanego życia seksualnego. Jest ono dla nich tak samo istotne jak wtedy, gdy były młodsze. Podejście do seksu kształtują, to też pokazało amerykańskie badanie, czynniki socjoekonomiczne. Kobiety lepiej wykształcone są zwyczajowo bardziej zamożne, a komfort, jaki dzięki temu osiągnęły w życiu, daje im większe poczucie bezpieczeństwa. Mniej stresu to więcej przestrzeni na eksplorację fantazji erotycznych. Marzenia mają prawie wszystkie, tylko nie wszystkie mogą je swobodnie realizować. Dojrzała seksualność pozostaje przemilczanym tematem, ale z tym nieszczęsnym tabu coraz chętniej siłuje się kino. I od tych filmowych babć można się naprawdę sporo nauczyć o seksie, ciele, związkach, randkach, pragnieniach i wolności. Co i po co oglądać?
„Wspomnienia płonącego ciała”: Kobieta kontra wstyd
– Wspaniale jest być kobietą. Zawsze dziękuję Bogu, że nie urodziłam się mężczyzną – wyznaje jedna z bohaterek nowego filmu Antonelli Sudasassi Furniss, kostarykańskiej scenarzystki i reżyserki, która postanowiła zbadać temat kobiecej seksualności tłamszonej w zaciekle religijnej, konserwatywnej społeczności. Jak sama mówi, zrobiła film o tym, „o czym nie rozmawiało się z babcią”, choć ona z własną bardzo chciała pogadać o seksie. – Chciałam ją zapytać, czy cieszyła się swoim życiem seksualnym i czy chciała każdej ze swoich ciąż – w związku z tym, że urodziła jedenaścioro dzieci i dwa razy poroniła – wyznała. Gdy reżyserka zebrała się na odwagę, jej chorująca babcia niewiele już była w stanie opowiedzieć, więc zwróciła się do innych kobiet. – O seksualności wciąż nie rozmawia się otwarcie, i to niezależnie od wieku, choć seksualność dojrzałych kobiet otacza szczególna zmowa milczenia. Lubimy myśleć, że nasze babki są święte, a ja chciałam obalić ten mit – mówiła w rozmowie z serwisem Film Fest Report. – Kobieta, przekraczając pewien wiek, zaczyna znikać. W filmach widzimy matki i babki, ale nie ma dojrzałych kobiet posiadających władzę nad swoją seksualnością. Kobiece pożądanie uważa się za coś złego. Sama, gdy dorastałam, byłam uczona, że kobieta nie posiada własnych pragnień, a jej zadaniem jest zaspokajać potrzeby mężczyzny – dodała. Film Antonelli Sudasassi Furniss, nagrodzony na tegorocznym festiwalu Berlinale, korzysta z historii trzech anonimowych bohaterek, które nie zdecydowały się pokazać twarzy (sceny z życia kobiet odgrywają aktorki), ale szczerze opowiedziały swoje historie. Ana ma 68 lat, Patricia – 69, a Mayela – 71. Jedna dorastała na farmie, inna w mieście, jedna zdobyła wykształcenie, inna nie – ale mimo różnic klasowych ich doświadczenia są podobne, bo wzrastały w tej samej kulturze, w której wszystko, co cielesne, uznaje się za grzech, a ofiarom przemocy seksualnej wmawia się, że uwiodły oprawcę. Ich opowieści układają się więc w świadectwo kolektywnie odczuwanego głodu seksualnej wolności i gniewu wobec świata, który zniewala i zawstydza. Czego uczą nas babcie z filmu „Wspomnienia płonącego ciała”? Wagi autonomii cielesnej i świadomości opresyjnych przekonań, bo trzeba wiedzieć, jak kultura ogranicza nas chociażby w procesie pełnego samopoznania, żeby zmieniać opowieść o kobiecym pożądaniu. I jeszcze przypominają, że związek, w którym tylko jedna strona decyduje, jak będzie wyglądał seks, to zły związek.
„Moje ulubione ciasto”: Pani pozna pana
– Chodzisz jak leciwa dama z opuszczonym wzrokiem – strofuje koleżankę kobieta, która chwilę wcześniej opowiadała przy stole historię niespodziewanego spotkania z szarmanckim przystojniakiem, który zabrał ją na owsiankę. Bo jeśli pani chce poznać pana, to musi wysłać w świat odpowiedni komunikat. I przede wszystkim wyjść z domu. Irański film „Moje ulubione ciasto” – który nakręcili Maryam Moghadam i Behtash Sanaeeha – to ciepłe, wzruszające kino o 70-letniej wdowie, która po latach samotnego życia postanawia wreszcie znaleźć sobie parę. Mahin nie czeka, aż los sprowadzi jej księcia z bajki. Zachęcona opowieściami swawolnej przyjaciółki bierze sprawy w swoje ręce. Zagaduje do mężczyzny czekającego w kolejce po chleb, idzie do parku, gdzie zazwyczaj ćwiczą seniorzy, i do restauracji, w której jadają lunch taksówkarze. Ma szafę pełną eleganckich, wyjściowych sukienek, które przysyła jej córka i których nie nosi, bo rzadko opuszcza mieszkanie. Gdy więc wreszcie nadarzy się okazja, będzie zmieniać stylówki jak Madonna na scenie. Podobnie jak we „Wspomnieniach płonącego ciała”, i tu kontekst polityczny ma znaczenie. Irańska policja obyczajowa brutalnie karze za łamanie zasad, ale „Moje ulubione ciasto” jako opowieść o 70-latce, która nie poddaje się i szuka szczęścia w niesprzyjającym kobietom świecie, rezonuje wszędzie. Czego można się nauczyć od tej babci? Inicjatywy. Machin działa, nie jest bierna.
Filmy, seriale, życie: Starość nie radość
– Nigdy wcześniej nie widziałem kobiety w tym wieku nago – rubasznie pokrzykuje bohater grany przez Jacka Nicholsona w komedii romantycznej „Lepiej późno niż później” z 2003 roku. Kontrowersyjny dowcip, mówiąc delikatnie, choć został napisany w słusznej intencji zmiany dominujących schematów myślenia, a reżyserka filmu, Nancy Meyers, ma spore zasługi w opowiadaniu na ekranie o seksualności dojrzałych kobiet. Przetarła szlak. Dziś kino i telewizja coraz częściej wykazują się uważnością i gotowością, by podejmować notorycznie ignorowany temat. „Grace i Frankie” machały wibratorami dla seniorek cierpiących na artretyzm, a bohaterki „Pozycji obowiązkowej” zaczytywały się w popularnej literaturze erotycznej. „Powodzenia, Leo Grande” (2022) to jeden z najjaśniejszych przykładów zmiany w przedstawianiu dojrzałych kobiet. Emerytowana nauczycielka (znakomita Emma Thompson), która spędziła pół życia u boku pruderyjnego męża, próbuje z pomocą pracownika seksualnego zaznać trochę fizycznej radości i z każdym kolejnym spotkaniem pozwala sobie na więcej, bo i w niej jest coraz więcej akceptacji dla siebie i swojej seksualności. Bo z mądrych filmów o seksualnie aktywnych albo pragnących seksu seniorkach płynie lekcja, którą pewnie podzieliłaby się każda babcia, gdyby ktoś zapytał ją o seks. Pozwól sobie.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.